niedziela, 29 stycznia 2012

14

Zadzwonił do mnie Radek
- Halo.? - odebrałam, przestając się śmiać.
- Gdzie ty jesteś? Co się z tobą dzieje?
- Nie krzycz na mnie, dobra?
- Jak mam nie krzyczeć? Co ty wogóle odwalasz co?
- O co ci chodzi?
- O to, że urwałaś się ze szkoły, jeszcze do tego z jakimś frajerem kto to? - mówił do mnie wciąż krzycząc, nie poznaje go, nigdy taki nie był.
- Wiesz jaka jest łysa ( nauczycielka fizyki), wywaliła nas z klasy to nie opłacało się już siedzieć w szkole.
- Z kim ty jesteś?
- Z Olafem.
- Jakim Olafem do cholery. ?!
- Wiesz co nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Odezwij się jak przemyślisz swoje postępowanie. Narazie.
- Nie rozłączaj... - nacisnęłam czerwoną słuchawkę, nie chciałam go już dłużej słuchać i tak wystarczająco zepsuł mi humor.Ale o co mu chodzi, przecież ja nic złego nie zrobiłam, nie robię. A on czepia się o byle co.
- Chłopak się wkurzył? Może lepiej będzie jak wrócimy?
- Nie, niech się wkurza jak ma o co. Ja mam zamiar dobrze się bawić i nie przejmować jego humorkami.
- Na pewno?
- Na sto procent. - wydusiłam z siebie szczery uśmiech.
Posiedzieliśmy jeszcze tak trochę, kiedy do Olafa zadzwoniła mama, żeby przyszedł do domu zaopiekować się siostrą, bo ona musi gdzieś pilnie wyjść.
- Chodź, odprowadzę cię do domu.
Po 20 min byliśmy już na miejscu.
- Dzięki za mile spędzony dzień, mam nadzieję, że nie będziesz miała problemów z twoim chłopakiem przezemnie.
- Ja też dziękuję. Przejdzie mu.
- Jak by mu nie przeszło, to byłby największym idiotą, ja nigdy nie pozwoliłbym na to aby stracić taką wyjątkową osobę jaką jesteś.
Poczułam jak moje policzki się rumienią, nie lubiłam tego tak cholernie. Posłałam mu tylko uśmiech. Przytulił mnie na pożegnanie i pocałował w policzek. Szepcząc do ucha " Dzięki i do zobaczenia. "
Weszłam do domu, mama poinformowała mnie, że mam gościa i czeka na mnie w pokoju. Spodziewałam się kto to może być. Nie myliłam się, był to Radek. Stał odwrócony przodem do okna, z którego pada widok na ulicę, czyli widział mnie z Olafem. Stał dalej nie wykonując nawet najmniejszego ruchu, nawet w tedy kiedy w pomieszczeniu wydobył się dźwięk zatrzaskujących się drzwi. Nie zamierzałam do niego podchodzić, przecież to nie ja byłam na niego zła, tylko on na mnie. Usiadłam więc na łóżku, opierając się o ścine, dalej nic nie mówił.
- Długo masz jeszcze zamiar się do mnie nie odzywać? - zapytałam w końcu.
Nie odezwał się, dalej patrzył się w to okno.
- Wyjaśnij mi o co ci chodzi? O to, że spędziłam miło czas z nowym kolegą tak? To odkąd jestem z tobą nie mogę mieć już innych znajomych? Jeżeli tak to ja nie chcę, rozumiesz? Nie mogę tak żyć. Ciągłe pretensje i zakazy. - nie wytrzymałam, z oczu polały się słone łzy.
- To na co czekasz? Leć do niego, droga wolna... odwrócił się, spojrzał na mnie z taką wściekłością, a zarazem żalem w oczach.
- Nic nie rozumiesz...
- A co tu jest do rozumienia? Widziałem wszystko.
- Co widziałeś? Że mnie przytulił i dał buziaka w policzek.? Przecież my jak byliśmy przyjaciółmi też tak robiliśmy.
- Ale my znaliśmy się dłużej i dobrze wiesz, że to była inna sytuacja. !
- Nie, wcale nie. On jako jeden z nielicznych nie odtrącił mnie, nie naśmiewa się ze mnie po tej całej akcji. Nie wierzy w plotki na mój temat, tak jak niektórzy...
- Mieliśmy do tego nie wracać. Przyznałem się, że popełniłem błąd.
- Ale to nie teraz o to tu chodzi. Tu chodzi o twoje zachowanie.
- Moje? przecież to ty spotykasz się z innym i jeszcze przylizujesz się do niego. !
- Teraz to już przesadziłeś. Myślisz, że mogłabym cię zdradzić?
- Dobrze wiem co widziałem. ! Nie rób ze mnie idioty! - krzyczał coraz bardziej
- Wyjdź.! wynoś się ztąd.! nie chcę cię znać rozumiesz.?!
- Jak chcesz...
Wyszedł, waląc przy tym z całej pięści w drzwi. Zanosiłam się płaczem, powoli zsuwałam się po ścianie. Upadłam, skulając się w kłębek. Nie wiem czy straciłam przytomność, czy poprostu zasnęłam.

Obudziło mnie walenie do drzwi. Był to mój brat.
- Emi, co ci się stało. - podszedł a raczej podbiegł do mnie. Pomógł mi wstać i posadził na łóżku. Ponowił swoje wcześniejsze pytanie.
- Komu mam stłuc? mów.!
- Nikogo, to już przeszłość.
- Emi, martwię się o ciebie.
- Nie ma potrzeby, nie bój się nic sobie nie zrobię. Muszę przemyśleć tylko jeszcze kilka spraw.
- Napewno? Powiedz co się stało. - dalej nalegał.
- No bo... to było tak... - powiedziałam mu wszystko co wydarzyło się dzisiejszego dnia.
- To zwykły debil, nie przejmuj się nim. Zasługujesz na kogoś lepszego... - pocieszał mnie Max
- Ale ja go chyba..
- kochasz?
- chyba tak.
- Jeśli nie przyjdzie na kolanach błagać cię o wybaczenie, to musisz o nim zapomnieć. Nie możesz być z kimś takim, po jakimś czasie zapomnisz. Ja na pewno tego dopilnuje. Nie martw się, a teraz śpij dobrze. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Zawsze umiał podnieść mnie na duchu. I ma racje jak Radek nie przyjdzie mnie przeprosić, to zakończę, to co dopiero się zaczęło. Mimo krótkiego czasu, ja zdążyłam się już chyba zaangażować....

_______________________________________________________________________________
Wyszedł trochę krótki, ale nie mam siły na dalsze pisanie.
Nie wiem kiedy pojawi się następny. 
Pozdrawiam

