sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 40 - ostatni.

Dobry Boże.! 
NIE, nie dobry. Zabrałeś mi to co nadawało memu życiu największy sens. 
Więc jak możesz być dobry? Jesteś wręcz okrutny. Nienawidzę Cię.!

Piszę to by wyrazić swój niewyobrażalny ból jaki otrzymałem od tego cholernego piekła zwanego życiem.  Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta egoistyczna i nie licząca się z innymi istota , zabrał Cię do siebie. Odebrała mi cząstkę  duszy, która dawała mi siły do życia, pokonywania słabości i każdych sprzeczności losu. Mieliśmy dożyć do setki, zestarzeć się u swego boku, pobrać i mieć gromadkę wspaniałych dzieci. Wychowywać je w atmosferze miłości i poczucia bezpieczeństwa. Mieliśmy stworzyć kochającą się rodzinę jakiej jeszcze  nie widział świat. Lecz wszystkie nasze plany legły w gruzach z tym felernym dniem. Przeklinam każdą sekundę dnia 8.08.2012 roku. 
 
Już nie długo kochanie, wytrzymaj jeszcze tych kilka chwil.! 

Dziś, gdy stoję nad twoim grobem, po raz ostatni zmawiam modlitwę, po raz ostatni mogę spojrzeć na Twoje zdjęcie. Zdjęcie na którym tak słodko się uśmiechasz, jesteś taka szczęśliwa. Pamiętam jak by to było dziś, kiedy robiłem Ci tą fotografie.  Po raz ostatni zaświecę znicz na Twoim nagrobku, kładąc obok niego wielki bukiet Twoich ulubionych herbacianych róż. 
 
Wiem, że teraz uśmiechasz się do mnie. Czuję to. 
 
 Wciąż wracam myślami do TEGO dnia, w którym straciłem Cię na zawsze, w którym moje życie definitywnie straciło sens, a serce rozsypało się na milion drobnych kawałeczków, których nie można poskładać ponownie w całość. 
8.08.2012 rok. Wracaliśmy z naszych wspaniale spędzonych wakacji. Tych, które mieliśmy zapamiętać do końca życia i wspominać z każdym dniem. Mimo, że były one naszym najlepszym spędzonym razem czasem, coś musiało się zjebać. Zawiniłem po całej lini, dopuściłem do takiej tragedii. 
Z każdym kolejnym dniem bez Ciebie, ból coraz bardziej rośnie. A w głowie kręci się coraz większe poczucie winy. Mimo, że nie mogłem temu zapobiec, czuję się winny 
Twojej śmierci. Gdyby nie ja, nigdy nie doszło by to tego cholernego wypadku. A nadjeżdżająca z naprzeciwka ciężarówka nie zderzyła by się z naszym samochodem, roztrzaskując go na swojej masce. 
Pamiętam oślepiające światło, Twój przeraźliwy krzyk i dotyk Twojej dłoni na swojej. Trzymałem Cię najmocniej z całych sił, lecz to nie pomogło. Obudziłem się kilka dni później leżąc w szpitalnej sali, jeszcze niczego nie świadomy. Nie świadomy tego co wydarzyło się Tobie kochanie. 
 
8.08.2012 rok, godzina 22:08 zgon na miejscu, w wyniku wylewu krwi do mózgu.!
Sekcja zwłok wykazała, że byłaś w ciąży. Tak w ciąży.! Nosiłaś pod sercem nasze wspólne dziecko. Nie wiedzieliśmy o tym, dowiedziałem się o tym dopiero przed Twoim pogrzebem. A może Ty wiedziałaś o tym wcześniej? 
Tak bardzo pragnąłem być ojcem, z chwilą gdy dowiedziałem się o jego istnieniu. 
2 tydzień ciąży.! nie wierzę, że za jednym razem straciłem dwie najważniejsze osoby mojego życia.! To okropne.!
 
Łzy spływające po moich policzkach, są oznaką przeraźliwego bólu, który nie mieści się już w środku mego ciała, przelewa się w każdy możliwy sposób. 
Pomimo tego, że wiem, że Ty uważasz, że to nie moja wina, że to był wypadek, który może przydarzyć się każdemu. To ja wiem, że tak nie jest w rzeczywistości. 
Nie mogę poradzić sobie ze świadomością, że Ciebie już nie ma obok mnie. Że już nigdy nie poczuję Twego dotyku na moim ciele i smaku twoich ust. Nie ujrzę naszego nienarodzonego dziecka.
Wybacz mi za to co postanowiłem zrobić. Wiem, że tego nie chcesz, ale ja inaczej nie potrafię kochanie, nie potrafię żyć bez Ciebie. Byłaś moim tlenem, bez Ciebie się duszę, nie mogąc złapać tchu. Pomyśl. Jaki sens miało by życie jeśli Ciebie nie było obok mnie? Nie wybaczył bym sobie tego nigdy. 
Wciąż pytam Boga dlaczego nie zabrał mnie, dlaczego nie mógł Cię oszczędzić? Mógł zabrać mnie, tego gnoja, który i tak był już skończony.? Pozwalając Ci osiągnąć życiowy sukces? Dożyć choć trochę dłużej niż te marne 16 lat? 
 
Obiecałem Ci, że nigdy Cię nie opuszczę, że będziemy ze sobą na dobre i na złe, do końca życia. Ja tu na dole, a Ty tam na górze? Tak nie może być, muszę być obok Ciebie, przecież obiecałem Ci to kochanie. 
Daj mi tylko najmniejszy znak, że się zgadzasz, że potrzebujesz mnie. Patrząc w niebo, widzę zarys Twojej twarzy, tak to właśnie odpowiedni moment. Tydzień po Twoim pogrzebie, znów się spotkamy i będziemy razem już na zawsze mimo wszystko. Nie martw się dopilnuje by tak było. Wiedziałaś jak bardzo Cię kocham, więc zrozumiesz moją decyzje. 
Wierzę w to.
Kocham Cię najmocniej na świecie Emi, mój Ty skarbie.
I nasze dziecko równie mocno.! nasze maleństwo, owoc naszej miłości

 
 Wasz wiecznie kochający Olaf. 
 
 
JUŻ NA ZAWSZE RAZEM.!
WE TRÓJKĘ.
 
 
 
Odłożył zapisaną niezdarnym pismem kartkę pod jeden ze zniczy. Po czym napisał jeszcze jeden dla rodziny i przyjaciół z wyjaśnieniami i przeprosinami. Upijając ostatni łyk gorzkiego alkoholu ze szklanej butelki, zamachną ręką i rozbił ją na betonie. Ukląkł przed jej grobem, po raz ostatni całując Jej zdjęcie. Spojrzał w niebo i wbił ostrze noża prosto w serce. Nie czuł bólu lecz satysfakcje i szczęście, że w końcu znów będzie u kobiety swojego życia.  Jego ostatnimi słowami były " Kocham Cię Emily, kocham jak wariat." 
Następnego dnia rano odnaleziono jego zimne ciało, które bezwładnie leżało na płycie nagrobka, jego ukochanej. 
 
Tak kończy się miłosna historia Emily i Olafa. :) 
 
________________________________________________________________________
Przykro mi, że tak bez wyjaśnienia zakończyłam to opowiadanie, ale nie potrafię
już go dłużej prowadzić. Za bardzo przypomina on moje życie o którym chce zapomnieć.
Może kiedyś stworzę coś zupełnie nowego, czemu nie. :D 
Jeszcze raz przepraszam wszystkich co czytali i czekali na kolejne losy
bohaterów. Wiem, że się zawiedziecie, bo oczekiwaliście czegoś innego.
ale trudno, tak postanowiłam i zdania juz nie zzmienie. 
Po raz ostatni z tym opowiadaniem
take.me.respect      
 


czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 39

Rano obudził mnie zapach świeżo zaparzonej kawy, który unosił się po pomieszczeniu. Olaf przyrządził dla nas przepyszne śniadanie w postaci tostów z serem. Nie śpiesząc się zjedliśmy je i zaczęliśmy się przygotowywać do wyjścia na miasto, a potem na plaże. Dobrze, że chłopak zna te okolice, więc nie będziemy nie potrzebnie błądzić i zaoszczędzimy sporo czasu.
Po godzinie już spacerowaliśmy po alejkach miasta, zwiedzając to jakże piękne miejsce. Olaf koniecznie chciał poznać mnie ze swoimi znajomymi z tego miasta, z którymi jak co roku spędzał wakacje. Trochę się obawiałam, jacy oni będą, bałam się, że są związani z jego przeszłością, złą przeszłością, którą zostawił już za sobą.
- Olaf!? - chłopak odwrócił się w stronę skąd dochodził męski głos, ja za nim również.
- O siema stary.! - chłopcy podali sobie ręce.
- Nic się nie odzywałeś, myślałem, że w tym roku nie przyjedziesz.
- A tak jakoś wyszło. Wiesz nie przyjechałem sam. - wskazał ręką na mnie, chłopak trochę się zmieszał, pewnie głupio mu było, że nie dostrzegł mnie wcześniej.
- Sorry, Adrian jestem, ale mów mi Adek - wyciągnął dłoń w moim kierunku, odwzajemniłam jego gest, wypowiadając swoje imię.
- Olaf to ta dziewczyna, o której tyle mi opowiadałeś?
- Tak.
- No miałeś racje mówiąc, że jest śliczna. - Adrian puścił mi oczko, patrząc to na mnie to na Olafa.
- Ej, ej rączki przy sobie. -zaśmiał się mój ukochany
- Już dobra, dobra spokojnie. To kiedy się widzimy? Może dziś wieczorem? Wiesz tam gdzie zawsze, nasza miejscówa dalej aktualna.
- Ok, będziemy na pewno. - pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę.
 Tak więc mieliśmy się spotkać wszyscy razem wieczorem w nieznanym mi miejscu, ale tego dowiem się później, lub już na miejscu. Adek, wydaje się być sympatyczny, zrobił na mnie dobre wrażenie, ale okaże się jak to będzie gdy poznam go trochę lepiej. Ale przynajmniej poznałam już kogoś z ich paczki, więc nie będę się już tak głupio czuć nie znając nikogo.  A teraz  razem z Olafem idziemy poopalać się na plaże.

