piątek, 6 stycznia 2012

Rozdział 7

Obudził mnie dźwięk dochodzący z mojej komórki. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Aga. Odebrałam.
- Hej, co się stało, znikłaś wczoraj na tej imprezie, szukałam cię. Nawet nie wiesz jak się martwiłam. - wypowiedziała wszystkie słowa pośpiesznie, ciężko było ją zrozumieć.
- No jak widzisz żyję, nic mi się nie stało.
- Ale dlaczego wyszłaś bez pożegnania.?
- A co powiesz na spacer? Wtedy wszystko ci opowiem.
- Ok, to za 15 nim, w parku koło twojego osiedla.
- To do zobaczenia.
- Pa.
Byłam trochę na nią wkurzona, dopiero teraz sobie o mnie przypomniała. A gdyby naprawdę mi się coś stało? No ale trudno ważne, że wogólę się martwiła. 
Narzuciłam na siebie czarną bluzę, wrzucając do kieszeni telefon i słuchawki. Wyszłam z domu. Szłam powoli zatapiając się w bitach Pezeta wydobywających się ze słuchawek. Po ok 10 min byłam już na miejscu, usiadłam na jednej z ławek pod dużym drzewem. Ale przecież to ta ławka na której siedziałam wczoraj z Radkiem. Zwykły przypadek czy przeznaczenie, że akurat nogi przyniosły mnie na nią.
W oddali zauważyłam postać mojej przyjaciółki. Usiadła obok mnie.
- Co się do cholery z tobą dzieje Emi?
- Co się niby ma dziać?
- Jesteś ostatnio jakaś inna, zmieniłaś się.
- Zdaje ci się.
- Emi, wiesz ,że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Zakochałaś się tak.?
- Może...
- Emi.! to Krzysiek, prawda?
- Nie.
- Jak to nie? Słyszałam co wczoraj się u niego w pokoju stało.
Te słowa mnie zaskoczyły, nie byłam przygotowana na nie. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Skąd on.a wie? Przecież o tym wie tylko Radek, no i Krzysiek... - skąd wiesz? - nie byłam wstanie wymyślić teraz innej odpowiedzi na to co usłyszałam  przed momentem.
- Wszyscy to już wiedzą, Krzysiek chwalił się, że wskoczyłaś mu do łóżka i mówił, że jesteś w tym dobra. Podobno jesteście razem.Emi nie poznaję cię. Wcześniej czegoś takiego byś nie zrobiła. - te słowa uderzyły we mnie z niewiarygodną siłą. Zabolały. I ona, moja najlepsza przyjaciółka uwierzyła w te bzdury.
- Coo? Uwierzyłaś w to? To nieprawda.!
- Ale wszyscy o tym mówią.
Łzy momentalnie napływały mi do oczu. Nie to nie może być prawda. Krzysiek zrobił ze mnie zwykłą dziwkę.
- Aga, to nieprawda.! Byliśmy u niego w pokoju, on chciał to zrobić, ale w porę się opamiętałam. Do niczego nie doszło. Rozumiesz!? - nie czekając na jakiekolwiek słowa mojej przyjaciółki wstałam z ławki, zaczynając biec. Biegłam przed siebie, nie wiedząc nawet gdzie.
Nogi same przyniosły mnie pod dom Krzyśka, musiałam to z nim wyjaśnić. Niepewnie wcisnęłam dzwonek. Otworzył mi drzwi, witając słowami.:
- Oo kogo ja tu widzę, zmieniłaś zdanie? - zaśmiał mi się szyderczo prosto w oczy.
- Nie.! i nie zamierzam. Przyszłam tu tylko dlatego, żeby wyjaśnić kilka spraw, a mianowice to co o mnie wygadujesz.! - próbowałam mówić wolno i dość spokojnie.
- Haha, widzę, że wieśći szybko się roznoszą. No nieźle, nieźle .
- Dlaczego to robisz co? Cieszy cię to? Przecież do niczego nie doszło i nigdy między nami nie dojdzie.! Masz to odkręcić jasne? - denerwowałam się coraz bardziej, jeszcze chwilę i nie powstrzymam już swoich emocji.
- Zapomnij mała, już wszyscy wiedzą i nie uwierzą ci. Cieszysz się z miana puszczalskiej.? - mówił, a ten szyderczy uśmieszek nadal nie schodził mu z twarzy.
- Jesteś zwykłym chujem.! - łzy znów odwiedziły moje oczy. Nie zważając na nic uderzyłam go pięścią w twarz, po czym wybiegłam z pomieszczenia. Krzysiek jeszcze coś mówił, lecz już nie usłyszałam, nie obchodziło mnie to. Szłam powoli kierując się tym razem nad pobliskie jeziorko. Nikt tam nie przychodził, mało osób wiedziało o istnieniu takiego miejsca. Mogłam tam w spokoju pomyśleć, z dala od tego miejskiego zgiełku.Dużo myślałam nad tym wszystkim, co ostatnio mnie spotkało. Spędziłam tam dużo czasu, gdy zaczęło się ściemniać, postanowiłam wrócić do domu. Wzięłam długą kąpiel, po czym od razu zasnęłam.

