środa, 25 kwietnia 2012

26

Tak to już dziś, ten trudny dzień, który zbliżał się do mnie wielkimi krokami. To dziś Radek wyjeżdża do innego miasta oddalonego o ponad 500 km. Nie mogę uwierzyć, że właśnie nastał ten moment, moment rozstania na długi okres czasu, ale obiecał, obiecał, że pod koniec czerwca przyjedzie do mnie i spędzimy wspólnie kilka tygodni. Dziś mamy 2 maja, czyli za około 60 dni, znów będziemy razem. Miał tan zostać na razie do września, na szczęście nie na stałe.
Stoimy wtuleni w siebie pod jego domem. Jest wczesna godzina rano, nawet nie wiem o której wstałam, nie przespałam chyba ani jednej godziny, nie byłam w stanie, musiałam się nacieszyć ostatnimi chwilami z moim ukochanym. Łzy moczyły jego koszulkę, ostatni raz trzymał mnie w swoim uścisku jak małą dziewczynkę. Ostatnie słowa wyszeptane wprost do moich uszu, wypowiadane nieskładnie, z przerwami czasowymi "Kocham.... zawsze ... pamiętaj.... tęsknie.... kocham cię kochanie. " Nie stać mnie na nic innego jak tylko krótkie : " ja też " . Emocje nie pozwalają na wykonanie jakiejkolwiek innej czynności, stoję jak zahipnotyzowana. Ledwo dostrzegam jakiekolwiek obrazy, moje oczy widzą za mgłą, która powstała z nadmiaru łez. Usłyszałam klakson samochodu i krzyki taty Radka, aby już wsiadał. W końcu oderwaliśmy od siebie nasze ciała, po raz ostatni złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Po raz ostatni na długi czas nasze usta stały się jednością, a języki tańczyły swój wymarzony taniec. Trzymał mocno moje dłonie, odchodząc powoli je wypuszczał powtarzając wciąż, że kocha.
- Radek, poczekaj jeszcze. - wyszeptałam, prawie nie usłyszalnie, gdy nasze dłonie nie były już złączone. Obawiałam się, że nie usłyszy. Na szczęście usłyszał. Znów znalazł się tuż obok mnie.
- Chciałam ci to dać. - mówiłam, ściągając niezdarnie jedną z bransoletek z trzęsiącej się ręki. To zwykły czarny rzemyk z małą srebrną zawieszką w kształcie serduszka. Którą sama zrobiłam, a serduszko znalazł Radek w parku, podczas jednego z naszych spacerów. Nosiłam ją zawsze. - Chcę, aby zawsze ci o mnie przypominała, przez nią jakaś cząstka mnie będzie przy tobie. Mi towarzyszyć będzie łańcuszek, który od ciebie dostałam, a tobie właśnie ta bransoletka.  - Związał ją na ręce, składając jeszcze raz pocałunek na ustach.
- Nigdy jej nie zdejmę. - powoli odchodził, wsiadając do samochodu, a ja czułam się jakby grunt załamywał mi się pod nogami.  Pomachał mi jeszcze przez szybę samochodu, ruszyli. Widziałam w jego oczach łzy, lecz nie pozwalał, aby wydobyły się z kącików jego oczu. Zgrywał twardego, ale tak jak ja był słaby, nie radził sobie z tym. Tak nasza miłość się "oddalała".
Nie wiem ile czasu stałam tak jeszcze na chodniku. Trzymając w dłonie serduszko, zawieszone na srebrnym łańcuszku. Mocno je ściskałam, nie wiem dlaczego, może w ten sposób chciałam złagodzić ból, który doskwierał mi w prawdziwym sercu. Mimo wszystko to nie był ból wynikający z rozstania, przecież za niedługo się znów spotkamy. Tym bólem było przeczucie, że to wszystko nie przetrwa, nasza miłość będzie się rozpadać wraz z dzielącymi nas kilometrami. To był najgorszy ból jaki aktualnie czuję.