piątek, 27 stycznia 2012

13

W kolejnych dniach nic ciekawego nie wydarzyło się w moim życiu. Spotykałam się z Radkiem wydaje mi się, ze jest między nami coraz lepiej. Spędzamy razem dużo czasu, chodzimy na skatepark, do kina i na spacery. Olaf od tamtego wieczoru nie odezwał się do mnie. No cóż bywa, ja do niego pierwsza na pewno nie będę pisać. A poza tym mam Radka i to on się teraz liczy. Muszę być fer w stosunku do niego. Dzisiaj ma przyjąć do nas ten nowy, podobno niezła dupa. Łudziłam się wcześniej, że to może być Olaf, ale przecież jest ode mnie starszy więc nie może chodzić do ostatniej klasy gimnazjum. Dziewczyny mówią, że nowy podobno jest mega przystojny i ma fajny styl. Dziwię im się, może i będzie przystojny ale żeby tak odrazu szaleć na jego punkcie? To już lekka przesada, ale takie są właśnie puste plastiki w naszej szkole. O mnie plotkowali, że jestem puszczalska, a to nie ja tylko one co przerwę w łazience robią dobrze najprzystojniejszym chłopcom, żeby tylko ich nie czasem nie zostawili.
Na lekcji wychowawczej nasz wychowawca przyprowadził tego nowego ucznia. W drzwiach stanął...no kto? Nikt inny jak Olaf. Nie mogłam w to uwierzyć, ale jak on tutaj? Przecież to nie możliwe. A jednak. Rozglądał się po całej klasie, aż wkońcu swoim spojrzeniem natrafił na mnie. Trochę się zdziwił, ale posłał mi ten jego uroczy uśmiech. Nasze klasowe plastiki od razu to zauważyły i posłały mi tylko złowrogi wzrok. Na tą sytuacje uśmiechnęłam się tylko wsadzając nos w książkę.
- A więc kto pokaże nowemu koledze szkołę i wytłumaczy co i jak? - odezwał się nauczyciel.
Oczywiście wszystkie dziewczyny aż się rwały do tego, oprócz mnie. Ja miałam na to kompletnie wylane.
- No to Olaf wybierz sobie kogo chcesz. - zaproponował nauczyciel
- To może Emily. - uśmiechnął się jeszcze bardziej niż poprzednio.
- A może ktoś inny? - zapytałam z nutką ironii w głosie
- Nie, ja chcę żebyś to była ty.
- Świetnie... - nie miałam ochoty się z nim użerać.
- No to Olaf usiądź koło Emily.
- To na lekcjach też muszę z nim siedzieć. ?
- Tak, przecież jesteś jego przewodniczką. - powiedział z naciskiem na " jego"
Reszta lekcji odbyła się już normalnie. Olaf co chwila spoglądał na mnie ukradkiem, uśmiechając się przy tym. - Z czego się śmiejesz? - nie wytrzymałam już.
- Z niczego, tak sobie się śmieje.
Nie odpowiedziałam. Do końca lekcji zastanawiałam się jak to jest możliwe, że on chodzi ze mną do klasy. Mówił, że jest rok starszy, czyli, że nie przeszedł którejś klasy. Boże jaki on musi być tępy. Coś widzę, że będzie ciężko. Zadzwonił dzwonek, wyszłam z sali za mną oczywiście też i Olaf.
- To gdzie mamy teraz lekce? - zapytał
- Fizykę w 18 wiesz gdzie to? - próbowałam być miła
- Nie bardzo, musisz mnie zaprowadzić.
- Boże, chodź. - zaprowadziłam go po czym miałam zamiar odejść, chciałam się zobaczyć z Radkiem.
- ej, ej to gdzie teraz idziemy?
- Idziemy? ty rób co chcesz ja idę do znajomych.
- To idę z tobą.
Albo mi się tylko wydawało, albo on robił wszytko, żeby tylko mnie wkurzyć.
- To, że mam ci pokazać co i jak, to nie znaczy że masz cały czas za mną łazić.
- Ale nie pokazałaś mi jeszcze wszystkiego.
- To co chcesz wiedzieć? nie wiem może mam cię jeszcze do kabiny w wc zaprowadzić i pokazać jak się z niej korzysta? - to było trochę chamskie, ale powoli mnie wkurzał.
- Czemu nie. - widać miał ze mnie niezły ubaw.
- O co ci w ogóle chodzi co?
- To ja się powinienem chyba spytać. Wcześniej byłaś inna, teraz jesteś taka oschła. Zrobiłem ci coś?
- Wydaję ci się, że mnie znasz? Mylisz się nie znasz mnie ani trochę. a co mam latać za tobą jak te inne laski z naszej klasy? które tylko czekają aż do nich zagadasz, czy się uśmiechniesz?
- Nie,
- A więc o co ci chodzi?
- o nic.
Odeszłam byłam strasznie wkurzona, choć zrobiło mi się go trochę żal, wyskoczyłam tak na niego, a przecież nic mi nie zrobił. Nie można oceniać książki po okładce, albo po przeczytaniu pierwszej strony.Na kolejnej lekcji usiadł osobno, próbowałam do niego coś zagadać, ale się nie odzywał udawał obrażonego. Usiadłam więc koło niego.
- Przepraszam no, że na ciebie tak naskoczyłam. Nie miałam powodu. - dalej się nie odzywał widziałam, że próbował ukryć przedemną śmiech.
- Znalazłeś już tego psa?
- Tak - odpowiedział, ale oschle
- Cieszę się.
Już nie mógł udawać, że jest obrażony, wybuchł ogromnym śmiechem. Zaczeliśmy gadać jakieś głupoty i śmiać się jak nienormalni. Dopiero teraz zachowywał się jak normalny kumpel, bo przedtem robił z siebie jakiegoś gwiazdora.
- Czy ja wam aby nie przeszkadzam? - spytała nauczycielka
- Nie skądże, niech pani sobie nie przerywa. - odpowiedział ubawiony chłopak
Wiedziałam, że to się źle skończy, babka od fizy nie nawidzi jak ktoś jej pyskuje. Próbowałam to jakoś załagodzić, lecz na marne. Wylecieliśmy z sali.Olaf najwyraźniej się z tego ucieszył.
- I co się znowu śmiejesz? Będzie, że cię zgarszam. - walłam go lekko w ramię.
- Mnie się już nie da bardziej zgorszyć.
- Aż taki zły jesteś?
- Przemilczmy to .
- Ok, jak chcesz.
- Wiesz co mam pomysł. I tak już mamy nieobecność to może się wyrwiemy co?
- Chodźmy - wybiegliśmy z budynku, śmiejąc się przy tym jak małe dzieci.

- Proszę, czekoladowe specjalnie dla ciebie- podał mi kubeczek z lodami i moim ulubionym smaku. Włuczyliśmy się po mieście bez celu. Jednak nie jest taki zły, jak myślałam jeszcze niespełna 3 godziny temu. Wyrobiłam sobie o nim złe zdanie tylko dlatego, że się do mnie nie odzywał. A przecież może miał inne problemy na głowie niż pisanie z jakąś tam małolatą.
- A więc jak to możliwe, że jesteśmy razem w klasie? Mówiłeś, że jesteś starszy.
Zawahał się - Nie chcę teraz o tym rozmawiać, ok?
- Ok, nie ma sprawy, powiesz jak będziesz chciał.
Wyczułam w tym momencie smutek w jego głosie, a przede wszystkim w jego oczach. Trzymał w sobie jakąś tajemnice, którą za nic nie chciał wypuścić na świat. Lecz to niszczyło go od środka, wyniszczało jego radość i szczęście. Mimo wszytko sprawiał pozory szczęśliwego i luzackiego chłopaka, który na wszystko ma wylane, ale kiedy tylko pada pytanie o jego wcześniejsze życie, to w którym prawdopodobnie coś złego się wydarzyło, można wyczytać z niego wszystkie emocje, te gorsze, smutne...