Prawie cały dzień spędziliśmy wylegując się na plaży lub kąpiąc w morzu. Więcej czasu spędzaliśmy oczywiście w wodzie, bo jest strasznie gorąco.  A w wodzie przynajmniej było trochę chłodniej. Około 18 wróciliśmy do naszego domku, odświeżyć się i przebrać, bo czeka nas spotkanie ze znajomymi Olafa. Leżę teraz na łóżku gotowa do wyjścia w krótkich szortach i bluzce, czekając na mojego ukochanego aż wyjdzie z łazienki. W końcu się na niego doczekałam i w drzwiach ujrzałam chłopaka w samych bokserkach. Jego umięśniony tors wprowadził mnie w zachwyt, choć widziałam go już nie raz. Wstałam i rzuciłam się na szyje chłopaka namiętnie go całując. Swoje rozgrzane ręce położył na mojej tali, które zwinnie wsunął pod bluzkę, odwzajemniając moje czułe pocałunki. Zaczęliśmy się całować w oszałamiającym tempie pozwalając ponieść się emocją. Przycisnął mnie do kawałka niezastawionej niczym ściany, napierając całym swoim ciałem na moje. Nasze ręce ślepo błądziły po rozgrzanych ciałach. Poczułam jak podnosi moje kruche ciało w górę, oplotłam więc swoje nogi o jego uda, przenosząc cały ciężar ciała na ścianę. Czułam jak jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich pośladkach, zapewniając mnie, że jestem bezpieczna. Przeniósł swoje pocałunki na szyję i okolice dekoltu, pieścił ustami każdy ich odcinek. Wciąż się całując przeniósł mnie, kładąc ostrożnie na łóżko. Przerwałam, aby pozbyć się bluzki, po czym wróciliśmy do dalszych pieszczot. Składał na moim nagim brzuchu pocałunki, z którymi posuwał się w górę, aż znów poczuł smak moich ust.
- Jesteś tego pewna? - tym razem to on przerwał, spoglądając mi głęboko w oczy.
To jest ten moment w którym uświadamiasz sobie, że jesteś czegoś pewna na sto procent, że wchodzisz w to całym sobą, że tego właśnie chcesz. Pragniesz tego z całych sił, nic nie będzie w stanie Cię przed tym powstrzymać, za wszelką cenę osiągniesz to czego oczekujesz. Jeśli kogoś kochasz, chcesz oddać mu każdą cząstke siebie, każdą myśl, pomysł a także i ciało. To jest czas kiedy właśnie nadchodzi ten odpowiedni moment, na oddanie tej drugiej osobie cząstki siebie. Odpowiedni moment na stanie się jednością, na połaczenie swoich ciał w jedno. Bo kiedy się kogoś naprawdę kocha, wie się to na sto procent, a nawet i na tysiąc procent, że to właśnie o to chodzi. Nie ma obaw, ani jakichkolwiek oporów. Kiedy nastaje ten moment to po prostu się staje, dając obu osobom szczęście, radość i przekonanie, że to jest to czego oczekują.
- Tak, tego właśnie chce. - odpowiedziałam wbijając się w smak ust, które doprowadzały mnie po szaleństwa.
Szybkim ruchem pozbył się szortów, które miałam ubrane na sobie. Delikatnie pieścił każdy zakamarek mojego rozgrzanego do czerwoności ciała. Zgrabnymi ruchami pozbył się reszty bielizny, nie pozostając dłużna ściągnęłam jego bokserki.
- Na pewno? - spytał przed samym wejściem w moje wnętrze.
Pokiwałam twierdząco głową, nie mogąc doczekać się, aż w końcu nasze ciała złączą się w jedność.
- Gdyby bardzo Cię bolało to powiedz, a przestane.
Ponownie pokiwałam głową na znak, że rozumiem. I w końcu stało się, poczułam go w sobie. Na początku jego ruchy były bardzo niepewne i lekkie, leczy gdy nie widział na mojej twarzy wyrazów bólu przyśpieszył. Wydobywałam z siebie ciche jęki, które z czasem stawały się głośniejsze, Olaf zresztą też nie był gorszy. Ta chwila trwała jak godziny, które mimo lekkiego bólu na początku były jednymi z najwspanialszych w całym moim życiu.
Już po wszystkim wtuleni w siebie, patrzyliśmy na gwiazdziste niebo, przez okno pokoju.
- Kocham Cię, to było wspaniałe.
- Tak, ja ciebie też.
Kładąc głowę na jego ramieniu, tak jakby oprzytomniałam. Podniosłam się;
- Zabezpieczyliśmy się ? - zapytałam z przerażeniem w głosie.

__________________________________________________________________________
Tak wiem, że długo nic się tu nie pojawiło. 
Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie -.- 
Rozdział taki sobie, nie wiedziałam kompletnie o czym pisać, 
a wy co myślicie ?

niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 38

To niestety nie był on, lecz... moim oczom ukazał Michał. W milczeniu usiadł obok mnie. Intensywnie się we mnie wpatrywał, po czym zaczął się śmiać. Wkurzona spojrzałam w jego rozbawioną twarz.
- I z czego się śmiejesz? - rzuciłam w jego kierunku
- Ty na prawdę chciałaś wracać do domu? - uśmiech dalej z niego nie schodził.
- Tak i zdania nie zmieniłam, więc twoja obecność tutaj jest zbędna. - syknęłam przez zęby.
- Doprawdy? To dlaczego nie wsiadłaś do poprzedniego autobusu, co?
Rozgryzł mnie, dostrzegł że nie mam ochoty wracać do domu w dodatku sama tym cuchnącym autobusem, lecz nie dam mu tej satysfakcji i będę ciągnąc to dalej.
- Jechał w przeciwnym kierunku. Możesz wracać do reszty, nie chce was tu dłużej zatrzymywać.
- Myślisz, że odjedziemy bez ciebie? - dalej był z siebie zadowolony
- A czemu by nie?
- Bo choćby nie wiem co Olaf na to nie pozwoli.
- Mylisz się, wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie potrzebuje mojej obecności.
- Jakoś nie przypominam sobie, żeby coś takiego mówił.
- Nie było cię przy naszej rozmowie, więc skąd możesz wiedzieć?
- Nic takiego nie powiedział, ty tylko zasugerowałaś, a on nie zdążył nawet nic odpowiedzieć, bo wysiadłaś z samochodu.
- Podsłuchiwałeś nas - syknęłam z poirytowaniem
- Nie musiałem, było was słychać jak krzyczeliście.
- To niczego nie zmienia, gdyby chciał to sam by tu przyszedł po mnie.
- Jest zdenerwowany i jak by przyszedł tu od razu to pewnie pokłócilibyście się jeszcze bardziej. Poczekaj, aż ochłonie i sam zaraz po ciebie przybiegnie z przeprosinami.
- O ile zdąży, bo nie zamierzam ominąć kolejnego autobusu.
- A nie mówiłem? - wskazał na chłopaka idącego w naszym kierunku ze spuszczoną głową. - Kocha cię i to widać na pierwszy rzut oka. Jego sposób mówienia o tobie i to spojrzenie przepełnione miłością, gdy o tobie wspomina czy jak na ciebie patrzy, to wszystko widać. Tylko po zazdrościć wam takiej miłości. A teraz już pogódźcie się i widzę was razem w samochodzie. - Wstał i powoli odszedł, a ja nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, zaskoczyły mnie jego słowa. Spojrzałam za nim, właśnie mijał się z Olafem. Szepnął mu coś do ucha i poklepał po ramieniu. Wróciłam do poprzedniej pozy i czekałam na chłopaka. Ze zdenerwowania zaczęłam grzebać butami po żwirze pod ławką. Mimowolnie moje stopy utworzyły kształt niezdarnego serca. Uśmiechnęłam się do siebie, a w kilka sekund później Olaf siedział już obok mnie, milcząc. Podniosłam głowę i nasze spojrzenie się spotkało. Jego smutne oczy intensywnie wpatrywały się w moje, jakby chciał wyczytać z nich wszystko, jednocześnie pozwalając, abym ja dokładnie zrobiła to samo. W jednej sekundzie minęła cała złość skierowana w jego osobę, już nie liczyło się to co działo się przed momentem, liczył się tylko on tu i teraz. Michał miał racje w oczach Olafa widać ogromną miłość, nigdy nie była ona tak intensywnie widoczna. Niepewnie zbliżył się do mnie, pozwalając aby uczucie wzięło górę i przebiło ten podświadomy mur, który nas dzielił. Nasze usta zbliżały się do siebie w niewiarygodnie powolnym tempie, aż w końcu się spotkały i połączyły w jedność. Znów poczułam ich słodki smak i miękkość. Chłopak wyszeptał ciche "Przepraszam", delikatnie uniósł mój podbródek, znów patrząc mi głęboko w oczy wyznał jak bardzo mnie kocha.
- Ja ciebie też - wbiłam się w jego usta, tym razem w namiętniejszy pocałunek.
- Przepraszam, to moja wina, to wszystko przeze mnie i...
-Cii - przyłożył swój palec do moich ust, nie pozwalając mi skończyć tego co mówiłam - Zapomnijmy o tym.
- Dobrze.
Spletliśmy nasze dłonie i powędrowaliśmy do samochodu. Mijając Michała rzuciłam w jego stronę krótkie "Dziękuję" i wsiadłam do auta zajmując swoje miejsce. Resztę drogi przespałam na ramieniu Olafa.

Olaf obudził mnie gdy, dojechaliśmy już na miejsce. Michała już z nami nie było. Trochę zaspana i niewiarygodnie zmęczona ruszyłam za moimi towarzyszami w stronę domu ciotki Olafa i Kamila. Pani Marta, kobieta około 40 bardzo gorąco nas przywitała. Poznałam całą rodzinę chłopaka, wujka Staszka i ich dzieci, mniej więcej w naszym wieku, Majkę, Sebastiana i Zuzę.
- Trochę wasz przyjazd się przedłużył, zaczęłam się już o was martwić - mówiła Pani Marta, gdy siedzieliśmy już wszyscy przy stole i zajadali pyszną kolacją.
- Wiesz ciociu, problemy z młodzieńczą miłością. - Kamil, walną Olafa w ramię, śmiejąc się głupio.
- Ale mam rozumieć, że wszystko dobrze? Chyba, że Olaf chcesz porozmawiać z z wujkiem na ten temat. - pani Marta uśmiechnęła się, jak i wszyscy dokoła, nie wiedziałam o co chodzi, ale stwierdziłam, że zapytam o to później chłopaka.
- Nie ciociu naprawdę obejdzie się już wszystko dobrze. - Olaf wyjaśnił cioci, jak by naprawdę bał się rozmowy z wujkiem, który co jak co wygląda za zabawnego mężczyznę, który co chwile rzuca jakimś kawałem.
Po skończonej kolacji ciocia dała nam klucze do naszych domków, więc ruszyliśmy się z miejsca, aby zobaczyć nasze nowe lokum. Okazało się, że nasz domek wcale nie był tak blisko jak się spodziewaliśmy. Zanieśliśmy wszystkie nasze bagaże.
- Idziemy nad morze, co nie? - zapytałam chłopaka, który rozłożył się już na łóżku.
- Co? Chce ci się? jest późno,a poza tym jestem zmęczony.
- Idziemy i koniec - objęłam go i pociągnęłam, aby wstał. Nie obeszło się bez marudzenia, ale w końcu dał się namówić.
- Jej jak tu pięknie - wykrzyczałam, dy staliśmy już na miękkim piasku. Było około 22, słońce chowało się za horyzontem, a plaża świeciła pustkami. Zaczęliśmy się gonić i całować po całej plaży, mocząc nogi w lodowatej wodzie jak i uciekając przed nadpływającymi falami. Posiedzieliśmy trochę na plaży po czym wykończeni wróciliśmy do wynajętego domku.
- Kocham moją ciotkę za to miejsce, odpowiednie miejsce na imprezy. Jutro poznam cię z moimi znajomymi, zobaczysz tu jest wspaniale. - Szepnął mi tuż przed snem.
- Dziękuję, że mnie tu zabrałeś.


Rozdział taki sobie, nie podoba mi się. A wy jak sądzicie?
Mam parę pomysłów na kolejne części i uprzedzam, że będzie się działo w życiu Emily,
niekoniecznie będą to dobre sprawy, ale to przekonacie się już niedługo ;D 
A i dziękuję wam bardzo za te pozytywne komentarze pod każdym 
rozdziałem bardzo cieszą mnie wasze słowa ;)
Gdyby nie wy, już dawno by mnie tu nie było
Jeśli macie jakieś pytania http://ask.fm/paackaa  pytajcie śmiało ;)
Pozdrawiam :D

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 37

- Na pewno wszystko spakowałaś - ponowne pytanie, zadawane przez mamę. Właśnie się żegnamy z moimi rodzicami i bratem.
- Tak  wszystko mam, a jak o czymś zapomniałam to dokupię na miejscu.
- Dobrze już i uważaj tam na siebie. - cmoknęła mnie jeszcze raz w policzek i stanęła pomiędzy tatą, a Maksem.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, czekając na kuzyna Olafa. Dziwne, ale to pożegnanie przypomniało mi jak żegnałam się z Radkiem w dniu jego wyjazdu na drugi koniec Polski. To takie nie swoje uczucie, co dzień o nim myślałam zastanawiając się o się z nim dzieje, jak się czuje i czy może choć trochę gniew na mnie mu przeszedł, muszę się do niego odezwać. Znając jego pierwszy tego nie zrobi, czuje się skrzywdzony i stracił do mnie jakiekolwiek zaufanie. Trudno będzie mi odzyskać jego przyjaźń, jak i nawet zwykłą znajomość. Z przemyśleń oderwał mnie nadjeżdżający samochód, który należał do Kamila - kuzyna Olafa. Jeszcze raz uściskałam każdego z osobna członka mojej rodziny jak i także mamę Olafa i jego małą siostrzyczkę, którzy również znajdują się w naszym gronie. Wpakowaliśmy swoje walizki do bagażnika, mieliśmy już wsiadać na tyły samochodu, kiedy mój ojciec jeszcze postanowił coś powiedzieć.
- Uważaj córuś, a ty młody pamiętaj o tym co ci mówiłem. - uśmiechnął się i puścił oczko do chłopaka, ten tylko kiwną głową i powiedział stanowcze - "Pamiętam". Zajęliśmy swoje miejsca i w końcu ruszyliśmy w 9-godzinną podróż. Z Kamilem i jego dziewczyną- Alicją poznałam się już kilka dni wcześniej, chciałam ich bardziej poznać. Szybko załapałam z nimi dobry kontakt, także zapowiada się ciekawie. Nie miałam już siły dopytywać chłopaka o co znowu mogło chodzić mojemu ojcu, on dobrze wiedział...a ja widocznie nie koniecznie. Nie będę go zmuszać, żeby mi mówił rozumiem, że to takie ich męskie rozmowy, takie same jak moje z mamą. Ale z drugiej strony dobrze, że strony taty, że z nim porozmawiał, przecież wie o sytuacji Olafa, wie o jego ojcu - pijaku. Taka rozmowa z dorosłym mężczyzną  wyjdzie mu na dobre. Mimo wszystko syn choć już prawie dorosły potrzebuje takich męskich rozmów. Więc zostawiam tą sprawę w spokoju, ale dobrze, że mój tatuś jest na tyle rozumny, że zajął się tą sprawą, nikt przecież go o to nie prosił.
Z racji, że jest jeszcze wcześnie rano, wygodnie rozłożyłam się na swoim miejscu, zasypiając z ulubioną playlistą w słuchawkach.