Wróciłam do domu z racji, że dziś niedziela położyłam się z powrotem do łóżka, które było przesiąknięte jego zapachem. Jeszcze niespełna dwie godziny temu, był tu, leżał tuż obok mnie, a teraz oddala się z każdą sekundą. Niezdarnie włożyłam na siebie jego koszulkę, którą specjalnie zostawił, dla mnie, to już kolejna do kolekcji. Ale ta była najważniejsza, o najbardziej intensywnej woni jego perfum, która przywoływała wiele wspomnień. Podeszłam do ściany, na której powstał tak jakby "kącik wspomnień". Znajdowało się tam mnóstwo zdjęć : moich, rodziców, przyjaciół, Radka, Olafa itd.Niektóre fotografie są naprawdę śmieszne . Nie obeszło się również bez różnorodnych cytatów, tekstów piosenek czy głębszych przemyśleń. Przyglądanie się temu miejscu, wywołało u mnie mały uśmiech. Zmęczona, zasnęłam.
Obudziłam się koło południa już z nieco lepszym humorem. Radek to ma wyczucie, właśnie jak się przebudziłam to zadzwonił.
- Witaj kochanie - usłyszałam jego przeszywający całe moje ciało głos.
- Cześć - odpowiedziałam, zaspanym głosem
- Obudziłem cię..? O 12 w południe.?
- Nie, sama przed chwilą wstałam.
- Dopiero co wyjechałem, a ty już się lenisz i cały czas w łóżku leżysz.  - zaśmiał się
- Oj tam, i tak nie mam co robić. A jak podróż.?
- Właśnie zrobiliśmy sobie przerwę, a tu dopiero niecała połowa jazdy, a ja już mam dość. - posmutniał. 
- Dasz radę, wieżę w ciebie kochanie.
- Tak wiem, wiesz muszę już kończyć, zadzwonię później. I pamiętaj kocham cię.
- Też cię kocham - cmoknęłam w słuchawkę, po czym się rozłączyłam .
Zeszłam na dół coś zjeść. Naszykowałam sobie kanapki i usiadłam na fotelu w salonie przed telewizorem. Był tam też mój kochany braciszek i jak to on zjadł moje kanapki zostawiając mi tylko jedną. Pogadałam z nim trochę, po czym postanowiłam pójść na spacer. Powolnymi ruchami zmieniłam ubrania, przecież nigdzie się nie śpieszyłam. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam. Nie wiem czemu, ale nogi zaprowadziły mnie na górkę, którą kiedyś pokazał mi Olaf, może właśnie chciałam go spotkać.? Mimo wszystko brakowało mi go, jego uśmiechu i ogólnie całego jego. Liczyłam na to, że będzie tam siedział, na tej małej,  obskurnej ławeczce spotkam jego osobę. Lecz nie było go tam, usiadłam więc i wpatrywałam się w całe miasto. Odpaliłam ostatniego papierosa jakiego znalazłam w mojej bluzie. O tym, że od czasu do czasu zapalę wie tylko Olaf, Radek nie zdołał tego zauważyć. I dobrze. Myślałam o całej tej sytuacji o tym jak będzie wyglądało moje dalsze życie, a co najważniejsze mój związek z Radkiem. A Olaf, od tamtego dnia, gdy go przenocowałam nie rozmawiałam z nim. Znaczy próbowałam, ale on mnie nie słuchał. Nie miałam czasu, żeby za nim gonić, nie chciał to nie. Ale teraz.... no właśnie teraz chciałam z nim porozmawiać i żeby było tak jak na początku naszej znajomości. Nie, ale tak jak na początku już nie będzie, zakochał się we mnie, a ja... no właśnie sama nie wiem co do niego czuję. W oddali usłyszałam czyjeś kroki, zaciągając się fajką odwróciłam głowę w tył.
- No nie spodziewałem się ciebie tutaj. - ta sylwetka, ten sposób mówienia, to mógł być tylko Olaf.
