-Emi, Emi.!- nareszcie się obudziłaś. - to był Max, mój kochany braciszek, słyszałam jak płacze.
Chciałam coś powiedzieć lecz nie byłam w stanie, nie dałam rady. Uścisnął mnie tylko jeszcze mocniej i zawołał lekarza.
- Boże, Emi coś ty narobiła. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy. - słyszałam dalszy monolog Maxa.
- Proszę wyjść z sali, pacjentka potrzebuje spokoju, jest bardzo słaba. Podaliśmy jej leki i powinna zasnąć.- usłyszałam jeszcze głos nieznajomego mi mężczyzny po czym natychmiastowo zasnęłam.
****
Obudziłam się, a przy mnie znów znalazł się Max. Spał na moich nogach, biedaczek zasnął. Nie miałam zamiaru go budzić i tak nie dałabym rady z nim teraz rozmawiać. Lecz długo to nie trwało, aż Max się obudził. Rzucił mi się w ramiona, przytulał.
-Auć- zdołałam wydusić z siebie.
-Oj, przepraszam, ale tak się cieszę, że w końcu się wybudziłaś.!- usiadł koło mnie na łóżku.
Zaszkliły mi się oczy, a łzy zaczęły spływać mi po policzku, płakałam razem z nim. Niby to dziwne, że 17-letni chłopak płacze? Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Max od zawsze był uczuciowy, a napewno przeszła mu przez głowę taka myśl, że to przez niego, że mnie nie dopilnował. A tak przecież nie było.
- Max, ja...ja przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam..- mówiłam, z ogromnym trudem, nie byłam jeszcze zbyt silna, na jakiekolwiek dialogi.
Brat chwycił tylko mocniej moją dłoń i schylił głowę, przytulając się do mojego ciała. W drzwiach ujrzałam rodziców.
- Córeczko.! - mama nie mogła pohamować łez. Tata zresztą też. Zależało im na mnie, to widać. A ja ich tak zraniłam, przeze mnie tak się martwili.
- Ile tu leżę?
- to już 2 tydzień. - poinformował mnie tata.
Co? 2 tygodnie tu byłam? to znaczy tak jakby mnie tu w ogóle nie było?To nie możliwe.
Po 10 min po moich prośbach rodzice wyszli z sali, obiecali przyjść jutro po pracy.
-Max, ty zostań. - poinformowałam brata, on tylko uroczo się uśmiechnął.
- Emi, jest tu jeszcze jedna osoba. Był przy tobie cały czas.
- Kto? - bałam się odpowiedzi. Nie chciałam wiedzieć.
- Jakiś chłopak, Radek chyba.
Wiedziałam, wiedziałam że to on. Zamilkłam.
- Przedtem pytał czy może wejść.Wpuścić go?
- Nie... znaczy tak- sama nie wiedziałam czy chce z nim rozmawiać? Jednak to było silniejsze musiałam go zobaczyć, pragnęłam jego osoby obok mnie. - Niech wejdzie. - dokończyłam
-Zaraz go zawołam, a w tym czasie przynieść ci coś z domu? Potrzebujesz czegoś?
- Moją komórkę i może laptopa, bo pewnie jeszcze tu zostanę. - poinformowałam go.
- Max...
-Tak?
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Wyszedł, a w drzwiach pojawił się on, Radek.
- Emi..
_________________________________________________________________________________
Zaszkliły mi się oczy, a łzy zaczęły spływać mi po policzku, płakałam razem z nim. Niby to dziwne, że 17-letni chłopak płacze? Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Max od zawsze był uczuciowy, a napewno przeszła mu przez głowę taka myśl, że to przez niego, że mnie nie dopilnował. A tak przecież nie było.
- Max, ja...ja przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam..- mówiłam, z ogromnym trudem, nie byłam jeszcze zbyt silna, na jakiekolwiek dialogi.
Brat chwycił tylko mocniej moją dłoń i schylił głowę, przytulając się do mojego ciała. W drzwiach ujrzałam rodziców.
- Córeczko.! - mama nie mogła pohamować łez. Tata zresztą też. Zależało im na mnie, to widać. A ja ich tak zraniłam, przeze mnie tak się martwili.
- Ile tu leżę?
- to już 2 tydzień. - poinformował mnie tata.
Co? 2 tygodnie tu byłam? to znaczy tak jakby mnie tu w ogóle nie było?To nie możliwe.
Po 10 min po moich prośbach rodzice wyszli z sali, obiecali przyjść jutro po pracy.
-Max, ty zostań. - poinformowałam brata, on tylko uroczo się uśmiechnął.
- Emi, jest tu jeszcze jedna osoba. Był przy tobie cały czas.
- Kto? - bałam się odpowiedzi. Nie chciałam wiedzieć.
- Jakiś chłopak, Radek chyba.
Wiedziałam, wiedziałam że to on. Zamilkłam.
- Przedtem pytał czy może wejść.Wpuścić go?
- Nie... znaczy tak- sama nie wiedziałam czy chce z nim rozmawiać? Jednak to było silniejsze musiałam go zobaczyć, pragnęłam jego osoby obok mnie. - Niech wejdzie. - dokończyłam
-Zaraz go zawołam, a w tym czasie przynieść ci coś z domu? Potrzebujesz czegoś?
- Moją komórkę i może laptopa, bo pewnie jeszcze tu zostanę. - poinformowałam go.
- Max...
-Tak?
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Wyszedł, a w drzwiach pojawił się on, Radek.
- Emi..
_________________________________________________________________________________
Rozdział do niczego.
Postaram się aby następny był lepszy; )
Pozdrawiam <3
Genialnie. Czekam na kolejne rozdziały. No i ten.. zapraszam do mnie jeśli chcesz oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńTen i tak jest świetny :)
OdpowiedzUsuńPisz szybciutko, bo czekam ;)
:*