Obudziły mnie śmiechy kilku osób. Z niechęcią otwarłam oczy, ściągając jednocześnie słuchawki z głowy. Poczułam, że zrobiło się obok mnie dużo ciaśniej niż dotychczas. Rozejrzałam się, a moim oczom ukazał się nieznany chłopak, który siedział obok Olafa tylko, że od strony drzwi tak, że Olaf znajdował się na samym środku siedzenia. Nieznajomy wyglądał na starszego od nas i na pierwszy rzut oka był przystojny.
- Już nie śpisz. - zapytał z troską mój chłopak, dopiero wtedy dostrzegłam, że wszyscy oprócz mnie i Kamila trzymają w rękach puszkę piwa. A w całym samochodzie znajduje się ich jeszcze więcej.
- Co tu się dzieje? Ile już jedziemy?
- Jakieś dwie godziny.- zrobił, krótką przerwę by upić łyk piwa. - A więc okazało się, że jedzie jeszcze z nami kumpel Kamila. To znaczy on jedzie w inne miejsce niż my, ale to po drodze.
Gdy Olaf skończył mi wszystko wyjaśniać, zza niego wychylił się nieznajomy.
- Cześć jestem Michał, miło mi cię poznać. - wyciągnął rękę w moim kierunku. Nie myliłam się jest naprawdę przystojny, dorównuje urodzie Olafowi, a może i nawet przystojniejszy od Olafa.
- Emily, mi również. - lekko uścisnęłam jego dłoń, odwzajemniając jego uśmiech. Po czym chłopak znów znikł mi z pola widzenia.
Olaf objął mnie wolną ręką, dając jednoznaczne spojrzenie Michałowi i wyraz twarzy, który mówił " Ona jest moja, nie waż się jej ruszać". Uśmiechnęłam się pod nosem i cmoknęłam go w usta. Olaf znów spojrzał w stronę chłopaka w geście tryumfu z miną "A nie mówiłem"
- Mogę łyka? - wskazałam na puszę z piwem chłopaka.
- Smarki nie piją. - odezwał się Kamil z za kierownicy, zanim Olaf zdążył zareagować
- Pff odezwał się dorosły... dopiero kilka miesięcy temu skończyłeś osiemnastkę, a poza tym nie pytam ciebie.
- Spokojnie, chciałem cię tylko podrażnić.
- Wiem, wiem - odpowiedziałam, zatapiając swoje usta w "napoju" . Wzięłam łyk i oddałam puszkę Olafowi.
- Ej, chłopaki mamy mały problem. - powiedziałam tak słodkim głosikiem jak tylko mogłam.
- Ochoo, już wiem co się szykuje - parsknął ze śmiechem Kamil. - A mówiłem, że smarki nie piją.
- No weź, bardzo mi się chce.
- Trudno, musisz wytrzymać za około godzinę się zatrzymamy.
- Co? chyba sobie jaja robisz. Ja muszę TERAZ - donośnie akcentowałam ostatnie słowo.
- Zatrzymamy się na stacji jak tylko będziemy jakąś mijać, nie martw się już ja go dopilnuje. - tym razem w naszą rozmowę jeśli można ją w ogóle nazwać rozmową wtrąciła się Alicja.
- No dzięki cii.
- Z chęcią rozprostuje nogi, nie żeby coś, ale siedzę na środku i trochę mi nie wygodnie. - Olaf zaczął się wiercić, przez co jeszcze bardziej napierał na mnie swoim ciałem.
Po jakiś 10 minutach w końcu Kamil zatrzymał się na stacji benzynowej, tłumacząc się, że wcześniej nie było żadnej, jak sama widziałam na oczy, że jedną minęliśmy wcześniej, ale nie chciałam już się z nim kłócić.
Szybko wybiegłam z samochodu, kierując się w stronę WC, a reszta rozsiadła się na ławce obok budynku. Szybko  załatwiłam swoją potrzebę i dołączyłam do moich towarzyszy. Posiedzieliśmy tam trochę, po czym Michał wpadł na pomysł, aby zrobić siarę w środku. Oczywiście nasi kochani faceci załapali temat i wylecieliśmy z stamtąd szybciej niż niż przypuszczali. Co jak co, ale śmiechu z nich było w kupę. Przed dalszą podróżą chłopcy zapalili jeszcze sobie jeszcze po fajce.
- Daj bucha - podeszłam do Olafa, lecz on nie dał mi tego o co prosiłam.
- Mówiłem, że masz z tym skończyć.
- Daj spokój, przecież wiesz, że staram się nie palić, a jeden buch mi nie zaszkodzi.
- Zapomnij.
- Dobra, nie to nie. Michał mi da, prawda.? - skierowałam się w stronę Michała, zaskoczyłam go trochę.
- Masz - chłopak wyciągnął dłoń w moim kierunku. Olaf gwałtownie wyrzucił swojego i wkurzony jak najszybciej wsiadł do samochodu.
- Olaf no, daj spokój.  - krzyknęłam za nim, lecz on nie zareagował na moje krzyki. Pobiegłam za nim i usiadłam obok niego.
- Wyluzuj się, jedziemy na wakacje, ty i ja pamiętasz? Nie psuj tego.
- Jak mi się zdaje to właśnie ty je psujesz, nie ja. - powiedział z wyrzutem w głosie.
- O co ci chodzi, co? Skoro ci nie pasuje moje towarzystwo, mogę wracać do domu. Na razie. - wyszłam i trzasnęłam drzwiami najmocniej jak tylko mogłam. Wkurzona szłam w stronę przystanku, który gdzieś tutaj musi się znajdować.
- Ej, Emi co się dzieje? Gdzie ty idziesz? - słyszałam za plecami głosy znajomych, lecz nie miałam ochoty odpowiadać na żadne ich pytania. Na moje szczęście z daleka widziałam przystanek, dobrze też, że w kieszeni mam parę drobnych, bo reszta pieniędzy została w torbie. Usiadłam na ławce i czekałam na pierwszy lepszy autobus. Jak on może w ogóle mówić, że to ja wszystko psuje. Czym? tym, że chciałam sobie raz zapalić? Przecież sam wie, że z dnia na dzień nie da się tak po prostu rzucić papierosów. A może to tylko pretekst, abym z nimi nie jechała? Nie wiem, ale jestem na niego mega wkurzona, mimo wszystko nie powinien tak się zachować, albo chociażby zatrzymać. W głebi sercabardzo chicałam, aby teraz pojawił się przy mnie i po prostu przytulił i wrócilibyśmy razem do samochodu. Z przemyśleń, wyrwał mnie hałas czyiś kroków, odwróciłam się w nadziei, że to Olaf, ale się myliłam. To niestety nie był on, lecz...





Przepraszam za błędy i pozdrawiam ;)

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 36

Rankiem obudziłam się w objęciach chłopaka. Było około 6 rano, więc wolnym spacerkiem ruszyliśmy w stronę naszego osiedla. Otulona jego ramieniem byłam szczęśliwa i czułam, że naprawdę żyje pełnią. W mgnieniu oka znaleźliśmy się pod moim domem. Pożegnałam go namiętnym buziakiem, gdy minęłam już próg drzwi, zawołał mnie.
- Nie zapomnij zapytać rodziców o nasz wyjazd nad morze.
- Wiem, pamiętam.
- Wpadnę po południu, kocham cię.
- Ja ciebie też.
Weszłam do domu i od razu skierowałam się w stronę mojego miękkiego łóżka, za którym co jak co się stęskniłam, gdyż spanie na ziemi i kocu nie należało do najwygodniejszch. A potrzebowałam jeszcze kilku godzin snu, bo niewyspana Emi równa się zła Emi.
Obudził mnie jakiś delikatny dotyk na policzku, przestraszona szybko podniosłam się, opierając łokciami i łóżko. Na szczęście przede mną stał nikt inny jak Olaf.
- Przepraszam, nie chciałem Cię przestraszyć - przybliżył się do mnie, lekko muskając moje usta.
- Co ty tu robisz? Miałeś być dopiero po południu.
- Kochanie już jest po 15.
- Coo? Już tak późno? Położyłam się tylko na chwilę.
- Widocznie spanie na twardej ziemi ci nie służy.
- Nie ważne jak, ważne że z tobą. - tym razem to ja złączyłam w jedność nasze usta. Olaf wskoczył do mnie pod kołderkę i mocno się do mnie przytulił. Niestety ja szybko wyślizgałam się z jego uścisku, zabierając świeże ubrania i pokierowałam się w stronę łazienki.
- Czekaj tu na mnie, postaram się szybko wrócić.
- Mogę iść z tobą? - zrobił minę jak kot ze shrek'a, powoli zbliżając się w stronę drzwi łazienkowych, na których się opierałam.
- Proszę, będę grzeczny obiecuje. - wyszeptał mi wprost do ucha, kładąc rozgrzane ręce na moich biodrach.
- Kusząca propozycja, ale jednak nie skorzystam. - wystawiłam mu język i szybko zniknęłam za białymi drzwiami, zamykając mu je przed nosem.
- A mogło być tak fajnie. - szepnął sobie pod nosem
- Słyszałam - krzyknęłam z za drzwi.
- Miałaś usłyszeć. - już nic nie odpowiedziałam, tylko zanurzyłam swoje ciało w gorącej wodzie. Uwielbiam takie długie kąpiele. Od kąt pamiętam była to najlepsza forma na odprężenie się, ale tym razem musiałam się pośpieszyć, bo chłopak mojego życia czeka na mnie za ścianą.
Po jakieś pół godziny wyszłam z łazienki gotowa, czyli ubrana, uczesana i z lekkim makijażem. Zastałam Olafa leżącego na łóżku z laptopem na kolanach.
- No ile można czekać, dłużej się już nie dało.? - udawał obrażonego, spoglądając na mnie odrywając wzrok od ekranu laptopa.
- Nie marudź, śpieszyłam się specjalnie dla ciebie. - usiadłam obok niego.
- A chciałem wejść z tobą i cię pośpieszyć to ty nie chciałaś.
- Taa wyobrażam sobie jak by to się skończyło.
- Jak? chętnie posłucham? - a na jego twarzy od razu zagościł ten jego podstępny uśmieszek i błysk w oku.
- Ty już dobrze wiesz jak.
- Ty, ja, wanna, gorąca kompiel, piana, pocałunki, pocałunki i jeszcze raz pocałunki.
- Przepraszam, że wyciągam cię z tych marzeń, ale musimy porozmawiać o naszym wyjeździe i uzgodnić co nie co zanim powiem moim rodzicą.
- A więc tak : Możemy tam jechać kiedy tylko chcemy, musimy tylko dwa dni wcześniej zadzwonić do mojej ciotki, aby wynajęła nam domek letniskowy niedaleko jej domu, bo u nich się nie zmieścimy. Nie zaprzeczam, że cieszy mnie ten fakt, choć rodzicą nie musisz go ujawniać.
- Okej cieszę się, że wszystko już załatwiłeś, tylko jak tam dojedziemy?
- Jeśli zdecydujemy się jechać za tydzień to możemy zabrać się z moim kuzynem i jego dziewczyną, a jeśli nie to pociągiem.
- Nie lubię jeździć naszymi polskimi pociągami, więc wolałabym jednak z twoim kuzynem.
- Nie ma sprawy, musimy więc jechać za 7 dni.
- Im wcześniej tym lepiej. Już nie mogę się doczekać tych dwóch tygodni spędzonych z tobą w tak pięknym miejscu.
- Ja też, to co idziemy do twoich rodziców po informować ich o wszystkim?
- Tak, chodźmy.
Zeszliśmy na dół, rodzice siedzieli w salonie oglądając jakiś film w tv. Usiedliśmy obok nich na kanapie. Oboje skierowali na nas dość dziwny wzrok.
- Mamo muszę wam coś powiedzieć, to znaczy po informować. - Na twarzy mamy pojawiło się zaniepokojenie, na taty zresztą też.
- Wpadliście tak? - wystrzelił całkiem poważnie tata, mama tylko na niego spojrzała
- Coo ? Nieee, skąd w ogóle przyszło ci to do głowy? - spojrzałam na siedzącego obok mnie Olafa, równie zdezorientowanego co ja.
- Bo przychodzicie tu tacy przejęci i jeszcze do tego te słowa " musimy wam coś powiedzieć" oznaczają one tylko jedno.
- Tato weź no, to na pewno nie ciąża.
- Więc o co chodzi? - tym razem odezwała się mama.
- Ciotka Olafa zaproponowała nam wyjazd do niej nad morze i chciałam was spytać czy mogę jechać?
- Ja ci pozwalam, ale ostatnie słowo należy to taty - powiedziała mama, spoglądając na ojca
- Więc jak?
- No zgadzam się, ale pod jednym warunkiem... muszę odbyć poważną rozmowę z Olafem.
- Dobrze proszę pana.., i obiecuję panu, że zaopiekuje się pańską córką i nie pozwolę, aby jej się coś stało.
- Dobrze, a teraz Emi idz z mamą do kuchni przynieść jakiś sok czy coś, a ja sobie porozmawiam z twoim chłopakiem.
Jak też powiedział tata, tak zrobiłyśmy. Ciekawiło mnie tylko co on chce mu powiedzieć, o czym rozmawiać. Niestety nic nie zdołałam usłyszeć z ich rozmowy. Muszę czekać, aż skończą i Olaf mi opowie co wciskał mu mój ojciec. Znając jego znów wypali z jakimś tekstem nie na miejscu, ale co mam się dziwić, w końcu jego jedyna córka wyjeżdża z chłopakiem na wakacje, ma prawo się o mnie martwić.