wtorek, 24 stycznia 2012

12

Następnego ranka z wielką niechęcią wstałam z łóżka. Wzięłam poranną toaletę zjadłam śniadanie i wyszłam do szkoły. Teraz przynajmniej mogłam sobie dłużej pospać, nie muszę wstawać wcześniej żeby zdążyć na autobus. Na który i tak często się spóźniałam. Przynajmniej to jest  kolejny plus przeprowadzki.
Wszystkie moje teraźniejsze myśli opierały się na tym nieznajomym na którego wczoraj wieczorem wpadłam. Choć nie widziałam jego twarzy, to wydawał się być przystojnym. I jeszcze miał taki zajebisty styl ubierania się. Taki jak lubię. Full cap, duża bluza, opadające dżinsy i dunki. Mrr i jeszcze do tego ton jego głosu, był taki... taki hipnotyzujący. Urzekła mnie jego osoba i to bardzo. Ale nie Emi, nie myśl teraz o chłopakach, pamiętaj co sobie obiecałaś zero chłopaków na jakiś czas. Musisz być silna i nie dać się omamić kolejnemu frajerowi. Ale tak naprawdę nie wiem jaki on jest. Z jednego spotkania nie mogę nic wywnioskować. Mam nadzieję, że prędko go już nie spotkam. Nie wiem czy oparłabym mu się.
Weszłam do szkoły, w drzwiach id razu spotkałam Radka, jak by na mnie czekał. Przytuliliśmy się przyjacielsko po czym dałam mu całusa w policzek jak to mieliśmy ostatnio w zwyczaju.
Obawiałam się tego dnia, nie wiedziałam jak ludzie będą na mnie reagować. Czy będą mi współczuć czy może przeciwnie, będą się śmiać? W szatni spotkałam także Krzyśka za swoimi kumplami. Spojrzał tylko na mnie złowrogo i odszedł bez słowa. I dobrze nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Czują tylko do niego wstręt i nic więcej.
Na lekcjach nie było tak źle, nauczyciele dali mi luzy, przynajmniej rozumieli w jakiej jestem teraz sytuacji. Bo próba samobójcza, to przecież nie jest błahostka. Wykorzystałam to oczywiście na słuchanie bitów Pezeta wydobywających się z mojej komórki. Przerwy też nie były takie złe, znajomi dali mi spokój przez co mogłam je spędzić z Agą no i też Radkiem. Zauważyłam, że się zaprzyjaźnili, a to bardzo dobrze, bo przynajmniej nie muszę wybierać między nimi. Dzień w szkole po tak długiej nieobecności nie był taki zły, jak sobie wyobrażałam. Radek zaproponował mi, że odprowadzi mnie do domu, bo niby chce zobaczyć gdzie teraz mieszkam. Miał całkiem nie po drodze, ale on jak się uprze to choć nie wiem co by się robiło to on i tak musi stawić na swoim. Więc nie protestowałam.
- Słyszałem, ze w następnym tygodniu na dojść do twojej klasy jakiś nowy chłopak, podobno jakiś lowelas.
- Oj, nie oceniaj ludzi po plotkach, może okazać się fajny.
- No masz racje, może być spoko gościem.
- Oby, nie potrzeba w naszej szkole kolejnego dupka.
- Może zmieńmy temat co?
- yhym
- To co... no wiesz... z nami?
- Radek, sama nie wiem co tak naprawdę do ciebie czuję. Nie chce skrzywdzić siebie, a przede wszystkim ciebie.
- Nie skrzywdzisz mnie, wręcz przeciwnie uszczęśliwisz. Wiem, że zachowałem się jak debil, ale obiecuję ci, że to się nigdy nie powtórzy. Kocham cię i nic tego nie zmieni.
Ujął moją twarz w swoje dłonie, zbliżając do siebie nasze usta. Delikatnie musnął je jeden raz i drugi.
- Spróbujmy chociaż... proszę.
Nie wiedziałam co mam mówić i robić. Masa myśli kłębiło mi się w głowie.
- Dobrze, spróbujmy. - sama nie wiem czemu to powiedziałam, chyba dlatego, że nie chciałam go skrzywdzić, zawieść, bo przecież był dla mnie kimś ważnym .
- Dziękuję. - pocałował mnie jeszcze w czubek głowy, splótł masze dłonie tworząc jedną całość i ruszyliśmy w stronę domu.
- Chcesz wejść do środka?  - zapytałam już pod moim domem.
- Wiesz co, lepiej nie. Widzę, że musisz przemyśleć to, że jesteśmy razem. A poza tym za chwilę mam trening. Odezwę się wieczorem, pa mała. - dał mi całusa w policzek.
- Ok, jak chcesz.
Otwierałam już drzwi kiedy chłopak zatrzymał się.
- Emi...
- Tak?
- Kocham cię. - nie czekając na jakąkolwiek moją reakcję odwrócił się i ruszył w swoją stronę. Nie czekając dłużej ruszyłam za nim, rzucając mu się na szyję namiętnie całując. W czasie pocałunku wyczuwałam jak jego usta układają się w kształt uśmiechu. Nie ukrywam spodobało mi się to.
- No teraz już możesz iść. - powiedziałam odrywając się od jego ust.
- Dziękuję za pozwolenie kochanie.
Zniknął już za zakrętem, a ja weszłam do domu od razu kierując się w stronę swojego pokoju rzucając się na łóżko. Uśmiechałam się sama do siebie, teraz uważam, że chyba dobrze zrobiłam zgadzając się z nim być. Radek jest taki... jak by to powiedzieć.... uczuciowy. Prawdę mówiąc po raz pierwszy spotkałam się z sytuacją, że to chłopak pierwszy wypowiada te dwa magiczne słowa jakimi są " kocham cie ". Zawsze to dziewczyny mówiły to pierwsze, a Radek jest inny. Prawie idealny. Ale czy ja tak naprawdę szukam ideału?
Otrzymałam wiadomość " Zmieniłem zdanie nie idę na trening, zaraz u Ciebie będę. <3 " Uśmiechnęłam się do ekranu telefony i poszłam do garderoby przebierając się w inne ciuszki. Skończyłam kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół, lecz moim oczom nie ukazał się Radek, tylko ten nieznajomy chłopak. Znów moje serce zaczęło szybciej bić. Nie Emi nie możesz, przecież od godziny jesteś z Radkiem nie zapominaj o tym . Teraz zauważyłam jego przyciągające niebieskie oczy, to spojrzenie jak by rozbierał mnie wzrokiem i nieziemski uśmiech.
- Cześć... Oo znów się spotykamy. - Najwyraźniej mnie poznał a ja znów usłyszałam ten głos, od którego na całym ciele pojawiały mi się dreszcze.
- Yy hej.
- No, ale nie po to tu przyszedłem. Chciałem zapytać czy nie widziałaś w okolicy może gdzieś takiego małego białego pieska? Uciekł nam a siostra za nim tęskni i muszę go dla niej odnaleść.
- Niestety nie.
- Szkoda, to muszę szukać dalej.
- Jak bym coś widziała to dam ci znać.
- Masz mój numer?  - zdziwił się
- A no nie. - zaśmiałam się z własnej głupoty.
- No to ci podam, wiesz bo bardzo mi zależy na odnalezieniu go.
- Ok. Zapisałam podyktowany przez niego numer.
- To jak mam zapisać?
- Wybacz, kompletnie o tym zapomniałem. Olaf jestem a ty?
- Emily, ale możesz mówić Emi. 
- Ładne imię, to jak byś coś widziała białego to dzwoń o każdej porze.
- Ok.
- To do zobaczenia Emi. po raz ostatni się do mnie uśmiechnął i zniknął za budynkiem.
- Pa. - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
Zamknęłam za sobą drzwi opierając się o ścianę. Nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą się stało. A więc Olaf, nie znałam go ale strasznie mnie zaciekawił. Jest taki tajemniczy. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi, tym razem był to Radek.
- Stęskniłem się na moją księżniczką. - przywitał mnie namiętnym całusem.
Spędziliśmy razem miło popołudnie. Rozmawiając o nas i tak ogólnie o wszystkim. W towarzystwie Radka, nie myślałam już o Olafie.
Radek wyszedł koło 18. Postanowiłam go kawałek odprowadzić. Chciałam później rozglądnąć się za tym pieskiem siostry Olafa. Jak byłam mała zawsze marzyłam, aby mieć psa, lecz rodzice nigdy się na niego nie zgodzili. spacerowałam po parku, lecz na marne nigdzie nie było białego psa. Dostałam wiadomość " Nie boisz się tak sama w ciemnym parku.?;p "  Nadawcą był Olaf, zdziwiło mnie to. " Skąd wiesz? A tak poza tym to ja niczego się nie boję. ;) "  Szybko odpisałam, chowając komórkę w kieszeni. Nagle ktoś z tyłu chwycił mnie za rękę. Strasznie się wystraszyłam, lecz to tylko Olaf.
- Haha, chciałabyś widzieć swoją minę.
- Bardzo śmieszne, no .
- Przecież ty niczego się nie boisz. - dalej się ze mnie śmiał.
- Ty mnie wystraszyłeś, a to już co innego.
- Ta jasne jasne załóżmy, że ci wierzę.
- Ja tu szukam twojej zguby a ty się ze mnie śmiejesz, nie ładnie tak.
- Oj tam, może usiądziemy.? - wskazał ręką na ławkę.
- Czemu nie.
Rozmawialiśmy, długo. Dowiedziałam się, że przeprowadził się tu kilka dni temu. Jest rok ode mnie starszy czyli ma 17 lat, lecz nie chciał o tym rozmawiać. Powiedział, że powie mi kiedy indziej, że to nie czas na takie rozmowy. Rozumiem go, znamy się przecież dopiero kilka godzin. Widać po nim było, że gryzie go to od środka, lecz nie naciskałam. Jak będzie chciał, to sam powie. Ja też nie mówiłam mu o próbie samobójczej. Koło 22 odprowadził mnie pod dom, mieszkał tylko 4 domy dalej od mojego.
Po krótkiej kąpieli napisałam jeszcze sms'a do Radka " Dobranoc <3 miłych snów. "  . Odpisał " Śpij dobrze mam nadzieję, że Ci się przyśnię. <3 " . Olaf też napisał " Dzięki za pomoc i rozmowę. Dobranoc ;* " Zmęczona dzisiejszym dniem zasnęłam.