Rano obudziłam się z okropnym bólem głowy. Zaliczyłam poranną toaletę i wyszłam kierując się w stronę przystanku, zabierając ze sobą torbę z książkami na dzisiejsze lekcje. Do przyjazdu autobusu miałam jeszcze kilka minut więc usiadłam na wolnym miejscu, wsłuchując się w bit polskiego rapu.Autobus przyjechał, a Agi nie było, zaniepokoiło mnie to. Usiadłam na jednym z wolnych miejsc na tyle autobusu, zajmując obydwa miejsca. Wpatrywałam się w widok za szybą, pełno ludzi śpieszących się, niektórzy byli smutni, jakby nie obecni, a inni wręcz przeciwnie uśmiechnięci, cieszący się życiem.
Kierowałam się w stronę drzwi głównych naszej szkoły, stała przy nich grupka jakiś chłopców, których kojarzyłam z widzenia.
- Chodź mała, zabawimy się. - usłyszałam głos jednego z nich, najprzystojniejszego.
- Co ty powiedziałeś?
- To co słyszałaś. Nie mów, że nie chcesz.
Nie wytrzymałam, uderzyłam go w twarz, kolejna osoba dostała po ryju odemnie, źle się z tym czułam.
- Ty głupia... - nie dokończył, drugi z nich przerwał mu, odciągając go odemnie. - Nie warto, jak będzie chciała to sama prędzej czy później do ciebie sama przyjdzie. - powiedział jeszcze. Odeszłam, w szatni rzuciłam torbę w kąt, zsuwając się po woli na podłogę, chowając twarz w dłoniach, cicho łkając.
Ludzie mijali mnie bez żadnego słowa, patrzyli na mnie wzrokiem mówiącym to ta puszczalska. Przerażają mnie oni, jak mogą wierzyć w takie bzdury. Młodzież z gimnazjum jest podła, nienawidziłam ich.
Rozległ się, dźwięk dzwonka, zabrałam swoje rzeczy kierując się w stronę sali lekcyjnej. Nudna historia dłużyła mi się strasznie, myślami byłam gdzie indziej, a mianowicie na matematyce, którą teraz miał Radek. Od tamtego ranka nie odezwał się do mnie, miał napisać. Obiecał. Nie widziałam o dzisiaj w szkole, może zaspał? Często mu się to zdarzało.
Dzwonek, nareszcie. Wyszłam z sali kierując się w stronę sali, gdzie miał mieć lekcje Radek. Nie widziałam go, spytałam o niego Kubę, jego najlepszego kumpla. Powiedział mi, że nie ma go dziś w szkole, a gdy zapytałam czy czasem nie wie dlaczego, wyskoczył na mnie krzycząc, żebym się od niego odwaliła, bo przeze mnie ma tylko same kłopoty. O co mu mogło chodzić? Jakie kłopoty?
Postanowiłam napisać mu sms'a o treści : "Hej, stało się coś? wgl się do mnie nie odzywasz. Martwię się. " Wysłano. Momentalnie otrzymałam sms'a z odpowiedzią:" Nic" - Co mu jest, o co chodzi? Pewnie to przez te plotki. Odpisałam : " No właśnie widzę, miło naprawdę. Myślałam, że ty nie uwierzysz w te wszystkie plotki. Powiedziałam ci prawdę, myślałam, że jesteś inny, jak widać myliłam się."  . Zrobiło mi się cholernie przykro, jedyna mi osoba na której tak mi zależało, zawiodła mnie, tak po prostu uwierzyła w kłamstwa na mój temat. Otrzymałam sms'a od Radka : " Właśnie, że chodzi o to, że nie uwierzyłem. Stłukłem mordę temu skurwysynowi, trochę się przeliczyłem i też dostałem. Jestem w szpitalu, dlatego nie pisałem, nie chciałem, żebyś się martwiła". " już do Ciebie idę."- wysłałam po czym wybiegłam ze szkoły. To o tym mówił Kuba, to wszystko przezemnie, to z mojej winy Radek teraz leży w szpitalu....

___________________________________________________________________________________

I jest kolejny rozdział, długi jak na moje możliwości.
Miłego czytania. <3
Pozdrawiam: take.me.respect;*

2 komentarze:

  1. Fajnie.
    Dodaje do obserwowanych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie :*
    Z każdą częścią sprawiasz, że jeszcze bardziej czekam na kolejną ;) Mam wielką nadzieję, że szybciutko coś napiszesz :*

    OdpowiedzUsuń