- Więc o czym rozmawialiście - spytałam o już, gdy siedzieliśmy w moim pokoju.
- Oj, nic ważnego kotku.
- To skoro nic ważnego to możesz mi powiedzieć. - dalej próbowałam go zmusić do mówienia, w końcu mi się udało.
- Mam cię pilnować jak własnego oka w głowie. I poinformował mnie, że jeśli ci się coś stanie to osobiście "ukręci mi głowę". Twój ojciec momentami jest naprawdę straszny, więc muszę na ciebie wyjątkowo uważać. - zaśmiał się, bawiąc kosmykami moich włosów. Wybuchłam śmiechem.
- Tylko tyle? Długo rozmawialiście.
- No pytał się jeszcze o nasze sprawy no wiesz... czy się zabezpieczamy i takie tam..
- Co? poważnie mówisz? i co mu opowiedziałeś?
- Prawdę, ze jeszcze tego nie robimy. Wiesz nie wstydzę się mówić o tych sprawach, ale rozmawiając z twoim ojcem nieźle się speszyłem.
- Przepraszam za niego.
- Spoko, rozumiem go. Po prostu się o ciebie martwi i nie chce, aby stała ci się krzywda, lub nie planowana ciąża.
- Ej, nie naśmiewaj się już. - uderzyłam go w ramie, on jednak na to mocno mnie przytulił.




Przepraszam, że znów tak długo nic się tu nie pojawiało,
ale sami wiecie... są wakacje. ;)
Rozdział jakiś taki nijaki ;c 
Pozdrawiam i do następnego ;)
A tak wgl czyta to jeszcze ktoś? ;x

poniedziałek, 23 lipca 2012

Rozdział 35.

Minął już tydzień od kąt Radek dosłownie mnie znienawidził. Jest mi z tym ciężko, ale nic nie mogę z tym zrobić. Pozostaje mi jedynie czekać i wierzyć, że kiedykolwiek mi wybaczy, bo mimo wszystko nadal pozostanie w moim sercu jako jedna z ważniejszych osób w moim życiu. Był ze mną w tych najtrudniejszych chwilach, więc i ja też chciałabym odwdzięczyć mu się tym samym, lecz on nie pozwala mi na to. W sumie to mu się nie dziwie, sama pewnie postąpiłabym tak samo na jego miejscu. Wiem tylko tyle, że jego stan znacznie się już polepszył i, że za tydzień wychodzi ze szpitala.  No tak już od dwóch dni trwają wakacje, z czego bardzo się cieszę. Wczoraj obowiązkowo uczciliśmy rozpoczęcie wakacji. Dużo z wczorajszej nocy nie pamiętam, ale wiem że impreza była w dechę. Może troszkę przesadziłam z alkoholem, ale na szczęście mam swojego „anioła stróża”, który nie opuszczał mnie nawet na krok. Zrozumiał, że chciałam choć na chwile zapomnieć o ostatnich przykrych wydarzeniach, więc nie ingerował zbytnio w to ile pije. Wiem, że to nie rozwiązanie, ale miło było poczuć choć na chwile ulgę. A i zapomniałabym dziś mija dokładnie miesiąc od kąt jesteśmy razem z Olafem. Ciekawe czy będzie o tym pamiętał. Jak oparzona wstałam z łóżka, uświadamiając sobie, że nie mam dla niego żadnego prezentu z tej okazji. Nigdy czegoś takiego nie obchodziłam, ale tym razem postanowiłam uczcić tą okazję. Wybrałam numer do Agi.:
- No co jest.? - zapytała zaspanym głosem, jest 12 więc też nie źle musiała wczoraj zabalować.
- Musisz mi pomóc.!
- Co? W czym? 
- Za pół godziny u mnie. 
- Dobra.
Szybko się ogarnęłam i siedziałam już na dole koło Maksa, który szukał jakiegoś sensownego programu u tv. Po jego stanie można wy wnioskować, że też należycie uczcił pierwszy dzień wakacji.
- Ej brat, co chciałbyś dostać od swojej dziewczyny na 1 miesiąc bycia razem? 
- Nie wiem, nie zawracaj mi teraz głowy.
- No proszęę pomyśl.!
- Najlepiej to wspólnie spędzoną razem noc, ale ty jesteś na to za młoda, więc nie wiem, może jakieś
perfumy, bluzę, cokolwiek.
- Haha bardzo śmieszne
Po jakimś czasie w końcu pod moim domem pojawiła się Aga.
- Co jest tak ważnego, że zrywasz mnie z łóżka po takim melanżu? - zapytała z kwaśną miną. 
- Muszę kupić coś Olafowi na naszą pierwszą miesięcznie. 
- I tylko po to mnie tu ściągnęłaś? A zresztą dobra, chodź. 
- Dziękuję.
Po godzinie poszukiwań zdecydowałam się na perfumy, których zapach od razu powalił mnie na ziemie. W drodze powrotnej, słuchałam opowieści Agi na temat wczorajszej imprezy i przyznam, że momentami powinnam się za siebie wstydzić, ale co tam raz się żyje. Ale na szczęście nie tylko ja miałam takie odpały.  Kiedy byłam już w domu, zadzwonił do mnie mój kochany Olaf i powiedział, że zabiera mnie gdzieś wieczorem. Także mam nadzieje, że to będzie udany wieczór. Zjadłam szybki obiad i zabrałam się za szykowanie. Zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w jeansowe szorty i granatowy top, a na nogi wrzuciłam trampki. Miałam jeszcze sporo czasu, więc wzięłam laptopa i sprawdzałam portale społecznościowe. Na facebook'u kilak powiadomień i wiadomości, które szybko ogarnęłam. Kiedy kończyłam, w moim pokoju pojawił się Olaf. Przywitaliśmy się długim i namiętnym pocałunkiem. 
- To jakie plany na dziś? - zapytałam 
- Niespodzianka 
- Ej no weś wiesz, że nie lubię niespodzianek.
- Ale ta ci się spodoba, zobaczysz.
- Uparciuch.!
- A ty musisz wszystko wiedzieć, co?
- Oczywiście. - pokazując mu przy tym mój uśmieszek, choć i tak wiedziałam, że nic wcześniej się nie dowiem. 
- A właśnie, mam coś dla ciebie. - wręczyłam mu starannie zapakowane pudełeczko, w którym były perfumy, które wcześniej wybrałam razem a Agą. 
- Pamiętałaś, dzięki i muszę ci przyznać, że masz gust, bo sam niedawno oglądałem dokładnie takie same i
zamierzałem je sobie kupić.
- A widzisz, byłam szybsza.
- Okej, chodźmy już, bo się spóźnimy. - chwycił mnie za rękę, niemal wybiegając z pokoju. Kierowaliśmy się w stronę obrzeży miasta. Znałam tą drogę, prowadzi ona do miejsca, z którego jest piękny widok na cały Kraków, to miejsce w którym tak dużo dowiedziałam się o Olafie i tam po raz pierwszy nasze usta złączyły się w pocałunku. Tuż pod pagórkiem zatrzymał mnie i związał mi na głowie chustę, abym nic nie widziała. Prowadził mnie teraz mocno trzymając za rękę. Gdy stanęliśmy, zorientowałam się, że jesteśmy już na miejscu. Delikatnie ściągnął opaskę z głowy. Moim oczom ukazał się zdumiewający widok, nie ten na panoramę miasta, tylko ten pod wielkim i starym drzewem. Znajdował się tam ogromny koc, wraz z świecami i różnymi smakołykami. A co najlepsze, na jednej zwisającej gałęzi drzewa, wisiały dwa długie sznury, do których przymocowana została deseczka.Tworząc huśtawkę. Pamiętał jak kiedyś mówiłam, że przydała by się tutaj taka, a on zrobił ją specjalnie dla mnie.
- Jej, jak tu pięknie, sam to wszystko przygotowałeś? - spytałam, dalej oszołomiona tym wszystkim.
- Tak, specjalnie dla nas.
- Dziękuję.- rzuciłam mu się na szyję, a następnie od razu wskoczyłam na huśtawkę. Olaf od razu pognał za mną popychając, abym unosiła się coraz to wyżej. Gdy miałam już dość i zaczęło robić mi się nie dobrze, przenieśliśmy się na koc. Robiło się już ciemno, więc chłopak zaświecił świece, których było mnóstwo i znajdowały się w naprawdę przeróżnych miejscach, ale to przecież jest Olaf on ma tak zawsze. Zajadaliśmy się przeróżnymi owocami i słodyczami, popijając wszystko sokiem pomarańczowym, który tak oboje uwielbiamy. Muszę przyznać, że spisał się bardzo dobrze. I za to właśnie go kocham, stara robić się wszystko co tylko może, aby mnie uszczęśliwić.
- Chciałabym zostać tu całą noc.. 
- No i zostajemy.
- Ale jak to? 
- No co się dziwisz? To ma być romantyczna noc, a nie tylko wieczór moja kochana. Myślisz, że tak wcześnie bym cię stąd wypuścił? Zbyt długo to przygotowywałem.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem i ja ciebie też kocham. - po czym wtuliliśmy się w siebie.  
- I to jeszcze nie koniec niespodzianek. - powiedział po chwili ciszy
- Co ty znowu wymyśliłeś? 
- Jedziemy na wakacje.! - prawie aż podskoczył z radości.
- Ale przecież mówiłeś, że w tym roku musimy zostać tutaj.
- Ale udało mi się to zmienić. Pojedziemy nad morze do moich dziadków. Co ty na to? 
- To wspaniale.! Kiedy jedziemy i na jak długo?
- Możemy nawet jutro i na ile tylko chcemy.
- Jesteś cudowny, zapowiadają się świetne wakacje i caluśkiej spędzone z tobą.
- Też się cieszę. 
Długo jeszcze rozmawialiśmy, w pewnym momencie chciałam wracać do domu, bo zrobiło się cholernie zimno, ale jak zwykle Olaf mnie zaskoczył wyciągając nie wiem z kąt jeszcze jeden koc, którym dokładnie się otuliliśmy. Cudowne uczucie leżeć z ukochaną osobą w środku nocy, obserwując rozgwieżdżone niebo i setki latających w koło świetlików. Lecz najlepsze jest, że ma się z kim spędzać tak romantyczne chwile z osobą, która naprawdę kocha i zrobi wszystko dla naszego dobra. 