__________________________________________________________________________________
Przepraszam za błędy.
pozdrawiam ;*

sobota, 21 stycznia 2012

11

Następnego dnia, obudziły mnie głosy dochodzące z dołu. Jest godzina 10 a ja słyszę głos rodziców i Maxa? Postanowiłam zejść do nich, ubrana w samą pidżamę czyli krótkie spodenki i meega wielka męska koszulka. Oczywiście kogo? Nikogo innego jak mojego kochanego braciszka. Zwedziłam mu ją już kiedyś.
Ziewając i przecierając zamykające się nadal oczy weszłam do salonu skąd dobiegały głosy mojej kochanej rodzinki.
- O Emily dobrze, że wstałaś musimy porozmawiać. - naskoczyła od razu na mnie mama. Usiadłam na kanapie, czekając na tą niby ważną sprawę do obgadania.
- A więc... - zaczął tata. - wyprowadzamy się.
- Cooo ? Jak to gdzie? -
- Nie martw się, przenosimy się do domku w centrum Krakowa, będziesz miała bliżej do szkoły i my do pracy również. - dokończyła mama. Miała widoczny uśmiech na twarzy, zresztą wszyscy z zebranych mieli.
- To kiedy ta przeprowadzka ?
- Za dwa dni, chcemy zdążyć przed twoim pójściem do szkoły.
- No siostra zacznij pakować się już teraz, bo z twoją ilością rupieci nie wiem czy zdążysz. - nabijał się ze mnie brat.
- Haha.! śmieszne. Ty z resztą nie jesteś lepszy.  - wystawiłam mu język i postanowiłam iść do swojego pokoju w celu dalszej drzemki. Ta informacja nie zrobiła na mnie jakiegoś większego wrażenia. Może to nawet lepiej, że się stąd wyprowadzamy? Może będzie to dla mnie lepiej? Chociaż to dalej to samo miasto, to czuję,że to będzie dla mnie coś nowego, niezwykłego i moje życie się odmieni. na lepsze. Nie zasnęłam już, ogarnęłam się przebierając w dresy. Postanowiłam za radą brata zacząć się za pakowanie, a co najważniejsze wybranie tych potrzebnych rzeczy, a tą niepotrzebną resztę oddać biednym dzieciom. Za 16 lat trochę się już tych rupieci nazbierało. Zawsze byłam osobą sentymentalną, przywiązywałam się do rzeczy, które miały dla mnie jakieś znaczenie, były ważne.
Wieczorem zadzwonił do mnie Radek, chciał się spotkać. Zgodziłam się czemu nie, opowiem mu o wyprowadzce, ciekawe jak zareaguje. ? Podroczę się z nim trochę i powiem, że wyprowadzam się z miasta. Mimo wszystko dalej mi na nim zależy. A dla niego, to będzie jakby sprawdzian, abym zobaczyła czy jemu też na mnie zależy i zmartwi się.
- Cześć. - przywitał się ze mną, zabrałam ze sobą bluzę telefon i jakieś drobne.
Poszliśmy posiedzieć na skatepark. Radek mimo gry w koszykówkę, lubił też jeździć na na desce. Uparł się, że mnie też nauczy. Nie obeszło się oczywiście bez kilku siniaków i wywrotek, po mimo wyjątkowej asekuracji chłopaka. Jej jakie to trudne, nie przypuszczałam, że na desce się tak ciężko nauczyć jeździć. Radek obiecał udzielania mi częstszych lekcji.
- No to co dostanę w zamian.? - spytał, usiedliśmy na ławce obok ramy.
- A to lekcje są płatne? Nic nie mówiłeś wcześniej. - wybuchneliśmy obydwoje śmiechem.
- Chodzi mi o inną zapłatę.
- Co masz na myśli? - już się bałam co może wymyślić .
- Całus- wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
Nachyliłam się na nim i ... pocałowałam w policzek. - może być?
- Niech już będzie, ale przy następnej lekcji musisz się bardziej postarać.
- Zobaczymy, zobaczymy. - Pociągnełam go za rękę, w celu wrócenia już, gdyż robiło się coraz zimniej i ciemniej.
- A więc, muszę ci coś powiedzieć. - spoważniałam
- O co chodzi? - widać po nim było że się zmartwił.
- Wyprowadzam się...
- Że coo? Nie ty... ty nie możesz. Emi powiedz, że teraz żartujesz.
-Niestety nie.
- Nie, to nie możliwe, bez Ciebie moje życie nie ma sensu rozumiesz?
- Przesadzasz
- Nie.! jesteś dla mnie cholernie ważna. Nie chcę cię stracić. - Postanowiłam to już przerwać, choć przyznam, że miło słucha się jego słów.
- Ale ja jeszcze nie powiedziałam gdzie się wyprowadzam.
- Gdzie? daleko?- zauważyłam iskierkę nadzieji w jego oczach.
- Spokojnie, tylko do centrum Krakowa.
- Osz, ty.! wredna jesteś. - próbował udawać obrażonego
- Oj tam, tak słodko mówiłeś, że nie chciałam ci przerywać- posłałam mu uśmiech
- Wygłupiłem się tylko...
- Wcale nie. Miło było to słyszeć. Wiem,że choć troszeczkę ci na mnie zależy.
- Zależy. - zaczerwienił się, tak słodko
- To do zobaczenia- pocałowałam go w policzek, żegnając się już pod moim domem.
- Widzimy się jutro?
- Nie wiem, bo jutro przeprowadzka.
- Rozumiem, to kiedy indziej się zgadamy. Pa. mała - odszedł, a ja weszłam do domu. Ucieszona, mile spędzonym wieczorem z Radkiem.