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ja też. - usiadł koło mnie, wyciągając rękę na papierosa. Podałam mu, widocznie chce zapalić, a nie miał przy sobie. On włożył ją do ust, po czym wyrzucił.
- Ej, spokojnie starczyło by jeszcze na raz. - zbulwersowałam się jego czynem.
- Mówiłem, żebyś rzuciła to gówno.
- Mówiłeś, ale ja nie muszę cię słuchać.  odpowiadałam mu całkiem spokojnie
- A powinnaś. - nie odpowiedziałam, nastała krótka, niezręczna cisza, którą przerwałam.
- Wiesz myślałam o tobie zanim przyszedłeś. - spojrzałam w jego kierunku, on tak samo skierował swój. Znów ujrzałam te jego cholerne oczy, w których widziałam iskierki.
Myślałam " Jezu, co się ze mną dzieje.? Dopiero co płakałam z wyjazdu Radka, a teraz mam ochotę pocałować Olafa i powiedzieć mu, że go kocham.? Kocham? Czy to che mu powiedzieć? Przecież przed chwilą te same słowa kierowałam w stronę Radka, przechodziły mi one przez gardło z łatwością, a teraz się zastanawiam czy wypowiedzieć je w stronę Olafa.? Kobieto opanuj się, kochasz Radka, on wyjechał, ale to jego kochasz, A Olaf, to tylko chwila słabości, nic nieznaczące zauroczenie jego osoba...chyba. "- ostatnie dwa zdania powtarzałam kilka razy ( w myślach oczywiście.)
- Hej, Emily żyjesz.? - chłopak zaczął wymachiwać mi rękoma przed oczami.
- Tak, przepraszam zamyśliłam się.
- Wszystko w porządku ?
- Tak, tak ale wiesz muszę już iść do domu. Na razie. - nie mogłam dłużej tu zostać, powiem jeszcze coś za dużo, a później mogę tego żałować.
- Ej, zaczekaj.! Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.! - krzyczał za mną.
- Jakie pytanie.? - zatrzymałam się, odwracając się ku niemu. 
- Czujesz coś do mnie.? - spoważniał, nie lubiłam jak to robił.
- Tak, lubię cię, przecież to wiesz. - no, ale palłam, lepiej już nie mogłam, przecież wiem, że nie o to mu chodzi. Łudzę się, że ta odpowiedz mu wystarczy.
- Wiesz, że nie o to pytam. - a jednak, musiał drążyć dalej ten temat.
-No wiesz... muszę już iść, paa - unikałam odpowiedzi w każdy możliwy sposób. Nawet ten najbardziej, żałosny i pogrążający mnie jeszcze bardziej w jego oczach.
- Emi nie zachowuj się jak dziecko.! - znów krzyczał, nie wytrzymałam.
- A co chcesz usłyszeć, że pragnę ci powiedzieć, że cię kocham.? Tak, to proszę, kocham cię, ale kocham też Radka.! Zadowolony.?! - podszedł ku mnie i chwycił mocno w ramiona. Mimo wszystko nie opierałam się, potrzebowałam czyjegoś mocnego uścisku. Znów kolejny już dziś raz wylewałam setki słonych łez. Zastanawiam się czy mogą one kiedykolwiek się skończyć.?
- Ale jego tu nie ma, za to ja jestem. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
- Wróci, obiecał.
- Wierzysz w to.?
- Tak jestem tego pewna.... chyba.

___________________________________________________________________________________
No i jest kolejny, pisałam go kilka dni, 
więc niektóre momenty mogą być trochę niezrozumiałe. 
Za mną dwa dni egzaminów, poszły nawet, nawet. 
Jutro niemiecki -.- podstawowy banałka, ale rozszerzony... rozszerzony się nie liczy więc luz. ;p

czwartek, 5 kwietnia 2012

25

- "Kochanie, musimy porozmawiać, mam wspaniałą wiadomość, a zarazem beznadziejną..." - usłyszałam ciepłu głos mojego ukochanego, przestraszyłam się.