____________________________________________________________________________________
Znów, długo musieliście czekać na nowy rozdział,
ale wiecie no, dużo spraw na głowie i takie tam.
Nie będę was zanudzać ;)
Chyba pomału powraca do mnie wena.
Mam nadzieje, że się podoba.
Pozdrawiam <3

niedziela, 8 lipca 2012

Rozdział 34


- Ale... -zaczęłam oszołomiona jego zachowaniem.
- Nie rozumiesz?! Nie chce cię widzieć.
- Ale, Radek ja...
- Jak mogłaś tak kłamać zaraz po tym jak się wybudziłem? Myślałaś, że nigdy sobie nie przypomnę i i nie będziesz mi musiała nic wyjaśniać?
- To nie tak...
- A jak? wytłumacz bo nie rozumiem?
- Chciałam ci powiedzieć, ale bałam się.... bałam twojej reakcji.
- No tak przecież lepiej kłamać.
- Przepraszam.
- Wiesz co? Wsadź sobie te twoje przeprosiny, nie chce cię więcej znać. A wiesz czego najbardziej żałuje? Tego, że cię kiedykolwiek poznałem i zakochałem i nadal kocham. - jego słowa zabolały, powodując spływanie słonych kropli po rozgrzanych policzkach.
- Ja... przepraszam. 
- A i jeszcze jedno, podziękuj swojemu chłoptasiowi za odświeżenie mi pamięci.
- Co Olaf ma z tym wspólnego?
- Niech sam ci wyjaśni, a teraz nie chcę cię już widzieć.!
Wybiegłam z sali jak najszybciej tylko potrafiłam, potykając się o własne nogi. Szloch zmienił się w rozpaczliwy ryk. Usiadłam na ławce przed budynkiem szpitala, chowając głowę w dłoniach. Rozmyślałam o tej całej chorej sytuacji. Przecież chciałam mu powiedzieć prawdę, więc nie wiem dlaczego tam mnie to zabolało. Może dlatego, że sama miałam mu o tym powiedzieć. Właśnie Olaf... ciekawe czy Radek mówi prawdę i Olaf powiedział mu wszystko? Ale jaki miał by w tym cel? Wiem jedno, muszę się tego jak najszybciej dowiedzieć. Przy dużym rękawem bluzy otarłam oczy i ruszyłam dowiedzieć się prawdy. Nie zastałam go w domu, wiedziałam gdzie może teraz być. Zawsze chodził w to miejsce kiedy miał coś ważnego do przemyślenia, ale co trapiło go tym razem? chcąc jak najszybciej się tego dowiedzieć szybko znalazłam się w miejscu na pewnym pagórku z którego był przepiękny widok na panoramę Krakowa. Tak jak myślałam zastałam go tam siedzącego na ławce pod starym klonem, wpatrzonego nieruchomo w punkt przed siebie. 
- Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytał, gdy tylko wyczuł moją obecność. 
- Za dobrze cię znam - usiadłam obok niego
- Dlaczego to zrobiłeś? - wydusiłam z siebie po dłuższej chwili ciszy, nie patrzyłam na niego skupiałam swój wzrok przed siebie. 
- Bałem się...
- Czego ?
- Tego, że mi cię odbierze. - spojrzał prosto w moje oczy, swoimi zaszklonymi tęczówkami.
- Kochanie, rozmawialiśmy już o tym setki razy. Powinieneś mi zaufać.
- Wiem... ale to było silniejsze ode mnie, nie mogłem sobie poradzić z myślą, że mógłbym cię stracić. 
- Nigdy mnie nie stracisz, zrozum to w końcu. Kocham cię i nikt, ani nic tego nie zmieni. - ujęłam jego twarz w dłonie, leciutko gładząc palcem jego policzek. 
- Wiedziałem, że o odwiedzasz i czułem, że nadal jest dla ciebie ważny. Wczoraj widziałem, że przyszłaś od niego i było coś nie tak. Więc wieczorem postanowiłem go odwiedzić, dowiedziałem się wszystkiego o jego stanie, a gdy wszedłem do jego sali o dziwo mnie rozpoznał, wiedział kim jestem, a zresztą coraz więcej sobie przypominał. Kazałem mu się od ciebie odczepić myślał, że jesteście razem. Więc wyjaśniłem mu wszystko po kolei. Najpierw myślał, że zmyślam, ale po chwili zaczął przypominać sobie pojedyncze sytuacje, aż w końcu doszedł do sedna. Wkurzył się i zaczął wyzywać cię od najgorszych. Myślałem, że jak mu wszystko powiem to będzie lepiej. Przepraszam, wiem że źle zrobiłem, ale nic na to nie poradzę, że jestem o ciebie cholernie zazdrosny, a zwłaszcza jeśli chodzi o niego. 
- Rozumiem, ale mogłeś ze mną o tym porozmawiać. Nie sądzisz, że lepiej by było jakby dowiedział się całej prawdy ode mnie, a nie od ciebie? 
- Teraz to wiem, najpierw zrobiłem, a później pomyślałem.
-Teraz już trudno, ale następnym razem nie rób niczego za moimi plecami, a jeśli coś będzie nie tak, to po prostu mi o tym powiedz, okej?
-Obiecuje. - i złożył lekki pocałunek na moich ustach – Wiesz, jesteś dla mnie wszystim, bez ciebe moje życie nie miało by najmniejszego sensu. Zakochałem się w tobie do szaleństwa i nie pozwolę, aby ktokolwiek cię zkrzywdził, albo mi ciebie odebrał.
- Dziękuję. 

- To ja dziękuję, że spotkałem cię na swojej drodze życia, której nadałaś sens.
- Kocham cię - po czym wbiłam się w jego słodkie, a zarazem przesiąknięte dymem nikotynowym usta, które od dawna uzależniły mnie i są moim osobistym narkotykiem, którego pragnę coraz to bardziej.

Koło północy wróciłam do domu. Długo nie mogłam zasnąć, rozmyślałam nad tym wszystkim co aktualnie dzieje się w moim życiu, ten cały wypadek, który tak wszystko komplikuje. Gdyby nie on, to prawdopodobnie wszystko układało by się po naszej myśli. Zastanawiam się jak to teraz będzie między mną, a Radkiem. Chciałabym, abyśmy zostali przyjaciółmi, ale wątpię, żeby on tego chciał. Będę musiała z nim porozmawiać, lecz nie od razu. Muszę odczekać i dać mu czas na przemyślenie całej sytuacji, może w końcu zrozumie, że my nie mamy już wspólnej przyszłości. Na pewno spotka w swoim życiu nie jedną wyjątową dziewczyne, która będzie dla niego lepsza niż ja. Życzę mu tego z całego serca. Teraz moim obowiązkiem jest budowanie trwałego związku z Olafem, bo jest naprawdę wspaniałą osobą, którą pokochałam z całego serca.


_____________________________________________________________________________________
Najpierw chciałam was przeprosić z całego serducha,
że dopiero teraz coś nowego się tu pojawiło, ale naprawdę miałam ostatnio kilka problemów osobistych i nie miałam chęci, ani siły na pisanie czegokolwiek.
Ale postanowiłam być silna i się nie poddać, długo pisałam ten rozdział i nie podoba mi się,
ale stworzyłam go by znów wrócić do poprzedniego pisania. 
Mam nadzieję, że teraz rozdziały będą pojawiały się w miarę regularnie.
Nie ma to jak zacząć nieudanie wakacje, ale spinam dupsko i bawimy się na maksa, zostawiając
przykre sprawy za sobą. ;)
Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam <3 

czwartek, 14 czerwca 2012

Rozdział 33

Postanowiłam się przejść, by móc na spokojnie wszystko prze analizować. Nogi same zaniosły mnie do parku. Do parku w którym zawsze spotykałam się z Radkiem, gdy byliśmy jeszcze parą. Usiadłam na "naszej" ławce wpsominając wszystkie dobre chwile. Na samą myśl uśmiech pojawił mi się na twarzy, mieszany ze słonymi łzami spływającymi po rozgrzanym policzku. To dziwne, ale przez myśl przeszła mi chęć wrócenia do Radka, lecz szybko ją rozwiałam. Przecież wcale tego nie chciałam, nie chcę Radka, nie mogę chcieć go znów. To głupie... Wszystko się tak okropnie skomplikowało, pomieszało. A ja sama nie wiem czego tak naprawdę pragnę. A może jeszcze nie dorosłam do miłości? Może to nie mój czas? Ta chwilowa chęć ponownego bycia z Radkiem to na pewno tylko współczucie, które powstało w moim sercu po zobaczeniu tego co go spotkało z mojej winy. Tak, to na pewno współczucie i nic więcej.
Wstałam z ławki kierując się w stronę domu Olafa, miałam ogromną ochotę wbić się beztrosko w jego miękkie usta. Wcześniej wstąpiłam jeszcze do kiosku po paczkę papierosów. Ostatnio zaczęłam ich coraz więcej palić. Stały się one moim lekiem na stres. Tak więc wypaliłam jednego i znalazłam się tuż pod domem chłopaka. Poprawiając swoje niezdarnie ułożone włosy w szybie drzwi wejściowych, lekko w nie zapukałam. Otworzyła mi je jego mała siostrzyczka, krzycząc przy tym
- " Emiś pszyśła" - haha uwielbiam ją, ona zresztą chyba też darzy mnie sympatią. Z za dziewczynki pojawiła się mama Olafa informując mnie, że chłopak jest u siebie w pokoju. Pani Marta oczywiście wie, że jesteśmy razem z Olafem i bardzo ciepło to przyjęła. Twierdzi, że dzięki mnie Olaf się zmienił, oczywiście na lepsze. I życzy nam jak najlepiej. Polubiłam ją od samego początku, jest naprawdę miłą osobą i mimo wszystkiego co spotkało ją w życiu potrafi się cieszyć z każdej rzeczy. Nie widać po niej tego co przeszła ze swoim mężem pijakiem.
Powoli weszłam do jego pokoju, oczywiście nie pukając. Zastałam go siedzącego przy stosie książek.
- No nie wierzę, ty się uczysz.!
- Śmiej się śmiej, ale nie wiem czy wiesz, że za trzy tygodnie koniec szkoły i muszę poprawić te cholerne oceny.
- Tak wiem, ale damy radę. - usiadłam obok niego na łóżku. - Nawet nie przywitasz się ze mną? - zapytałam z obrażoną miną. - dopiero teraz po raz drugi i oderwał głowę od książki, spoglądając mi prosto w oczy ze swoim cwaniackim uśmieszkiem na twarzy. Przyznam, że wygląda wtedy naprawdę seksownie.
Rzucił książkę w kąt łóżka i zbliżył twarz do mojej, składając na moich ustach czułe pocałunki.
- I co może być? - zapytał, gdy już skończył
- No, nie popisałeś się dzisiaj. - lubię go drażnić, staje się w tedy taki dokładny i chce wykonać coś jak najlepiej.
- Sama tego chciałaś. - po czym rzucił się na mnie tak, że znajdowałam się pod jego ciałem, obdarzona długimi i gorącymi pocałunkami. Wywoływało to na moich ustach ogromny uśmiech, moje ręce powędrowały na jego plecy, a później mierzwiły już jego idealnie ułożone włosy, a jego zaś pieściły każdy kawałek mojego rozgrzanego ciała. Z całowania ust przerzucił się do pieszczenia ustami mojej odkrytej szyi. Po moim ciele przeszły ciarki,a z każdym jego kolejnym muśnięciem czułam, że jeszcze bardziej go kocham. Tak, właśnie tego teraz potrzebowałam, tej jego bliskości i poczucia, że czuje do mnie coś naprawdę wyjątkowego. Niespodziewanie przerwała nam mała Karolinka wpadając jak strzała do pokoju, oczywiście nie pukając. Szybko odskoczyliśmy od siebie, pośpiesznie poprawiając swoje ubrania, by mała niczego nie spostrzegła.
- "Fuuuj.! Mamo oni ssię cajowali.! - krzyknęła na cały głos, na co my wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.
Pani Marta przyszła po nią i zabrała ją z pokoju. Wychodząc rzuciła tylko krótkie " Bądcie grzeczni " i wyszła, trzymając małą na rękach.
- To na czym skończyliśmy? - zbliżał się do mnie jednocześnie pokazując swoje śnieżnobiałe zęby.
- A ty czasem nie miałeś się uczyć?
- Pieprzyć naukę, mam teraz ważniejsze sprawy do roboty. - i znów nasze usta złączyły się w całość.
Tym razem przerwałam tą magiczną chwile uderzając go książką, która leżała gdzieś koło nas.
- Ałaa.! Za co to? - zapytał masując się po ramieniu
- Masz się uczyć i zdać tą majce, bo nie mam zamiaru uczyć cię całe wakacje na poprawkę.
- Najpierw siłą odciągasz mnie od książek, a teraz kiedy zrobiło się naprawdę przyjemnie każesz mi się uczyć. Jesteś okropna.
- Tak, tak też cię kocham.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. - jeszcze raz musnął moje usta po czym grzecznie wzięliśmy się do nauki.
Po dwóch godzinach tłumaczenia mu równań, w końcu załapał i wyszliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o wszystkim, świetnie się przy tym bawiąc. Znów było tak jak kiedyś. Nie mogę z tego zrezygnować, a zwłaszcza z Olafa. Muszę przetrwać ten trudny okres, by potem znów mogła być szczęśliwa i cieszyć się z każdych chwil spędzonych u boku Olafa. To niewiarygodne jak jego uśmiech potrafi mnie cieszyć i jednocześnie poprawiać cały nastrój nawet jeśli był naprawdę do bani.