                                                                

Jeszcze tylko kilka minut i już ujrzę swój nowy dom. Jadę teraz właśnie samochodem z rodzinką. Wszyscy zadowoleni z nowego mieszkania, podobno większego od tego starego. Nie wiem nie widziałam go jeszcze, chciałam mieć niespodziankę.
- To już- usłyszałam głos swojej rodzicielki.
Wyszłam z samochodu, a moim oczom ukazał się piękny dom z małym ogródkiem. Był naprawdę piękny. Nasze rzeczy były już w domu. Od razu pobiegłam do swojego pokoju, znajdował się on na piętrze. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się piękny pokój z fioletowymi ścianami z czarnymi wstawkami. Zawsze o takim kolorze marzyłam. Wielkie łóżko tego samego koloru i co najważniejsze moja własna garderoba. W końcu będę mieścić swoje ubrania. W rogu pokoju znajdowały się kręcone schody prowadzące na górę. Miałam tam swoje drugie pomieszczenie z małymi fotelikami. Był piękny.
Po oglądnięciu całego domu, postanowiłam rozejrzeć się po okolicy. Wydawała się dość przyjazna, niedaleko znajdował się park, dalej osiedla, kamienice i inne także piękne domy.
Rozglądałam się tak, gdy nagle na kogoś wpadłam
- Uważała byś.
Ussłyszałam głos, od którego pojawiły mi się ciarki na całym ciele. Podniosłam głowę a moim oczom ukazał się przystojny chłopak. Wyglądał na starszego ode mnie, może rok nie więcej.
- Daj rękę pomogę ci wstać.  -  odezwał się, a jego ton znów  przystroił moje ciało o dreszcze.
- Dzięki, poradzę sobie.
- Jak już chcesz, następnym razem uważaj mała. Narazie.
Co za arogancki typ, nawet nie przeprosił. Ale za to jaki przystojny... nie Emi, nie myśl teraz o chłopakach, odpuść ich sobie na jakiś czas, pamiętaj co sobie obiecałaś - myślałam. Mam nadzieję, że już go nie spotkam, nie wiem czy będę wstanie oprzeć się jego osobie. Wróciłam do domu, robiło się już późno, a jutro czas iść do szkoły.
_____________________________________________________________________________

No i jest kolejny. ;)
Nieznajomy chłopak dużo namiesza w życiu bohaterki, 
ale o to właśnie chodzi. 
Pozdrawiam

sobota, 14 stycznia 2012

10

-Emii... ja przepraszam - podszedł do mojego łóżka, usiadł na jego krawędzi i chwycił delikatnie za moją rękę.
Wyrwałam ją, odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku, nie chciałam, aby widział łzy napełniające moje oczy.
- Ja ci wszystko wytłumaczę. Emi wysłuchaj mnie.
- Nie mamy o czym rozmawiać. Wszystko mi już powiedziałeś.
- Nie Emi. Te 2 tygodnie były najgorszymi w moim życiu. Tak cholernie bałem się, że mogę cię stracić, już nigdy nie zobaczyć. Gdybyś... się nie wybudziła nigdy bym sobie tego nie wybaczył. Rozumiesz? Jestem zwykłym debilem, to przeze mnie to wszystko. - widziałam w jego oczach łzy. Czyżby mówił prawdę? Czyżby naprawdę mu na mnie zależało? milczałam
-Wybaczysz mi kiedykolwiek?
- Nie wiem - tyle zdołałam tylko z siebie wydusić.
- Przepraszam, za to co powiedziałem ci w szpitalu. Tak naprawdę, to co mówiłem u mnie, to była prawda. Powiedziałem ci w tedy, że kłamałem tylko dlatego, że Krzysiek nagadał mi na ciebie mnóstwo bzdur. Ja głupi uwierzyłem mu... znaczy nie byłem niczego wtedy pewny. Pomyślałem, że to ty mnie oszukałaś. Proszę zacznijmy wszystko od nowa, bez kłamstw. - Mówił z taką powagą i zaangarzowaniem. Nigdy go takiego jeszcze nie widziałam.
- Daj mi trochę czasu. To się dzieje za szybko, muszę nad tym pomyśleć w spokoju.
- Poczekam ile trzeba. Pójdę już, bo widzę że jesteś zmęczona. Do zobaczenia . - pocałował mnie jeszcze delikatnie w czoło i wyszedł.
Zostałam sama z wieloma niejasnymi pytaniami do samej siebie. Zmęczona zasnęłam.

                                                                     ***

Tydzień później wyszłam ze szpitala. Razem z rodzicami i bratem odbyliśmy szczerą rozmowę. Obiecali poprawić się, zobaczymy jak im to wyjdzie.. Nie zapeszajmy.  Radkowi chyba wybaczyłam kłamstwa, ale nie nie zgodziłam się z nim być. Nie wiem czy kiedykolwiek zgodzę. Nie jestem już pewna, jego uczuć do mojej osoby. Okaże się wszystko w przyszłym czasie. Narazie jesteśmy poprostu przyjaciółmi. Chociaż ja czuję chyba coś do niego więcej, ale nie zamierzam tak odrazu do niego lecieć. Nie tym razem, teraz muszę być tego stuprocentowo pewna. Okazało się też, że podczas mojej " nieobecności" Krzyśka chwyciło sumienie i wszystkie kłamstwa i oszczerstwa na mój temat odkręcił. Ale i tak mam do niego ogromy żal, wręcz nie nawidzę go za to co mi zrobił. Moja psychika na tym ucierpiała. Wsumie w tym jest też moja wina, mogłam do tego nie dopuścić, ale byłam nim zauroczona i nie wiedziałam co robię. Dobrze, że w porę zmądrzałam. Z Agą też sobie wszystko wytłumaczyłyśmy, zachowywała się tak, dlatego, że miała poważne problemy w domu. Jej tata miał poważny wypadek i mógł nie przeżyć, ale naszczęście wszystko się udało i przeżył. Rozumiem ją, że nie interesowała się w tedy mną, a swoim tatą. Ale mogła mi to wcześniej powiedzieć, w tedy nie było by tej całej sytuacji i moich wątpliwości co do naszej przyjaźni.
W domu zostaję jeszcze tydzień, na odzyskanie pełni sił i wracam do szkoły. Trochę się boję, tych wszystkich wzroków ludzi ze szkoły ciągłych pytań i litowań się nad moją osobą. Musze to jakoś przetrwać. Na szczęście zostało mi jeszcze tylko 4 miesiące i wychodzę z tej beznadziejnej szkoły i panującej tam atmosfery.
Moim wnioskiem z czynu jakim była próba samobójcza jest nie przejmowanie się innymi. Jestem jaka jestem i nikt tego nie zmieni. Zamierzam stać się o wiele silniejsza niż byłam dotychczas. Będę chamska i arogancka. Nie dam już sobą manipulować.
Teraz siedzę sobie w moim pokoju oglądając jakąś komedię romantyczną. Lubię te wontki miłosne, przynajmnie w filmach prawdziwa miłość zawsze zwycięża, nie to co w prawdziwym życiu. Oglądam, aż w moim pokoju nie znalazł się Max.
-  Chodź moja kochana siostrzyczko na zakupy. - zaproponował mi
- Nie mam ochoty idź sam. - nie miałam zamiaru wychodzić z domu przez ten najbliższy tydzień. Choć zakupy poprawiły by mi humor. Zawsze to robiły.
- Nie ma, żadnego ale. Przyda ci się trochę świeżego powietrza. Dawno nigdzie nie byłaś.
- Daj mi pół godziny.
-  za równo 30 min widzę cię w drzwiach, przygotowana.
- Ok. - zniknęłam w swojej szfie, szukając odpowiednich ubrać na wyjście. Rzeczywiście, nie miałam żadnych konkretnych ciuszków, także zakupy się przydarzą. Po wybraniu ubrań poszłam do łazienki odświeżyć się. Włosy zwinęłam w niedbałego koczka, przejechałam rzęsy tuszem i nałożyłam odrobinę podkładu, aby zakryć niedoskonałości.
Oczywiście jak zwykle musiała się spóźnić, brat krzyczał na mnie z dołu, abym się pośpieszyła. Z małym opóźnieniem ruszyliśmy w stronę galerii.
Po 3-godzinnych zakupach wróciliśmy do domu cali obkupieni. Ja jak i zarówno Max, lubiłam z nim chodzić na zakupy. Zawsze miał dobry gust i potrafił doradzić. Ja zresztą też. Zmęczona od razu zasnęłam.