- Co się stało?
- Za 10 minut w parku, ok?
- Dobrze będę.
Byłam niedaleko, więc od razu wolnym krokiem ruszyłam w nasze miejsce, naszą ławkę, pod tym wielkim drzewem na którym Radek wyrył nasze inicjały w niezdarnym serduszku. Wyglądało to dość śmiesznie, lecz miało w sobie ten urok, który sprawiał, że od razu robiło się lepiej na sercu. Biłam się z myślami, co chce mi powiedzieć, obawiałam się najgorszego, ale ma być to przecież wspaniała wiadomość, nie może być inna.
Siedziałam, zamyślona swoimi myślami, że nawet nie zauważyłam kiedy stanął przede mną Radek. Ucałował mnie w policzek i usiadł koło mnie, szczerząc się jak głupi.
- Więc co chcesz mi powiedzieć? - zapytałam prawie ze łzami w oczach. Chwycił mnie za dłonie.
- Posłuchaj.... jest szansa, że będę grał zawodowo. Zauważył mnie pewien klub i chce rozpocząć ze mną treningi od przyszłego miesiąca.Podpiszę z nimi kontrakt.
- Jej, to świetnie. Zawsze o tym marzyłeś. - uściskałam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
- Tak to ogromna szansa.
- Mówiłam ci, że jesteś świetny, na pewno zrobisz wielką karierę.  Jej mam chłopaka z ogromnym talentem i do tego nieziemsko przystojnego. - zaczęłam się śmiać, lecz on był jakiś taki dziwny, smutny. - Ej, co jest? Nie cieszysz się?
- Cieszę się, ale...
- To jest jakieś "ale".? Kto by nie skorzystał z takiej okazji.!
- Chodzi o to, że...będę musiał wyjechać na drugi koniec Polski. - spuścił głowę w dół, a mi momentalnie napełniły się od łez, które zaczęły powoli spływać po moim policzku. Odebrało mi mowę, nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam przed momentem. Mój świat w tym momencie znów skruszył się na malutkie kawałeczki.
- Emily kochanie, powiedź  coś. - przerwał panującą ciszę, podnosząc mój podbródek ku górze.
- A co mam powiedzieć? Nie będę cię przecież zatrzymywać. ! - wypowiedziałam z ogromnym trudem, choć moje serce krzyczało inaczej nie mogłabym mu przeszkodzić w spełnieniu jego największego marzenia, kosztem mojego szczęścia.
- Nie podjąłem jeszcze decyzji.
- Ty już wybrałeś, nie możesz nie wykorzystać takiej szansy. Mną się nie przejmuj. Będzie lepiej jeśli już pójdę, Żegnaj. - wstałam i biegłam jak najszybciej tylko umiałam, choć nogi odbierały mi posłuszeństwa.
- Emi, zaczekaj.!  - krzyczał za mną, lecz nie pobiegł, nie próbował mnie dogonić.
- To koniec. - wypowiedziałam prawie nie usłyszalnie, odwracając się w jego kierunku.
 A ja znów uciekam od problemów. Umiem tylko to robić. Byłam wściekła, jak on może woleć grać w tego cholernego kosza od swojej dziewczyny. Ale już wybrał, nie będę go zatrzymywać, nie będę myśleć tylko o sobie. To jednak nie zmienia faktu, że jest mi z tym źle i czuję się zraniona.

*KOLKA DNI PÓŹNIEJ*

Do końca tamtego tygodnia nie chodziłam do szkoły, zamknęłam się w swoim pokoju i wychodziłam z niego tylko sporadycznie, załatwiać potrzeby. Miałam ochotę znów wrócić do podcinania sobie żył, lecz za każdym razem kiedy zbliżałam żyletkę do nadgarstka, coś wewnątrz mnie odbierało mi siłę, nie pozwalając na wykonanie ani jednej głębszej kreski. Jedynym moim uzależnieniem stały się papierosy, nigdy nie pomyślałabym, że mogę chwycić się tego świństwa, zawdzięczam to Aleksowi, brawa dla niego za to. Dym nikotyny odstresowuje mnie, a może to tylko świadomość nieszczenia siebie od środka.?