Następnego dnia grzecznie poszliśmy do szkoły. W sumie długo nas tam nie było, ze względu na wypadek Radka, chodziłam do szkoły sporadycznie. Oczywiście nie obeszło się bez narzekań nauczycieli na moją osobę, że stałam się nieodpowiedzialna, pogorszyłam się w nauce i takie tam ich ględzenie. Przestałam być grzeczną i poukładaną nastolatką, zaczęłam się cieszyć życiem i czerpać jak najwięcej z życia. W końcu młodym jest się tylko raz. Jeszcze będę mieć czas na bycie porządną, teraz korzystam z życia na całego. Zawdzięczam to mojemu Olafkowi, który właśnie zdał majce i cieszy się z tego jak głupi.
Po szkole siedziałam z Olafem, Agą i Aleksem na dachu pewnego bloku, z którego widok był naprawdę przepiękny. Tak, Aleks kilka dni temu wyszedł z odwyku, i z Agnieszką są razem. Dawno z nią nie rozmawiałam więc poprosiłam ją na słówko. Odeszłyśmy od chłopaków by nie słyszeli naszej rozmowy.
- I jak tam z wami?
- Wiesz Aleks jest naprawdę wspaniały, wiem o co ci chodzi, ale on się zmienił. Wierzę mu.
- Rozumiem, ale wiesz jaką miał przeszłość.
- Nie zapominaj, że twój Olaf też brał.
- Proszę cię, nie porównuj Olafa do Aleksa.
- A skąd wiesz, że Olaf nie był taki sam? Nie znałaś go przecież wcześniej.! - uniosła się, a ja chciałam przecież na spokojnie porozmawiać.
- Nie chce się z tobą kłócić, nie chce tylko abyś przez niego cierpiała.
- Aleks poszedł na ten odwyk dla mnie rozumiesz? Wiesz jak było mu ciężko? Ale dał radę dla mnie. Po raz pierwszy czuję, że chłopak naprawdę coś do mnie czuje. Popatrz na niego, to zupełnie inny chłopak. Oczywiście liczę się z tym, że może do tego wrócić, ale będę robić wszystko by więcej nie wziął tego gówna. Obiecał mi, że dla naszej miłości wyjdzie z tego. Za maską tego sukinsyna, który ćpał kryje się naprawdę uczuciowy chłopak, który w życiu przeszedł już dożo i nie jest już dzieciakiem. Poważnie myśli o naszym związku.
- Nie wiedziałam o tym, życzę wam jak najlepiej, ale pamiętaj jeśli cię skrzywdzi to nie ręczę za siebie.
- Haha, okej. Wracajmy do nich.
Siedzieliśmy jeszcze tak chwilę, po czym każdy ruszył w swoje strony, oczywiście ja poszłam razem z Olafem.
Wpadłam do domu, by się odświeżyć i przebrać, bo na śmierć zapomniałam, że miałam odwiedzić dzisiaj Radka. Przyznam, że nie bardzo chcę do niego iść, ale obiecałam mu. W drodze, myślałam co mu powiem, chcę to raz na zawsze wyjaśnić. Choć tak naprawdę, cholernie się boje tego jak zareaguje. Przekraczając próg jego sali, dostrzegłam go zamyślonego i wpatrującego się w jeden punkt za szarym oknem.
- Cześć. - przywitałam się, stojąc przed chłopakiem. Nawet na mnie nie spojrzał, zaniepokoiło mnie to trochę. - Ej, co się dzieje? zawołać lekarza? - chwyciłam o lekko za rękę, gwałtownie ją odsunął, zwracając głowę w moim kierunku. Patrzył na mnie z ogromnym gniewem w oczach, wymieszanym z żalem.
- Wynoś się stąd! - prawie, że krzyknął.


No i jest kolejny, trochę dłuższy.
Zawiewa nudą, ale nie zawsze będzie się coś ciekawego działo.
A wy jak myślicie? 
Przepraszam za błędy i pozdrawiam ;)


piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 32

Co? jak to możliwe, że nie wie kim jest. Nie może mieć amnezji teraz kiedy wszystko miało się układać i iść w jak najlepszym kierunku. Zdezorientowanym wzrokiem patrzyłam to raz na nic niepamiętającego chłopaka, a stojącego obok lekarza. W żaden sposób nie dochodziło to do mnie. Czas nieubłaganie się dłużył, a w rzeczywistości minęło zaledwie kilka sekund.
- To normalne, chwilowa utrata pamięci często występuje po tego tupu urazu. Proszę się nie martwić, za kilka dni może tydzień pacjent odzyska przytomność.
- Nazywasz się Radek, miałeś wypadek. Potrącił cię kierowca, przez 2 tygodnie twój organizm trwał w śpiączce. Teraz już jest wszystko dobrze, pamięć za kilka dni powróci, a teraz musisz wypoczywać, by twój organizm znów nabrał siły. - tym razem lekarz zwrócił się do chłopaka, który uważnie starał się go słuchać i zapamiętywać każde z wypowiedzianych w jego kierunku wyrazy.
Mężczyzna w białym fartuchu rozkazał mi opuścić salę i wrócić za kilka dni, bo moja obecność tutaj przy nim jest zbędna, a może mu tylko namieszać w głowie. Choć moje zdanie jest zupełnie odmienne, lecz postanowiłam się pod porządkować. Skoro lekarz uważa, że tak będzie dla nie lepiej to jestem w stanie na to przystąpić. Ostatni raz spojrzałam w jego kierunku i ruszyłam w stronę białych drzwi.
- Emily... - usłyszałam ściszony głos Radka, który był jak najbardziej niepewny
- Radek, pamiętasz mnie? - podeszłam do jego łóżka, z wyraźnym uśmiechem na ustach i zaszklonymi od szczęścia oczami.
- Chyba tak... zresztą sam nie wiem, ale czuje, że coś mnie z tobą łączy, a usta same wypowiedziały twoje imię. To dziwne, że nie wiem kim sam jestem, a coś w środku podpowiada mi twoje imię Emily... - ucieszyły mnie jego słowa, lecz nie byłam w stanie wypowiedzieć jakiegokolwiek słowa. Bo miałam mu niby powiedzieć, że byliśmy razem szczęśliwi, kochaliśmy się po czym tak go zraniłam, zostawiając samego w taki podły sposób? Nie nie mogłam, przynajmniej nie teraz... najpierw musi odzyskać całkowicie pamięć. Jedynym gestem na jaki było mnie w tym momencie stać to chwycenie go za rękę i ja najmocniejsze ściśnięcie. Po chwili ciszy, znów zaczął mówić.
- Nie wiem co wcześniej nas łączyło, ale gdy cię widzę coś chwyta mnie za serce. Nie mogę odczytać czy wyraża ono dobre czy złe uczucia względem ciebie. Przed oczami przelatują mi nic nie mówiące obrazy, na których za każdym razem jesteś ty. Sam nie wiem co o tym myśleć.... - przerwał na chwilę, przymróżając oczy jakby chciał coś dogłębnie zanalizować i wyczuć jak najwięcej panujących uczuć. - Zaraz.... coś sobie przypominam...jest noc, widzę jakąś całującą się parę, lecz nie widzę ich twarzy, potem silne uderzenie.  - rozpłakałam się, a jednak wszystko sobie przypomina, będę musiała mu powiedzieć, jeśli zapyta.
- To pewnie musiało być przed wypadkiem. - mówiłam przez łzy.
- Ej dlaczego płaczesz? Powiedziałem coś nie tak? Proszę nie płacz, bo gdy widzę spływające po twoim policzku słone łzy, to jakby moje serce krzyczało i o wszystko się obwiniało.
- Wszystko okej, po prostu cieszę się, że coś sobie przypominasz.
- Czy my byliśmy przyjaciółmi?
- Tak,w sumie to byliśmy i jeśli tylko będziesz tego chciał to nadal możemy nimi być.
- Dlaczego mógłbym nie chcieć?
- Nie wiem, tak po prostu.
- Nie martw się, odzyskam pamięć i wszystko będzie tak jak dawniej. Bo czuję, że byliśmy naprawdę świetnymi przyjaciółmi.
- Nic już nie będzie tak jak dawniej - powiedziałam prawie nie usłyszalnie, na szczęście nie dosłyszał tego co właśnie powiedziałam.
- Co mówiłaś?
- Że na pewno tak będzie.
- Wydawało mi się, że powiedziałaś coś innego, ale pewnie słuch też mi szwankuje. - po raz pierwszy od dłuższego czasu zobaczyłam na jego twarzy uśmiech, którego tak bardzo mi brakowało.
- Wiesz co, chyba już będę się zbierać pewnie jesteś zmęczony.
- Musisz już?
- No nie muszę, ale widzę, że jesteś zmęczony.
- No tak, widocznie dobrze mnie znasz. Przyjdziesz jutro?
- Tak, przyjdę. Obiecuję.
Jak najszybciej wyszłam przed szpital, suwając się po ścianie budynku na zimny chodnik. Płacząc przy tym jak małe dziecko, któremu właśnie odrebrano lizaka. Nie chce go okłamywać, a właśnie to robię nie mówiąc mu prawdy. Powinnam od razu mu powiedzieć o wszystkim co między nami się wydarzyło. Widzi we mnie tylko wspaniałą przyjaciółkę, a tak naprawdę byłam kimś więcej, byłam jego dziewczyną, którą kochał i nadal kocha z całego serca. Uświadomił mi to, a ja tak podle go potraktowałam, zaprzepaściłam wszytko co tylko mogłam. Chciałam wrócić i powiedzieć całą prawdę, lecz stchórzyłam po pierwszym roku, zabrakło mi siły a przede wszystkim odwagi, by spojrzeć mu w prosto w oczy. Może sam do wszystkiego dojdzie? Nie, to głupie przecież to żadne rozwiązanie. Muszę liczyć się z tym, że prędzej czy później będę musiała wyznać mu wszystko, tak wszystko bez żadnych kłamstw. Choć do łatwych zadań to nie będzie należało, lecz muszę zakończyć pewien etap swojego życia.


