niedziela, 29 stycznia 2012

14

Zadzwonił do mnie Radek
- Halo.? - odebrałam, przestając się śmiać.
- Gdzie ty jesteś? Co się z tobą dzieje?
- Nie krzycz na mnie, dobra?
- Jak mam nie krzyczeć? Co ty wogóle odwalasz co?
- O co ci chodzi?
- O to, że urwałaś się ze szkoły, jeszcze do tego z jakimś frajerem kto to? - mówił do mnie wciąż krzycząc, nie poznaje go, nigdy taki nie był.
- Wiesz jaka jest łysa ( nauczycielka fizyki), wywaliła nas z klasy to nie opłacało się już siedzieć w szkole.
- Z kim ty jesteś?
- Z Olafem.
- Jakim Olafem do cholery. ?!
- Wiesz co nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Odezwij się jak przemyślisz swoje postępowanie. Narazie.
- Nie rozłączaj... - nacisnęłam czerwoną słuchawkę, nie chciałam go już dłużej słuchać i tak wystarczająco zepsuł mi humor.Ale o co mu chodzi, przecież ja nic złego nie zrobiłam, nie robię. A on czepia się o byle co.
- Chłopak się wkurzył? Może lepiej będzie jak wrócimy?
- Nie, niech się wkurza jak ma o co. Ja mam zamiar dobrze się bawić i nie przejmować jego humorkami.
- Na pewno?
- Na sto procent. - wydusiłam z siebie szczery uśmiech.
Posiedzieliśmy jeszcze tak trochę, kiedy do Olafa zadzwoniła mama, żeby przyszedł do domu zaopiekować się siostrą, bo ona musi gdzieś pilnie wyjść.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.
Po 20 min byliśmy już na miejscu.
- Dzięki za mile spędzony dzień, mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów z twoim chłopakiem przezemnie.
- Ja też dziękuję. Przejdzie mu.
- Jak by mu nie przeszło, to byłby największym idiotą, ja nigdy nie pozwoliłbym na to aby stracić taką wyjątkową osobę jaką jesteś.
Poczułam jak moje policzki się rumienią, nie lubiłam tego tak cholernie. Posłałam mu tylko uśmiech. Przytulił mnie na pożegnanie i pocałował w policzek. Szepcząc do ucha " Dzięki i do zobaczenia. "
Weszłam do domu, mama poinformowała mnie, że mam gościa i czeka na mnie w pokoju. Spodziewałam się kto to może być. Nie myliłam się, był to Radek. Stał odwrócony przodem do okna, z którego pada widok na ulicę, czyli widział mnie z Olafem. Stał dalej nie wykonując nawet najmniejszego ruchu, nawet w tedy kiedy w pomieszczeniu wydobył się dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Nie zamierzałam do niego podchodzić, przecież to nie ja byłam na niego zła, tylko on na mnie. Usiadłam więc na łóżku, opierając się o ścine, dalej nic nie mówił.
- Długo masz jeszcze zamiar się do mnie nie odzywać? - zapytałam w końcu.
Nie odezwał się, dalej patrzył się w to okno.
- Wyjaśnij mi o co ci chodzi? O to, że spędziłam miło czas z nowym kolegą tak? To odkąd jestem z tobą nie mogę mieć już innych znajomych? Jeżeli tak to ja nie chcę, rozumiesz? Nie mogę tak żyć. Ciągłe pretensje i zakazy. - nie wytrzymałam, z oczu polały się słone łzy.
- To na co czekasz? Leć do niego, droga wolna... odwrócił się, spojrzał na mnie z taką wściekłością, a zarazem żalem w oczach.
- Nic nie rozumiesz...
- A co tu jest do rozumienia? Widziałem wszystko.
- Co widziałeś? Że mnie przytulił i dał buziaka w policzek.? Przecież my jak byliśmy przyjaciółmi też tak robiliśmy.
- Ale my znaliśmy się dłużej i dobrze wiesz, że to była inna sytuacja. !
- Nie, wcale nie. On jako jeden z nielicznych nie odtrącił mnie, nie naśmiewa się ze mnie po tej całej akcji. Nie wierzy w plotki na mój temat, tak jak niektórzy...
- Mieliśmy do tego nie wracać. Przyznałem się, że popełniłem błąd.
- Ale to nie teraz o to tu chodzi. Tu chodzi o twoje zachowanie.
- Moje? przecież to ty spotykasz się z innym i jeszcze przylizujesz się do niego. !
- Teraz to już przesadziłeś. Myślisz, że mogłabym cię zdradzić?
- Dobrze wiem co widziałem. ! Nie rób ze mnie idioty! - krzyczał coraz bardziej
- Wyjdź.! wynoś się ztąd.! nie chcę cię znać rozumiesz.?!
- Jak chcesz...
Wyszedł, waląc przy tym z całej pięści w drzwi. Zanosiłam się płaczem, powoli zsuwałam się po ścianie. Upadłam, skulając się w kłębek. Nie wiem czy straciłam przytomność, czy poprostu zasnęłam.

Obudziło mnie walenie do drzwi. Był to mój brat.
- Emi, co ci się stało. - podszedł a raczej podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać i posadził na łóżku. Ponowił swoje wcześniejsze pytanie.
- Komu mam stłuc? mów.!
- Nikogo, to już przeszłość.
- Emi, martwię się o ciebie.
- Nie ma potrzeby, nie bój się nic sobie nie zrobię. Muszę przemyśleć tylko jeszcze kilka spraw.
- Napewno? Powiedz co się stało. - dalej nalegał.
- No bo... to było tak... - powiedziałam mu wszystko co wydarzyło się dzisiejszego dnia.
- To zwykły debil, nie przejmuj się nim. Zasługujesz na kogoś lepszego... - pocieszał mnie Max
- Ale ja go chyba..
- kochasz?
- chyba tak.
- Jeśli nie przyjdzie na kolanach błagać cię o wybaczenie, to musisz o nim zapomnieć. Nie możesz być z kimś takim, po jakimś czasie zapomnisz. Ja na pewno tego dopilnuje. Nie martw się, a teraz śpij dobrze. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Zawsze umiał podnieść mnie na duchu. I ma racje jak Radek nie przyjdzie mnie przeprosić, to zakończę, to co dopiero się zaczęło. Mimo krótkiego czasu, ja zdążyłam się już chyba zaangażować....

_______________________________________________________________________________
Wyszedł trochę krótki, ale nie mam siły na dalsze pisanie.
Nie wiem kiedy pojawi się następny. 
Pozdrawiam

3 komentarze:

  1. jezu wielbię to opowiadanie! po prostu świetne! pisz dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nowy rozdział! :>
      http://iloveharryandtwixes.blogspot.com/

      Usuń