Radek próbował się niejednokrotnie ze mną skontaktować, lecz na marne. Na ten czas wyłączyłam wszystkie możliwe środki komunikacji ze światem czyli, komórka czy laptop. Rodzice i brat na mój rozkaz nie wpuszczali nikogo z moich znajomych, a zwłaszcza Radka do środka. Choć nie raz widziałam go pod bramą. Nie miałam odwagi i ochoty z nim rozmawiać. Jedynie Agnieszka miała ze mną jakikolwiek kontakt. W między czasie przyjaciółka dowiedziała się o uzależnieniu Aleksa, to znaczy podobno sam jej to powiedział. Przyjęła to ze spokojem, dała mu warunek. Dla niej poszedł na odwyk i mam nadzieję, że z tego wyjdzie, bo Agnieszce bardzo na nim zależy i jemu podobno też. Także trzymam za niego kciuki, pomimo wszystkiego co zrobił, ale nie należy go winić to narkotyki tak na niego działały. Teraz kiedy ma motywacje, powinno udać mu się z tego wyjąć. Przecież Olafowi się udało, to dlaczego miało by się nie udać jemu?.
Dużo myślałam o swoim zachowaniu i o Radku. Zrozumiałam, że nie powinnam się tak na niego złościć. Powinnam wykorzystywać ostatnie chwile, które możemy razem spędzić, powinnam być dla niego wsparciem w tych chwilach. A ja jak zwykle myślałam tylko o sobie, jemu na pewno tez nie  jest łatwo zostawiać rodzinę i wyjeżdżać na drugi koniec kraju. Umówiłam się z nim na 15 w małej kawiarence w centrum Krakowa. Przyszedł punktualnie, trzymając w dłoniach bukiet herbacianych róż, moich ulubionych.
- Nawet nie wiesz jak cieszę się, że w końcu zgodziłaś się ze mną spotkać. - wręczył mi bukiecik, całując delikatnie w policzek, jakby bał się mojej reakcji. 
- Wiesz zrozumiałam wszystko i nie wiem dlaczego tak się zachowałam nie powinnam, przepraszam.
- Nie to ja przepraszam, posłuchaj też wiele nad tym myślałem i nigdzie nie wyjeżdżam. Jesteś dla mnie o wiele ważniejsze niż głupia gra w kosza. Zostaję tu z tobą, jeśli tylko dasz mi kolejną szansę.
- Radek, nie pozwolę na to, abyś przeze mnie stracił taką szansę. Zrozumiałam to i chcę, żebyś tam jechał. Są przecież telefony, skype jakoś sobie poradzimy. A jak się uda to będziemy do siebie przyjeżdżać. 
- Naprawdę tak uważasz.? Myślisz, że nasza miłość przetrwa te setki kilometrów.? 
- Jeżeli będzie nam na tym bardzo zależało to przezwyciężymy to. Będziemy musieli tylko sobie ufać. Muszę przestać być samolubna, nie pogodziłabym się z tym, że to ja odebrałam ci taką szansę. 
- Jesteś wspaniała. Kocham Cię. - podszedł ku mnie i namiętnie pocałował, znów poczułam ten smak, smak bezgranicznego szczęścia. Jak mogłam kiedykolwiek w to wątpić.? Teraz kiedy mogłam to stracić, uświadomiłam sobie, że naprawdę mi na nim zależy. 
- Wiem i ja też cię kocham - powiedziałam, kiedy oderwałam się od jego ust, po czym ponownie kontynuowałam tą jakże miłą przyjemność.