Najpierw chciałam was jak najbardziej przeprosić, że tak długo 
nic się tutaj nie pojawiało. Ale tak jak każdy mam też swoje życie,
o które teraz szczególnie muszę zadbać.Muszę uporządkować kilka spraw i
w końcu odpowiednio wybrać. Pisanie ostatnio mi nie szło,
a nie lubię pisać czegoś na siłę, bo potem mi się to szczególnie nie podoba.
Rozdział taki sobie. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam. ;)
Już prawie wakacje.!! ;) 

sobota, 26 maja 2012

Rozdział 31

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ:  

- Halo.? - odebrałam, gdy właśnie zostałam obudzona przez dzwoniącą komórkę.
- Szybko, przyjeżdżaj do szpitala! - usłyszałam po drugiej stronie, zdenerwowanego Kubę 
- Zaraz będę.!
Wybiegłam z domu, zarzucając na siebie przypadkowe ubrania, które znalazły mi się pod ręką. Po upływie kilkunastu minut biegłam już w stronę sali w której znajduje się Radek. Gdy znalazłam się pod salą ujrzałam wiele biegających w tą i z powrotem pielęgniarek, a także nerwowych lekarzy. Powstało straszne zamieszanie. Podbiegłam pod drzwi sali, tak jak myślałam lekarze stoją i robią niewidome rzeczy przy nieprzytomnym chłopaku. Zaczęłam panikować, a ciało odmówiło jakiegokolwiek posłuszeństwa. Z całymi mokrymi od łez policzkami wbiegłam do sali pełnej pielęgniarek. Nie docierały do mnie ich prośby opuszczenia sali. Krzyczałam, by mi go nie zabierano, by go ratowali. Uporczywe pielęgniarki zaczęły mnie szarpać w stronę drzwi. Nagle pikanie jakiejś maszyny zmieniło się w ciągły pisk, co mogło oznaczać tylko jedno. Jego serce przestało bić. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Nie wytrzymałam, straciłam przytomności i moje ciało wylądowało na zimnych kafelkach. Zdołałam jeszcze usłyszeć słowa starszego mężczyzny  'tracimy go' . Nie mogłam zrobić już nic, straciłam go. Chyba dobrze ze zemdlałam, nie czułam nic a zwłaszcza tego przerażającego bólu, który pulsował od serca w każdy najmniejszy kawałeczek mojego drobnego i ledwo trzymającego się ciała. 

Obudziło mnie jasne światło świecące na wprost mnie. Leżałam w szpitalnym łóżku, otulona białą kołdrą, która w ogóle nie była przyjemna lecz szorstka. Co wywołało ma moim ciele ciarki. Obok na krześle siedział Olaf, który od razu znalazł się przy mnie jak tylko dostrzegł, że się obudziłam.
- Co z nim? - pierwsze pytanie na które odpowiedź czekałam teraz najbardziej.
Ujął moją drobną dłoń w swoją nieco większą, wbił wzrok w ziemię. Dokładnie analizował każde słowo, które zamierzał zaraz wy powiedzieć.
- Miał chwilowe zatrzymanie serca, lecz lekarze opanowali sytuacje i już wszystko dobrze. Okazało się, że lekarze pomylili się w badaniach i dostał inne leki, które doprowadziły go do takiego stanu. Teraz jest już w porządku i powinien za kilka dni się wybudzić.
- dzięki bogu - słowa chłopaka uspokoiły mnie, choć zaniepokoiła mnie kwestia lekarzy, gdyby nie zaszło żadnej pomyłki pewnie dawno dochodził by już do siebie. Dobrze, że w porę się spostrzegli, choć mogło być i tak za późno.
Po godzinie wypościli mnie do domu, lecz ja wcale się tam nie wybrałam, tylko poszłam do Radka. Usiadłam obok na niskim krzesełku chwytając go za lodowatą dłoń. Ścisnęłam ją najmocniej jak tylko umiałam, miałam nadzieję, że poczuje mój gest. Oczy na sam widok jego nie ruszające go się, napełniały się słonymi łzami rozpaczy. Zaczęłam wymawiać długi monolog w nadziei, że usłyszy moje słowa i szybciej wyjdzie z tego stanu. Może to głupie, ale w tym momencie mogłam zrobić tylko tyle.
- Mam nadzieję, że mnie słyszysz. To ja Twoja.... znaczy Emily, pewnie poznajesz. Proszę Cię rusz to dupsko i wracaj tu do nas. Wszyscy za Tobą tęsknimy i z nie cierpliwością czekamy na Twój powrót tutaj, na ziemie. Miejsce zła, które wy żądza same krzywdy. Wieżę, że tam na górze jest o wiele lepiej niż tutaj bez bólu , ale wróć to jeszcze nie Twój czas. Jesteś młody i spotka cię w życiu jeszcze wiele dobrego. Masz przed sobą całe życie, które musisz w pełni wykorzystać. Masz talent, możesz zostać świetnym koszykarzem, zrobisz ogromną karierę, wiem to, czuję w sercu. Wieżę, że dasz radę, musisz... zrób to dla mnie proszę. Nie zasłużyłam na to by tak się z Tobą żegnać. Wiem, że to co zrobiłam było okropne i to przeze mnie tutaj jesteś, ale z głębi serca Cię przepraszam. Nic nie jest w stanie mnie wytłumaczyć, ale tak cholernie Cię proszę jeśli naprawdę coś dla ciebie znaczyłam to daj nawet najmniejszy znak, że mnie słyszysz i będziesz pragnął wrócić. Musisz wiedzieć, że się uda wiem, że tego chcesz. I jeszcze raz w z całego mojego bolącego serca Cię przepraszam.
Teraz pozostało mi czekać. Lecz nagle wydarzyło się coś co wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech. Wyczułam jak lekko poruszył palcem wskazującym, a później drugi raz.
- Doktorze.! - zawołałam, ściskając Radka i dziękując mu za ten ruch.
- Co się dzieje?
- Doktorze, poruszył dłonią, czułam to.
Podszedł do chłopaka, sprawdzając co i jak.
- To niesamowite. - mówił ze zdziwieniem dalej go badając. -  Wybudza się.
- To wspaniale.
Lekarz wykonywał swoje rutynowe czynności, a ja stałam obok nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. A może to moje słowa mu pomogły, może właśnie na nie czekał? Potrzebował ich. Miejmy nadzieje, że tak, lecz to mało ważne, ważne jest to, że odzyskuje przytomność.
- Halo, słyszysz mnie? Nie mów nic, kiwnij tylko głową na znak, że mnie rozumiesz. - lekarz zaczął swój monolog, gdy Radek tylko uchylił swoje oczy.  Długo czekał na ruch chłopaka, lecz w końcu udało mu się wykonać polecenie.
- Jesteś słaby, nie przemęczaj się nie próbuj nic mówić. Dam ci leki, znów zaśniesz by nabrać siły, a jutro poczujesz się już lepiej. - W dalszym ciągu mówił w jego kierunku, wstrzykując mu w węflon jakiś środek. Radek w ciągu kilku chwil znów zamknął oczy.
- Czy to konieczne? - zapytałam z lekkim grymasem na ustach
- Tak, jest bardzo słaby. Lepiej jak teraz będzie spał. Nie martw się, przyjść jutro na pewno będzie w stanie już rozmawiać. A teraz zmykaj do domu się wyspać, nie wyglądasz najlepiej.
- Dziękuję.
Wyszłam z sali, kierując się w stronę Olafa, który cały czas czekał na mnie na zewnątrz. Zaprowadził mnie prosto do łóżka, na które odraz padłam obdarowywując go całusem w usta, Szybko zasnęłam z uśmiechem na ustach i świadomością, że teraz będzie już tylko lepiej.

Z samego rana udałam się do szpitala. Tym razem bez Olafa, chciałam porozmawiać szczerze z Radkiem, w widok Olafa mógłby tylko pogorszyć jego sytuację. Gdy przyszłam chłopak jeszcze spał. Lekarz kazał mi natychmiast go powiadomić jeśli Radek się obudzi. Po jakiejś godzinie wrońcu zaczął się budzić. Lekarz znów wykonał swoje rutynowe czynności. Radek wyglądał już dziś o wiele lepiej, znów można było zauważyć w jego ciele życie.
- Gdzie ja jestem? - pierwsze pytanie chłopaka po przebudzeniu.
- Miałeś wypadek, jesteś w szpitalu.
Radek błędnie szukał czegoś wzrokiem po całej sali. Jego wzrok był taki zagubiony
- Kim pan jest? Kim ja jestem?..



No i co o tym myślicie? 

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 30

Do końca dnia czuwałam przy jego sali, czekając na jakikolwiek jego ruch, najdrobniejsze poruszenie ciałem. Nie doczekałam się. Ledwo trzymam się na nogach, Olaf cały czas przy mnie jest i wspiera jak tylko może. Za jego namową i prośbami wracamy teraz do domu, potrzebuję choć odrobinę snu. Przekraczając prób szpitala spotkaliśmy biegnących i zdenerwowanych rodziców Radka. Jego matka zatrzymała się przy mojej osobie, zaczęła na mnie krzyczeć przez łzy
- To twoja wina.! To dla ciebie chciał przyjechać.! A teraz leży w szpitalu, a ty zabawiasz się z innym.! - mimo, że zgadzałam się z jej zdaniem, zabolało tak cholernie. Poczułam jakby ktoś nożem zaczął walić mi w klatkę piersiową.
- To nie jej wina, Radka potrącił jakiś palant. Ona nie ma z tym nic wspólnego.! - usłyszałam za sobą, głos mojego ukochanego. Ukochanego? Czy jestem w tej chwili tego pewna? Nie wiem, lecz coś podpowiada mi tam w środku, że tak właśnie jest, lecz głowa krzyczy zupełnie co innego, sprzecznego z sercem. Al mniejsza teraz z tym. Pan Mikołaj, bo tak miał na imię ojciec Radka, odciągnął trzęsącą się kobietę w stronę szpitala, próbując ją uspokoić. Przecież to jego rodzice, mają prawo mnie tak traktować i mówić, te wszystkie wyzwiska w moją stronę.Na ich miejscu zachowałabym się pewnie tak samo.
Staliśmy już pod moim domem, Olaf odprowadził mnie do pokoju pilnując bym położyła się do łóżka. Ucałował w czoło z zamiarem wyjścia. W ostatniej chwili go zawołałam.
- Zostaniesz.?
- Oczywiście.
Zrobiłam mu miejsce obok siebie na łóżku, ten posłusznie wykonał moje polecenie i w kilka sekund leżał koło mnie, przytulając moje drobne ciało do swojego. Nie chciałam żadnych zbędnych słów, potrzebowałam tylko czyjeś bliskiej obecności.
Chłopak już dawno zasnął, a mnie męczyła bezsenność. Z braku jakichkolwiek sił zasnęłam. Śnił mi się tak, znów mogłam zobaczyć jego roześmianą twarz. Stał daleko, powoli zbliżaliśmy się do siebie. Głęboko spoglądał w moje przepełnione żalem oczy. Nawet nie wiem kiedy, odległość która nas dzieliła zmieniła się w kilku centymertowy odcinek. Chciałam złożyć na jego ustach namiętny pocałunek, lecz gdy zbliżałam usta do jego, gwałtownie się odsunął i znów dzieliła nas ogromna odległość. Wyraz twarzy zmienił się w ogromny gniew, a zarazem z wypisanym smutkiem. Jego ciało gwałtownie się zmieniało, przywierając jakieś nie stworzone kształty. Zaczął mnie gonić, zmienił się w jakiegoś okropnego potwora. Tak, to był koszmar. Swoimi krzykami obudziłam Olafa, który gwałtownie mną potrząsał bym wybudziła się z tego przerażającego snu. Ocknęłam się, podnosząc na łokciach oparłam swoje ociężałe ciało o ścianę. Moje czoło było całe z maleńkich kropelek potu. Mój towarzysz podał mi szklankę z zimną wodą i środki, które otrzymałam od pielęgniarki w razie zdenerwowania. Tłumiona kapsułkami szybko zasnęłam.
Obudziłam się koło południa, w nieco lepszym nastroju niż poprzednio. W kuchni czekało na mnie przygotowane śniadanie zrobione przez Olafa, który do tej pory przebywa w moim domu.
- Kochany jesteś.! - lekko musnęłam jego policzek
- Już wszystko dobrze? - zapytał z tą jego troską.
- Powiedzmy...
- No jedz , nie po to tak się starałem byś nic nie tknęła.
- Przepraszam, ale nie mam jakoś ochoty na jedzenie.
- Musisz coś zjeść, bo jak nie to sam cię będę karmił, więc wybieraj.
- Okej już dobra, zjem sama .
- No i to rozumiem.