__________________________________________________________________________________
Chyba straciłam tą nagłą wenę. 
Pisanie już mi tak nie idzie.
Aczkolwiek mam tam jakieś pomysły na dalszy ciąg,
będzie bardziej ciekawy niż te ostatnie. 
Pozdrawiam <3

wtorek, 10 stycznia 2012

Rozdział 9

Widziałam jasność, cholerną biel, raziła mnie tak strasznie. Następnie ból, przeraźliwy od głowy aż po same stopy. Nie czułam nic, prócz bólu. Leżałam nieruchomo, nie wiedząc czy może żyje, czy to już? Już jestem aniołem? Ale zaraz.... czuję coś na jednej z moich rąk, coś ją ściska. Pragnęłam otworzyć teraz oczy, zobaczyć co się ze mną dzieje. Chciałam wszystko cofnąć, wszystko co zrobiłam tamtego popołudnia. Tak, pamiętam wszystko...Próby otworzenia oczu spowodowały jeszcze większy ból. Zrezygnowałam. Po kilku chwilach znów próbowałam, na marne. Nie mogłam wydać z siebie jakichkolwiek oznak życia? Przecież ja żyję, czuję ból i ucisk na dłoni. Udało mi się poruszyć prawie nie wyczuwalnie, ale jednak jednym z palców na której z ręki czułam ucisk. Coś ścisnęło ją jeszcze bardziej, mocniej. Teraz oczy, powtarzałam sobie w myślach. Uda mi się musi, muszę walczyć. Jest, udało się, uchyliłam je. Widziałam oślepiający blask z lampy i biel, znów ta cholerna biel. Tak, teraz już wiem., ten ucisk to czyjaś dłoń. Tylko kogo?
-Emi, Emi.!- nareszcie się obudziłaś. - to był Max, mój kochany braciszek, słyszałam jak płacze.
Chciałam coś powiedzieć lecz nie byłam w stanie, nie dałam rady. Uścisnął mnie tylko jeszcze mocniej i zawołał lekarza.
- Boże, Emi coś ty narobiła. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy. - słyszałam dalszy monolog Maxa.
- Proszę wyjść z sali, pacjentka potrzebuje spokoju, jest bardzo słaba. Podaliśmy jej leki i powinna zasnąć.- usłyszałam jeszcze głos nieznajomego mi mężczyzny po czym natychmiastowo zasnęłam.
          ****

Obudziłam się, a przy mnie znów znalazł się Max. Spał na moich nogach, biedaczek zasnął. Nie miałam zamiaru go budzić i tak nie dałabym rady z nim teraz rozmawiać. Lecz długo to nie trwało, aż Max się obudził. Rzucił mi się w ramiona, przytulał.
-Auć- zdołałam wydusić z siebie.
-Oj, przepraszam, ale tak się cieszę, że w końcu się wybudziłaś.!- usiadł koło mnie na łóżku.
Zaszkliły mi się oczy, a łzy zaczęły spływać mi po policzku, płakałam razem z nim. Niby to dziwne, że 17-letni chłopak płacze? Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Max od zawsze był uczuciowy, a napewno przeszła mu przez głowę taka myśl, że to przez niego, że mnie nie dopilnował. A tak przecież nie było.
- Max, ja...ja przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam..- mówiłam, z ogromnym trudem, nie byłam jeszcze zbyt silna, na jakiekolwiek dialogi.
Brat chwycił tylko mocniej moją dłoń i schylił głowę, przytulając się do mojego ciała. W drzwiach ujrzałam rodziców.
- Córeczko.! - mama nie mogła pohamować łez.  Tata zresztą też. Zależało im na mnie, to widać. A ja ich tak zraniłam, przeze mnie tak się martwili.
- Ile tu leżę?
- to już 2 tydzień. - poinformował mnie tata.
Co? 2 tygodnie tu byłam? to znaczy tak jakby mnie tu w ogóle nie było?To nie możliwe.
Po 10 min po moich prośbach rodzice wyszli z sali, obiecali przyjść jutro po pracy.
-Max, ty zostań. - poinformowałam brata, on tylko uroczo się uśmiechnął.
- Emi, jest tu jeszcze jedna osoba. Był przy tobie cały czas.
- Kto? - bałam się odpowiedzi. Nie chciałam wiedzieć.
- Jakiś chłopak, Radek chyba.
Wiedziałam, wiedziałam że to on. Zamilkłam.
- Przedtem pytał czy może wejść.Wpuścić go?
- Nie... znaczy tak- sama nie wiedziałam czy chce z nim rozmawiać? Jednak to było silniejsze musiałam go zobaczyć, pragnęłam jego osoby obok mnie. - Niech wejdzie. - dokończyłam
-Zaraz go zawołam, a w tym czasie przynieść ci coś z domu? Potrzebujesz czegoś?
- Moją komórkę i może laptopa, bo pewnie jeszcze tu zostanę. - poinformowałam go.
- Max...
-Tak?
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Wyszedł, a w drzwiach pojawił się on, Radek.
- Emi..

_________________________________________________________________________________
Rozdział do niczego.
Postaram się aby następny był lepszy; )
Pozdrawiam <3