Znów czułam się bezpiecznie, choć wiedziałam, że za kilka tygodni będzie mi cholernie brakowało jego dotyku, pocałunków. Ale miałam nadzieję, że przetrwamy tą próbę, że damy radę. Boję się tylko tego, że tam daleko, spotka inną dziewczynę, lepszą ode mnie, która skradnie jego serce. Ale teraz musimy spędzać najwięcej czasu razem. I wykorzystać go w pełni.
Długo spacerowaliśmy, koło godziny 22 odprowadził mnie pod dom.
- Nie chce się z tobą żegnać. - szepnął mi do ucha, przylepiając się do mnie jak malutkie dziecko.
- Ja też, najchętniej porwałabym cię do siebie, ale rodzice są w domu, sam wiesz.
- Tak wiem.
- Radek, obiecasz mi coś.? - zapytałam, spoglądając mu prosto w te czekoladowe oczy, które mieniły się w świetle ulicznych latarni.
- Co tylko chcesz. Choć po twojej minie już się boje.
- Obiecaj, że jeśli w Bydgoszczy spotkasz inną dziewczynę i się w niej zakochasz to mi o tym powiesz. 
- Choć i bym nawet spotkał to i tak mnie nie zdobędzie, moje serce należy tylko i wyłącznie do ciebie.
- Ale obiecaj.
- Dobrze, obiecuję.
- No i to mi się podoba. - musnęłam jego wargi. - Muszę już iść.
- Nie, nie idź. - znów chwycił mnie w swoje objęcia.
- Wytrzymasz do jutra, wariacie.
- No już dobrze. - złączył jeszcze raz nasze usta i mimo jego sprzeciwu, zbiegłam na schody. Cała w skowronkach weszłam do swojego pokoju, a na mojej komórce już pojawił się sms od mojego ukochanego. "Już tęsknię moja królewno. Kocham<3 kolorowych snów.;* " Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i odpisałam.  Czułam ogromne szczęście, choć myśl o tak długiej rozłące doprowadzała mnie do płaczu. Mimo. że tego nie okazuję, nie mogę sobie wyobrazić tego jak będzie wyglądał nasz związek, tak naprawdę widzę marne szanse na przetrwanie tego wszystkiego. Nigdy nie wierzyłam w związki na odległość, ale chociaż spróbuję, bo zależy mi na nim, tak cholernie. 

____________________________________________________________________________________
Macie taki mały prezent ode mnie na święta. 
Sprężyłam się i napisałam to co planowała  już od dawna.
Mam nadzieję, że się podoba. 
Następny rozdział pojawi się dopiero jakoś po świętach. 
Także życzę wam wszystkiego co najlepsze, miłości, szczęścia, bla, bla, blaa.
Nie jestem dobra w te klocki, więc tak po prostu 
UDANYCH ŚWIĄT ludziska. ;)
Pozdrawiam ;* 

środa, 4 kwietnia 2012

24

Rano obudziłam się, lecz nie było przy mnie Olafa. Zdenerwowałam się, bo nie wiedziałam gdzie może być, a co gorsze jeśli wyszedł w nocy i znów zrobił coś głupiego. Zbiegłam na dół, rzucając jeszcze kontem oka na wiszący na ścianie zegar, który wskazywał grubo po 9, czyli nici już z dzisiejszej szkoły. Cała w nerwach szukałam Olafa po wszystkich pomieszczeniach, dobiegł mnie odgłos z kuchni. Ruszyłam w jej kierunku na szczęście to on tam się znajdował. Dobrze, że byliśmy sami w domu, rodzice w pracy, a Max w szkole. Ale wracając, zastałam Olafa krzątającego się po kuchni i przygotowującego dla nas śniadanie.
- Wstałaś już.? - zapytał, gdy tylko mnie spostrzegł. Obdarowując mnie przy tym jego nieziemskim uśmiechem i rzędem białych ząbków.
- No tak. A ty nie za wcześnie? - zapytałam, zasiadając na miejscu przy stole.
- Nie mogłem spać, to pomyślałem, że chociaż tak się odwdzięczę. - usiadł po drugiej stronie stołu, kładąc mi na talerzu świeże tosty.