Dziś nie miałam zamiaru iść do szpitala. Jego rodzice i tak by mnie do nie go nie wpuścili, zbyt się o niego martwią. Ale niech nie myślą, że nie cierpię z powodu jego wypadku, bo cierpię nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo. Olaf poszedł na chwilę do domu, by się przebrać i odświeżyć. Ma przyjść później ze swoją siostrzyczką, bo obiecał mamie wcześniej, że się nią zajmie. Wykorzystując chwilę jego nie obecności zadzwoniłam do Kuby, by dowiedzieć się co u Radka. Odebrał po drugim sygnale.
- Wiesz może co u Radka? - zapytałam be z zbędnych przywitań na początku rozmowy
- Bez zmian. - spodziewałam się tych słów, lecz jakaś malutka nadzieja kłębiła się w głowie i czekałam na inną wiadomość.
- Rozumiem...i dzięki.
- Za co?
- Za to, że do mnie wtedy zadzwoniłeś i poinformowałeś o wszystkim.
- Nie ma sprawy, byłaś jedyną osobą, która przyszła mi wtedy na myśl.
- Okej, muszę kończyć. Na razie.

Po jakiejś godzinie przyszedł Olaf ze swoją siostrzyczką. Pobawiliśmy się trochę z nią, po czym włączyliśmy jej bajki, by móc porozmawiać na osobności. Gdy byliśmy już w innym pomieszczeniu, zbliżył soje usta ku moich lekko je muskając. Nie odwzajemniłam pocałunku, tylko spuściłam głowę w dół.
- Co się dzieję? - zapytał, podnosząc mój podbródek w górę by mógł spojrzeć w moje zaszklone oczy.
- Nie wiem... ale...
- Ale co?
- Nie powinniśmy w tej sytuacji....
- Wybacz, ale nie rozumiem cię. Chcesz mi powiedzieć, że zmieniłaś zdanie co do nas?
- Nie...! po prostu nie mogę tak, dy on jest w szpitalu. Mimo wszystko jest dla mnie ważny.
- Nadal go kochasz... - nie zapytał, tylko tak po prostu stwierdził.
- Olaf... to nie jest rozmowa na teraz.
- A kiedy ma być czas.? Nie zaprzeczyłaś.
- Myślisz, że można od tak zapomnieć o uczuciach do osoby, która odegrała w moim życiu dużą rolę.?
- Mogłabyś przynajmniej nie kłamać.
- Nie kłamię.! Myślisz, że jest mi łatwo? Gdyby nie ja to nie doszło by do tego wypadku.! Obwiniam się rozumiesz.?!
- Przepraszam, nie powinienem tak na ciebie naskoczyć, jestem debilem, wiem.
- Już dobrze.
- Poniosło mnie, bo boję się, że znów mogę cię stracić.A zbyt długo zmuszałem cię byś w końcu przyznała się co do uczuć do mnie.
- Nie stracisz, obiecuję.


Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział.
Pisany był na szybko i wyszedł trochę be z sensu, ale nie miałam ostatnio zbyt dużo czasu.
Dużo się dzieje ostatnio w moim życiu. Jest ciężko nie powiem, że nie ale muszę jakoś to przeżyć. 
Znów się zakochuje -.- Ale tym razem chyba z wzajemnością.
Jest inny od  reszty chłopców, których poznałam. 
Chociaż poznałam go w bardzo śmiesznych okolicznościach.
Jako jedyny stawił się za mnie, choć wcześniej mnie nie znał. 
Ale nie będe tu tego pisać . Mam nadziję, że coś z tego wyjdzie.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, bo dużo czasu teraz spędzam na mieście .
Także do następnego ;)
M.<3  



czwartek, 10 maja 2012

29

- On miał wypadek... jest w szpitalu... nie wiadomo czy przeżyje. - na te słowa, których tak cholernie nie chciałam usłyszeć, telefon wypadł mi z dłoni, rozwalając się tak jak w tym momencie moje serce. Zaczęłam się cała trząść i panicznie zanosić płaczem. Olaf nie wiedział co się stało, stał zdezorientowany próbując mnie uspokoić. Bezwładnie zsunęłam się na podłogę, opierając o ścianę.
- Emi spokojnie, co się stało.?
- On... on to moja wina rozumiesz.! To przeze mnie.!
- Ale o co chodzi.?
- Radek... on miał wypadek. może nie przeżyć.! rozumiesz? może umrzeć.! przeze mnie.! - krzyczałam, dławiąc się słonymi łzami. Był zaskoczony i wstrząśnięty tak samo jak ja. Wziął mnie w ramiona.
- To nie twoja wina.! Zobaczysz wyjdzie z tego.! - próbował mnie pocieszać.
- Nie ty nic nie rozumiesz. Gdyby nas w tedy nie zobaczył, to nic by mu się nie stało.
- Cii, uspokój się , no już . Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Nigdy sobie tego nie wybaczę.! - krzyczałam jak w amoku. - Ja muszę jechać do szpitala, muszę go zobaczyć.
- Czekaj, idę z tobą.
Chwycił mnie za rękę i szybkim  krokiem ruszyliśmy w stronę szpitala. Po jakiejś pół godzinie byliśmy już na miejscu, szukając sali w której leżał chłopak. Nie lubię tego miejsca, przypomina mi ono o moich wcześniejszych poczynaniach, wiem ile to miejsce potrafi przysporzyć bólu. Prosząc o pomoc pielęgniarkę szybko znaleźliśmy się przed salą, pod którą stał Kuba - najlepszy przyjaciel Radka. Chłopak nerwowo krążył w kółko, był załamany z oddali dostrzegłam spływające łzy po jego policzku. Podbiegłam do niego, pytając co się stało. Stanęłam jak wryta, widząc jak płacze, czyli musi być źle, Boże nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Co z nim.?
- Operują go.
Poczułam jak tracę równowagę, tracę grunt pod nogami, a one same są jak z waty. Ból, ogromny ból w głowie taki jak w sercu. Bezwładnie upadłam na zimne kafelki szpitalnego korytarza. Zemdlałam. 
 Teraz mogłam go zobaczyć, uśmiechniętego i cieszącego się życiem. Wspomnienia, mnóstwo wspomnień i spędzonych razem chwil. Staliśmy w parku, żegnał się ze mną obiecywał, że będzie ze mną zawsze, będzie się mną opiekował. Brzmiało to jak ostatnie spotkanie. Ból, znów ten cholerny ból, oddalał się nie zważając na moje błagania i histeryczne ataki płaczu. Biegłam za nim, ale on znikł nigdzie go nie było, w około panowała przeraźliwa pustka. Krzyczałam... poczułam czyjąś ciepła dłoń, chyba wracam, odzyskuję przytomność. Ciepła dłoń i błagalny szept Olafa, tak budzę się z tego okropnego snu. W około mnie panuje pustka i spokój. Pielęgniarka podała mi kubek zimnej wody i jakieś tabletki na uspokojenie. Z trzęsącymi dłońmi połknęłam wszystko co mi podali.
Wciąż czekamy na koniec operacji, strasznie długo trwa. Lecz dalej nie wiem co się stało i z jakiej przyczyny się tu znalazł. To teraz mało ważne, najważniejsze jest to by wszystko się ułożyło, a jemu nic poważnego nie było. Jest z nim źle - taka jest prawda wiem to, choć wszyscy zaprzeczają próbując mi wmówić, że to nic poważnego. Zwykły stek bzdur myślą, że jestem tak głupia, że się nie zorientuje.
Nareszcie z sali wyszedł lekarz. Od razu podbiegłam, pytając o stan chłopaka.
- Jest pani kimś z rodziny? - nie myśląc długo skłamałam, inaczej nic bym się nie dowiedziała
- Tak, siostrą.
- Nie będę pani kłamał, jego stan jest ciężki. Ma poważny uraz kręgosłupa, zapadł w śpiączkę.
- Wyjdzie z tego.? - nie byłam w stanie zapytać o cokolwiek innego.
- Miejmy nadzieję, że tak. Jest młody, będzie walczył, lecz... najpierw musi wybudzić się ze śpiączki, a to może potrwać.
- Może się nie wybudzić.?
- Jest taka możliwość, a teraz przepraszam, ale śpieszę się do innego pacjenta.
Podeszłam do okna sali, leżał tam nieruchomo, podpięty do miliona wężyków prowadzących do urządzenia stojącego obok szpitalnego łóżka. Wyglądał okropnie, miał całą siną twarz, której i tak było widać tylko mały kawałek, reszta była zabandażowana. Znów zaczęło kręcić mi się w głowie, na szczęście Olaf w porę mnie złapał. Wtuliłam się w niego, nic nie mówił, spostrzegłam na jego policzku łzę, też przerosło go to całe zdarzenie, jego też to dotyczy tak samo jak mnie. Chciałam wejść do środka, chwycić za rękę i prosić, aby walczył, by się nie poddawał mimo wszystko co się wydarzyło. Ma po co żyć, jak nie dla mnie to dla jego ojca, którego bardzo cenił, a on zrobił by dla niego wszystko. Teraz kiedy nie mogłam już nic zrobić, prócz czekania, zapragnęłam dowiedzieć się prawdy i przyczyn jego wypadku.
- Kuba, ty wiesz jak do tego doszło.? - zapytałam przybitego chłopaka, siedzącego z głową schowaną w dłonie na końcu korytarza. Długo milczał, pewnie zbierał myśli, głośno przełykając ślinę, zaczął.
- To moja wina, to przeze mnie to wszystko, mogłem temu zapobiec.... Koło północy zadzwonił do mnie, już nieźle wstawiony. Żalił się, że go zdradziłaś, że okłamywałaś na każdym kroku i nigdy nie kochałaś. Przyszedłem do niego z flaszką wódki. Chciałem go pocieszyć, zresztą sam miał też swój prowiant. Zaczęliśmy pić, szybko się opił. Mówił, że teraz jego życie straciło sens, nie ma po co żyć, że bez ciebie nie może. Ledwo stał na nogach, postanowiłem że zaprowadzę go do mojego domu i przenocuję, a jutro coś wymyślimy, aby się zemścić na Olafie. Szliśmy ulicą, po drodze zachciało mi się lać, poszedłem więc w krzaki, a jego zostawiłem na poboczu. Mówił coś strasznie nie zrozumiale, że chce się zabić chyba. Krzyczałem, że zaraz przyjdę, lecz nie zdążyłem. Gdy wróciłem dostrzegłem go idącego wprost pod pędzący samochód. Ten cholerny kierowca go potrącił, nawet mu nie pomagając, odjechał a ja nie wiedziałem co robić. Jego ciało znalazło się w znacznej odległości od miejsca potrącenia, przy takiej prędkości to oczywiste.  Był cały zalany krwią, nie wiedziałem, czy jeszcze żyje. Boże gdybym go wtedy nie zostawił tam samego nic by się nie stało. Jaki ja jestem głupi. - już na początku wiedziałam, że to przeze mnie tak, chciał się zabić tylko dlatego, że jestem pieprzoną idiotką. Zraniłam go i myślałam, że wszystko będzie dobrze, że poradzi sobie z tym tak łatwo jak przyszło to mi. Jestem egoistką, cholerną samolubną egoistką dbającą tylko i wyłącznie o własny tyłek i uczucia. Nie liczyłam się z konsekwencjami i uczuciami Radka. On mnie naprawdę kochał i nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Teraz jestem pewna, za jego wypadek odpowiadam tylko i wyłącznie ja. Nigdy sobie nie wybaczę jeśli nie wybudzi się. Poczucie winy za jego krzywdę będzie towarzyszyło mi już do końca życia.

 ______________________________________________________________________________________
No i co o tym myślicie.?