sobota, 7 stycznia 2012

Rozdział 8

Kierowałam się w stronę szpitala, od szkoły miałam tam z 20 minut drogi, pieszo. Przyśpieszyłam tempo, chciałam być szybciej u boku Radka. Martwiłam się o niego, bo nie wiem co ten palant mógł mu zrobić. Mam nadzieję, że to nic poważnego, bo nigdy bym sobie tego nie wybaczyła, że to przeze mnie, przez moją głupotę.
Moje myśli kłębiły się tylko na temat Jego osoby... jest dla mnie bardzo ważny, ale czy to już miłość? Sama nie wiem...
Nie lubiłam szpitali, sama kiedyś w nim byłam, to nic przyjemnego. W recepcji miła pielęgniarka wskazała mi salę w której leży chłopak, sala 127. Stanęłam niepewnie przed drzwiami prowadzącymi do jego sali, zawahałam się, bałam się tego co zobaczę. Przełknęłam ślinę i weszłam.
Leżał w białej pościeli, głowę skierowaną miał w stronę okna, głęboko nad czymś myślał. Głowę owiniętą miał bandażem i zaklejony nos, boże to wszystko przeze mnie...
- Hej, jak się czujesz? - wyrzuty sumienia nie dawały mi normalnie funkcjonować, usiadłam na krześle obok jego łóżka.
- Cześć mała...- wypowiadał słowa szeptem, jak by nie mógł głośniej.
- Radek, przepraszam cię, to wszystko moja wina. Przepraszam.! - rozpłakałam się, chwycił lekko moją rękę.
- Nawet tak nie myśl, to nie twoja wina. - mówił jakby już głośniej
- Ale to przeze mnie tu leżysz...  
- Masz się nie obwiniać. Rozumiesz.!? - uniósł głos, był denerwowany, czułam to. Puśćił moją rękę.
- To o co chodzi? Powiedz mi, dłużej już tak nie mogę.
- Bo widzisz... to co mówiłem wtedy u mnie, to... urwał, miał łzy w oczach.
-To co? - patrzyłam się prosto w jego oczy, on również w moje.
- To ... to była nieprawda. Przepraszam. - odwróci głowę w drugą stronę, nie mówił już nic.
Analizowałam w głowię wszystko co przed momentem wypowiedział, nie mogłam w to uwierzyć. Kolejny dupek który chciał mnie wykorzystać? Nie, przecież on taki nie był, widziałam to, czułam...
- Aha, rozumiem. Dzięki, że mi powiedziałeś przynajmniej się nie wygłupiłam wyznając ci... a zresztą to już nie ważne. Narazie, trzymaj się. - Opuściłam jego salę, zatrzymując się jeszcze w drzwiach spoglądając na jego posiniaczone ciało.
- Emi.... spojrzał na mnie, ale ja wyszłam. Musiałam ukryć przed nim łzy, nie chcę aby pomyślał, że mi zależało, że zabolało mnie to co powiedział. A przecież tak było, kolejna osoba mnie zraniła. To niewiarygodne jak wszystko potrafi się w tak krótkim momencie walić.
Wróciłam do domu, droga zajęła mi jakieś 40 minut. W domu nikogo nie było, rodzice jak zwykle w pracy, a brat pewnie w szkole. Właśnie Max dawno z nim nie rozmawiałam, brakowało mi tego jego " wszystko się ułoży siora, nie martw się" Niby takie banalne, ale z jego ust wydawało się inne, takie prawdziwe jak by naprawdę miało być wszystko dobrze. Ale jego teraz przy mnie też nie było, byłam sama kompletnie sama. Wzięłam do ręki telefon, wchodząc w galerię. Jako pierwsze widnieje tam nasze zdjęcie moje i Radka, które zrobiliśmy tamtego wieczoru. Jesteśmy na nim tacy uśmiechnięci i szczęśliwi choć nie byliśmy parą. Na drugim jednocześnie ostatnim dajesz mi całusa w policzek. Przed oczami staje mi obraz tamtej nocy. Przecież on nie mógł kłamać, nie on. Wątpię w to, żeby tak doskonale udawał uczucia, mówił tak przekonująco. To musi być przez Krzyśka, tak na pewno przez niego. Ale co..? Boże dlaczego nie zgodziłam się w tedy od razu z nim być? może teraz bylibyśmy szczęśliwi razem i nie było by tego całego zamieszania. A może było by na odwrót? może okłamywał by mnie, po prostu od tak udawał miłość do mnie?
Cała zapłakana udałam się w stronę łazienki. Uporczywie szukałam jakiś tabletek nasennych, na marne nic nie mogłam znaleść. Czy chciałam się zabić? popełnić samobójstwo? Sama nie wiem. Wcześniej dużo myślałam o osobach, które popełniają samobójstwo. Prawdę mówiąc interesowało mnie to, chciałam poczuć jak to jest, ale powstrzymywała mnie przed tym myśl o moich najbliższych, przyjaciołach, rodzinie. Wcześniej miałam dla kogo żyć a teraz? wszyscy się ode mnie odwrócili po tej całej aferze,  rodzice się mną nie interesują. Całkowicie straciłam chęć do życia, na tej cholernej ziemi. Ale przecież nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
Poszłam do łazienki rodziców, tam znalazłam to czego szukałam. Silne środki nasenne. - Świetnie - wzięłam jeszcze paczkę żyletek i udałam się do barku taty znajdującego się w salonie, zabrałam jedną butelkę wódki z różnorodnych trunków.  Weszłam do swojego pokoju, odłożyłam wszystkie zabrane ze sobą rzeczy na ziemi i usiadłam opierając się o pustą ścianę. Biorąc pierwszy łyk trunku zaczęłam pisać na śnieżno-białej kartce :

Kochani rodzice.!
Nie miejcie do mnie żalu za to co zrobiłam. Wiem, że nie zawsze byłam dobrą córką,
ale zawsze starałam się nią być.  Dziękuję, że wychowaliście mnie na dobrego człowieka.
Zawsze razem z Maxem mieliśmy wszystko co tylko chcieliśmy. Myśleliście, że wypełnicie 
w ten sposób waszą nieobecność. Myliliście się często potrzebowaliśmy was bardziej 
niż tych wszystkich nowych przedmiotów. Co nie zmienia faktu, że wiedzieliśmy, ze nas kochacie 
i chcecie dla nas jak najlepiej. 
Nie, to nie z tego powodu to zrobiłam. W moim życiu zdarzyło się zbyt wiele nieprzyjemnych
rzeczy. Poprostu nie daję już sobię z tym wszystkim rady. Nie myśleliście, że jest ze mną
aż tak źle? Nie miałam wam nawet kiedy o tym powiedzieć. Nie mam
do was o to żalu, prędzej czy później i tak by się to wydarzyło.
Przepraszam was z całego serca. Zawsze was kochałam i nadal będę kochać, ale tam u góry razem z aniołami. Wierzę, że tam będzie mi lepiej. Kiedyś się tam wszyscy razem spotkamy i znów będziemy
razem. Będę tam na was czekać i obserwować was z góry. 
Jeszcze raz bardzo was przepraszam. Pamiętajcie, że was kocham. 
I Ciebie też Max- mój kochany braciszku. Będzie mi Ciebie brakować, ale nie martw się będę cię pilnować. 
Przepraszam.
wasza kochająca córka i siostra
Emily.

Słone krople łez kapały na list. Butelka była już do połowy pusta, a pudełeczko z tabletkami stawało się lżejsze i z mniejszą zawartością. Zrobiłam pierwszą kreskę na nadgarstku, potem drugą i kolejną. Kropla krwi spadła na kartkę papieru robiąc na niej plamę, zabrudziła ona pismo, lecz nie było to ważne. Robiło mi się ciemno przed oczami, zsuwałam się nie mając już jakichkolwiek sił. Udało mi się jeszcze napisać pożegnalnego sms'a do Radka, mojego ukochanego. " Dla mnie ten wieczór, był najpiękniejszym spędzonym z Tobą. Nie kłamałam mówiąc, że Cię kocham, ale teraz to mało ważne. Już nigdy mnie nie zobaczysz. Żegnaj, Twoja kochająca Emi." Wysłano, wyłączyłam telefon. Przed oczami widziałam mgłę, stawała się ona coraz ciemniejsza i ciemniejsza, aż stała się całkiem czarna. Poczułam silny ból głowy, nie czułam swojego ciała... Czy to już? Czy ja już nie żyję?
Nie stop.! Co ja zrobiłam. Ja chcę wracać... Za późno.
_________________________________________________________________________________
No i jest kolejny.
Miał wyglądać zupełnie inaczej, ale tak jakoś wyszło.
Pozdrawiam :*

piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 7

Obudził mnie dźwięk dochodzący z mojej komórki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Aga. Odebrałam.
- Hej, co się stało, znikłaś wczoraj na tej imprezie, szukałam cię. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. - wypowiedziała wszystkie słowa pośpiesznie, ciężko było ją zrozumieć.
- No jak widzisz żyję, nic mi się nie stało.
- Ale dlaczego wyszłaś bez pożegnania.?
- A co powiesz na spacer? Wtedy wszystko ci opowiem.
- Ok, to za 15 nim, w parku koło twojego osiedla.
- To do zobaczenia.
- Pa.
Byłam trochę na nią wkurzona, dopiero teraz sobie o mnie przypomniała. A gdyby naprawdę mi się coś stało? No ale trudno ważne, że wogólę się martwiła. 
Narzuciłam na siebie czarną bluzę, wrzucając do kieszeni telefon i słuchawki. Wyszłam z domu. Szłam powoli zatapiając się w bitach Pezeta wydobywających się ze słuchawek. Po ok 10 min byłam już na miejscu, usiadłam na jednej z ławek pod dużym drzewem. Ale przecież to ta ławka na której siedziałam wczoraj z Radkiem. Zwykły przypadek czy przeznaczenie, że akurat nogi przyniosły mnie na nią.
W oddali zauważyłam postać mojej przyjaciółki. Usiadła obok mnie.
- Co się do cholery z tobą dzieje Emi?
- Co się niby ma dziać?
- Jesteś ostatnio jakaś inna, zmieniłaś się.
- Zdaje ci się.
- Emi, wiesz ,że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Zakochałaś się tak.?
- Może...
- Emi.! to Krzysiek, prawda?
- Nie.
- Jak to nie? Słyszałam co wczoraj się u niego w pokoju stało.
Te słowa mnie zaskoczyły, nie byłam przygotowana na nie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Skąd on.a wie? Przecież o tym wie tylko Radek, no i Krzysiek... - skąd wiesz? - nie byłam wstanie wymyślić teraz innej odpowiedzi na to co usłyszałam  przed momentem.
- Wszyscy to już wiedzą, Krzysiek chwalił się, że wskoczyłaś mu do łóżka i mówił, że jesteś w tym dobra. Podobno jesteście razem.Emi nie poznaję cię. Wcześniej czegoś takiego byś nie zrobiła. - te słowa uderzyły we mnie z niewiarygodną siłą. Zabolały. I ona, moja najlepsza przyjaciółka uwierzyła w te bzdury.
- Coo? Uwierzyłaś w to? To nieprawda.!
- Ale wszyscy o tym mówią.
Łzy momentalnie napływały mi do oczu. Nie to nie może być prawda. Krzysiek zrobił ze mnie zwykłą dziwkę.
- Aga, to nieprawda.! Byliśmy u niego w pokoju, on chciał to zrobić, ale w porę się opamiętałam. Do niczego nie doszło. Rozumiesz!? - nie czekając na jakiekolwiek słowa mojej przyjaciółki wstałam z ławki, zaczynając biec. Biegłam przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie.
Nogi same przyniosły mnie pod dom Krzyśka, musiałam to z nim wyjaśnić. Niepewnie wcisnęłam dzwonek. Otworzył mi drzwi, witając słowami.:
- Oo kogo ja tu widzę, zmieniłaś zdanie? - zaśmiał mi się szyderczo prosto w oczy.
- Nie.! i nie zamierzam. Przyszłam tu tylko dlatego, żeby wyjaśnić kilka spraw, a mianowice to co o mnie wygadujesz.! - próbowałam mówić wolno i dość spokojnie.
- Haha, widzę, że wieśći szybko się roznoszą. No nieźle, nieźle .
- Dlaczego to robisz co? Cieszy cię to? Przecież do niczego nie doszło i nigdy między nami nie dojdzie.! Masz to odkręcić jasne? - denerwowałam się coraz bardziej, jeszcze chwilę i nie powstrzymam już swoich emocji.
- Zapomnij mała, już wszyscy wiedzą i nie uwierzą ci. Cieszysz się z miana puszczalskiej.? - mówił, a ten szyderczy uśmieszek nadal nie schodził mu z twarzy.
- Jesteś zwykłym chujem.! - łzy znów odwiedziły moje oczy. Nie zważając na nic uderzyłam go pięścią w twarz, po czym wybiegłam z pomieszczenia. Krzysiek jeszcze coś mówił, lecz już nie usłyszałam, nie obchodziło mnie to. Szłam powoli kierując się tym razem nad pobliskie jeziorko. Nikt tam nie przychodził, mało osób wiedziało o istnieniu takiego miejsca. Mogłam tam w spokoju pomyśleć, z dala od tego miejskiego zgiełku.Dużo myślałam nad tym wszystkim, co ostatnio mnie spotkało. Spędziłam tam dużo czasu, gdy zaczęło się ściemniać, postanowiłam wrócić do domu. Wzięłam długą kąpiel, po czym od razu zasnęłam.

Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Zaliczyłam poranną toaletę i wyszłam kierując się w stronę przystanku, zabierając ze sobą torbę z książkami na dzisiejsze lekcje. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze kilka minut więc usiadłam na wolnym miejscu, wsłuchując się w bit polskiego rapu.Autobus przyjechał, a Agi nie było, zaniepokoiło mnie to. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc na tyle autobusu, zajmując obydwa miejsca. Wpatrywałam się w widok za szybą, pełno ludzi śpieszących się, niektórzy byli smutni, jakby nie obecni, a inni wręcz przeciwnie uśmiechnięci, cieszący się życiem.
Kierowałam się w stronę drzwi głównych naszej szkoły, stała przy nich grupka jakiś chłopców, których kojarzyłam z widzenia.
- Chodź mała, zabawimy się. - usłyszałam głos jednego z nich, najprzystojniejszego.
- Co ty powiedziałeś?
- To co słyszałaś. Nie mów, że nie chcesz.
Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz, kolejna osoba dostała po ryju odemnie, źle się z tym czułam.
- Ty głupia... - nie dokończył, drugi z nich przerwał mu, odciągając go odemnie. - Nie warto, jak będzie chciała to sama prędzej czy później do ciebie sama przyjdzie. - powiedział jeszcze. Odeszłam, w szatni rzuciłam torbę w kąt, zsuwając się po woli na podłogę, chowając twarz w dłoniach, cicho łkając.
Ludzie mijali mnie bez żadnego słowa, patrzyli na mnie wzrokiem mówiącym to ta puszczalska. Przerażają mnie oni, jak mogą wierzyć w takie bzdury. Młodzież z gimnazjum jest podła, nienawidziłam ich.
Rozległ się, dźwięk dzwonka, zabrałam swoje rzeczy kierując się w stronę sali lekcyjnej. Nudna historia dłużyła mi się strasznie, myślami byłam gdzie indziej, a mianowicie na matematyce, którą teraz miał Radek. Od tamtego ranka nie odezwał się do mnie, miał napisać. Obiecał. Nie widziałam o dzisiaj w szkole, może zaspał? Często mu się to zdarzało.
Dzwonek, nareszcie. Wyszłam z sali kierując się w stronę sali, gdzie miał mieć lekcje Radek. Nie widziałam go, spytałam o niego Kubę, jego najlepszego kumpla. Powiedział mi, że nie ma go dziś w szkole, a gdy zapytałam czy czasem nie wie dlaczego, wyskoczył na mnie krzycząc, żebym się od niego odwaliła, bo przeze mnie ma tylko same kłopoty. O co mu mogło chodzić? Jakie kłopoty?
Postanowiłam napisać mu sms'a o treści : "Hej, stało się coś? wgl się do mnie nie odzywasz. Martwię się. " Wysłano. Momentalnie otrzymałam sms'a z odpowiedzią:" Nic" - Co mu jest, o co chodzi? Pewnie to przez te plotki. Odpisałam : " No właśnie widzę, miło naprawdę. Myślałam, że ty nie uwierzysz w te wszystkie plotki. Powiedziałam ci prawdę, myślałam, że jesteś inny, jak widać myliłam się."  . Zrobiło mi się cholernie przykro, jedyna mi osoba na której tak mi zależało, zawiodła mnie, tak po prostu uwierzyła w kłamstwa na mój temat. Otrzymałam sms'a od Radka : " Właśnie, że chodzi o to, że nie uwierzyłem. Stłukłem mordę temu skurwysynowi, trochę się przeliczyłem i też dostałem. Jestem w szpitalu, dlatego nie pisałem, nie chciałem, żebyś się martwiła". " już do Ciebie idę."- wysłałam po czym wybiegłam ze szkoły. To o tym mówił Kuba, to wszystko przezemnie, to z mojej winy Radek teraz leży w szpitalu....

___________________________________________________________________________________

I jest kolejny rozdział, długi jak na moje możliwości.
Miłego czytania. <3
Pozdrawiam: take.me.respect;*