- Dziękuję ii smacznego.
- Nawzajem.
Zajadaliśmy się tostami, dużo przy tym rozmawiając i śmiejąc się z jego podbitego oka. Gdy skończyłam konsumować i wkładać naczynia do zmywarki zorientowałam się, że paraduję przed nim w samych majtkach i przydługawej koszulce brata. Dopiero teraz pojęłam dlaczego cały czas tak szczerzył zęby, strzelając przy tym prze dziwaczne miny.
- Osz ty! zasłaniaj oczy, już.! - krzyczałam na niego, wymachując mu przed oczami ścieką, która znalazła mi się pod ręką.
- A bo co mi zrobisz.?  - zaczął mnie przedrzeźniać i uciekać przed moimi atakami ze ścierką w dłoni.
- A masz. - rzuciłam w niego pianą, którą woda zdążyła zrobić w zlewie. Przez co Olaf stał się mokry.
- Oo pożałujesz tego.! - w tym momencie zaczęłam żałować mojego czynu. Chłopak gonił mnie po całym pomieszczeniu, a ja uciekałam bojąc się jego rewanżu, bo kto wie co może strzelić do tego jego główki.
- Niee, proszę przestań.! - krzyczałam kiedy tylko mnie złapał i zaczął łaskotać we wszystkich możliwych miejscach. W taki też sposób znaleźliśmy się leżący na podłodze, gdyż ja chciałam się mu wyrwać i tylko to udało mi się zdziałać. W końcu po moich błaganiach przestał i pomógł mi wstać. Znów spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy i znów pojawiło się to cholerne pragnienie wbicia się w jego usta. Chciał mnie pocałować...
- Nie Olaf, nie możemy - wyślizgłam się z jego objęć, odchodząc od jego osoby.
- No tak, przepraszam. Radek. - zrobił kwaśną minę i wyszedł z pomieszczenia.
- Olaf zaczekaj, rozmawialiśmy już o tym.
- Właśnie i jestem dla ciebie tylko przyjacielem, więc dlaczego mnie wczoraj pocałowałaś?
Spuściłam wzrok w podłogę - Sama nie wiem...
- No właśnie, zastanów się nad własnymi uczuciami. Zmywam się do domu. bo i tak nic tu po mnie.
Wypowiedziałam jeszcze tylko ciche "przepraszam: , lecz nie usłyszał, bo wyszedł trzaskając drzwiami. No super po prostu, znów wszystko spieprzyłam. Dlaczego ja zawsze muszę sobie komplikować życie? No dlaczego.?
Z zepsutym humorem, usiadłam w salonie przed tv, nic ciekawego nie szło, więc padło na eska.tv. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam. Obudził mnie dzwoniący telefon "Radek<3" odebrałam
- Cześć kochanie, ty też nie poszłaś do szkoły.?
- No właśnie mnie obudziłeś. - mówiłam, co chwila ziewając do słuchawki
- To może wpadniesz do mnie.?
- A nie możesz ty przyjść do mnie? Bo nie chce mi się wychodzić z domu.
- Dobra, to za pół godziny będę.
- No czekam, paa.
- Ej, zaczekaj...
- Co.?
- Kochasz mnie? - zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Co się głupio pytasz, i tak dobrze to wiesz. - nie miałam ochoty mówić mu teraz tych dwóch magicznym słów, przecież sama nie wiedziałam czy to miłość, czy zwykłe zauroczenie.?
- Ale chcę to usłyszeć.
- Tak.
- No teraz już możesz się rozłączyć.
- Haha, głupek - udawałam, wcale nie było mi do śmiechu, wręcz przeciwnie miałam beznadziejny humor, wolałabym teraz zostać sama.
Jak też obiecał, po pół godzinie pojawił się w moim domu. Przynosząc ze sobą lody i jakiś film. Przywitałam się z nim, oczywiście namiętnym całusem i poszliśmy do mojego pokoju. Radek rozłożył się na łóżku, a ja włączyłam film.
- Co ta bluza robi w twoim pokoju.? - zapytał mnie, kiedy właśnie wkładałam płytkę do odtwarzacza.  Pokazał mi niebieską męską bluzę Olafa, wychodząc rano zapomniał jej pewnie ze sobą wziąć. 
- Yyy to Maxa, zabrałam mu wczoraj, bo było mi zimno i jeszcze nie zdążyłam oddać. - łgałam, na szczęście mi uwierzył, nie mogłam mu powiedzieć prawdy, wkurzył by się i to bardzo. Wtuliłam się w jego ramiona, leżeliśmy tak chyba z 2 godziny, po czym nam się to znudziło i postanowiliśmy się przejść na spacer w stronę Krakowskiego rynku. Lubię tam przychodzić, gdyż uważam, że to jedno z najpiękniejszych miejsc w tym mieście. Spotkaliśmy przy okazji sporo znajomych, którzy też zaliczyli dziś wagary. Później Radek musiał iść na trening, a ja postanowiłam wrócić do domu. Dużo myślałam nad tym wszystkim, najgorsze jest to, że do obydwu czuję coś więcej, ale nie wiem które z uczuć jest prawdziwe. Może najlepszym rozwiązaniem będzie nie wybranie żadnego z nich.? Może żaden z nich nie zasługuję na mnie? albo, ja nie zasługuję na nich, przecież okłamuję ich, a nie powinnam tego robić... Cokolwiek bym nie zrobiła i tak będzie źle.
Postanowiłam oddać Olafowi jego bluzę. Zadzwoniłam do jego domu, otworzyła mi miła pani, zapewne jego mama.
- Dzień dobry, zastałam Olafa?
- Tak jest u siebie.
Drzwi do jego pokoju były zamknięte, lekutko w nie zapukałam. Usłyszałam ciche "proszę" i weszłam do środka. Leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Był zaskoczony moim przyjściem.
- Po co tu przyszłaś.?
- Chciałam oddać bluzę, zostawiłeś ją rano.
- Dzięki, połóż ją gdzieś i możesz już wyjść. - zrobiłam jak kazał
- Możemy porozmawiać? - zapytałam w drzwiach
- Nie mamy o czym. - był szorstki, taki niemiły
- Jednak chyba mamy. - upierałam się przy swoim.
- Jeśli znów masz tłumaczyć mi, że jestem tylko twoim przyjacielem to daruj sobie, zrozumiałem za pierwszym razem.
- Myślisz, że to jest takie proste?
- A nie jest.?
- Olaf... myślisz, że jesteś mi obojętny.? Nie, nie jesteś. Nie potrafię wybrać, pogubiłam się w tym wszystkim.
- Po co mi to mówisz?
- Bo jesteś dla mnie ważny, zrozum.!
- Ale nie tak ważny, żeby mnie nie ranić.? - wstał z łóżka, stając koło mnie.
- Ja... przepraszam.
- Przepraszam, tylko na tyle cię stać? Naprawdę zachowujesz się jak rozkapryszona małolata, nie doceniasz tego co masz wokół siebie.!
Nie wytrzymałam rozpłakałam się. Ze łzami w oczach wybiegłam z domu. Teraz podjęłam już decyzję i nie zmienię jej. Mam przy sobie chłopaka, który liczy się z moimi uczuciami, a nie tylko ze swoimi. Tak mam Radka i nikt tego nie zmieni nawet ten idiota Olaf.Przez niego mam tylko same problemy i jeszcze ma do mnie nie wiadomo jakie pretensje, przecież nie zmuszę się do podjęcia ważnej decyzji pod wpływem presji jaką na mnie wywiera.  Uspokoiłam się, a w mojej kieszeni zaczął wibrować telefon. Radek, odebrałam.
- "Kochanie, musimy porozmawiać, mam wspaniałą wiadomość, a zarazem beznadziejną..."
 ___________________________________________________________________________________
No i jest kolejny <3
Pozdrawiam :*