wtorek, 10 stycznia 2012

Rozdział 9

Widziałam jasność, cholerną biel, raziła mnie tak strasznie. Następnie ból, przeraźliwy od głowy aż po same stopy. Nie czułam nic, prócz bólu. Leżałam nieruchomo, nie wiedząc czy może żyje, czy to już? Już jestem aniołem? Ale zaraz.... czuję coś na jednej z moich rąk, coś ją ściska. Pragnęłam otworzyć teraz oczy, zobaczyć co się ze mną dzieje. Chciałam wszystko cofnąć, wszystko co zrobiłam tamtego popołudnia. Tak, pamiętam wszystko...Próby otworzenia oczu spowodowały jeszcze większy ból. Zrezygnowałam. Po kilku chwilach znów próbowałam, na marne. Nie mogłam wydać z siebie jakichkolwiek oznak życia? Przecież ja żyję, czuję ból i ucisk na dłoni. Udało mi się poruszyć prawie nie wyczuwalnie, ale jednak jednym z palców na której z ręki czułam ucisk. Coś ścisnęło ją jeszcze bardziej, mocniej. Teraz oczy, powtarzałam sobie w myślach. Uda mi się musi, muszę walczyć. Jest, udało się, uchyliłam je. Widziałam oślepiający blask z lampy i biel, znów ta cholerna biel. Tak, teraz już wiem., ten ucisk to czyjaś dłoń. Tylko kogo?
-Emi, Emi.!- nareszcie się obudziłaś. - to był Max, mój kochany braciszek, słyszałam jak płacze.
Chciałam coś powiedzieć lecz nie byłam w stanie, nie dałam rady. Uścisnął mnie tylko jeszcze mocniej i zawołał lekarza.
- Boże, Emi coś ty narobiła. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy. - słyszałam dalszy monolog Maxa.
- Proszę wyjść z sali, pacjentka potrzebuje spokoju, jest bardzo słaba. Podaliśmy jej leki i powinna zasnąć.- usłyszałam jeszcze głos nieznajomego mi mężczyzny po czym natychmiastowo zasnęłam.
          ****

Obudziłam się, a przy mnie znów znalazł się Max. Spał na moich nogach, biedaczek zasnął. Nie miałam zamiaru go budzić i tak nie dałabym rady z nim teraz rozmawiać. Lecz długo to nie trwało, aż Max się obudził. Rzucił mi się w ramiona, przytulał.
-Auć- zdołałam wydusić z siebie.
-Oj, przepraszam, ale tak się cieszę, że w końcu się wybudziłaś.!- usiadł koło mnie na łóżku.
Zaszkliły mi się oczy, a łzy zaczęły spływać mi po policzku, płakałam razem z nim. Niby to dziwne, że 17-letni chłopak płacze? Dla mnie nie ma w tym nic dziwnego. Max od zawsze był uczuciowy, a napewno przeszła mu przez głowę taka myśl, że to przez niego, że mnie nie dopilnował. A tak przecież nie było.
- Max, ja...ja przepraszam. Nie wiem dlaczego to zrobiłam..- mówiłam, z ogromnym trudem, nie byłam jeszcze zbyt silna, na jakiekolwiek dialogi.
Brat chwycił tylko mocniej moją dłoń i schylił głowę, przytulając się do mojego ciała. W drzwiach ujrzałam rodziców.
- Córeczko.! - mama nie mogła pohamować łez.  Tata zresztą też. Zależało im na mnie, to widać. A ja ich tak zraniłam, przeze mnie tak się martwili.
- Ile tu leżę?
- to już 2 tydzień. - poinformował mnie tata.
Co? 2 tygodnie tu byłam? to znaczy tak jakby mnie tu w ogóle nie było?To nie możliwe.
Po 10 min po moich prośbach rodzice wyszli z sali, obiecali przyjść jutro po pracy.
-Max, ty zostań. - poinformowałam brata, on tylko uroczo się uśmiechnął.
- Emi, jest tu jeszcze jedna osoba. Był przy tobie cały czas.
- Kto? - bałam się odpowiedzi. Nie chciałam wiedzieć.
- Jakiś chłopak, Radek chyba.
Wiedziałam, wiedziałam że to on. Zamilkłam.
- Przedtem pytał czy może wejść.Wpuścić go?
- Nie... znaczy tak- sama nie wiedziałam czy chce z nim rozmawiać? Jednak to było silniejsze musiałam go zobaczyć, pragnęłam jego osoby obok mnie. - Niech wejdzie. - dokończyłam
-Zaraz go zawołam, a w tym czasie przynieść ci coś z domu? Potrzebujesz czegoś?
- Moją komórkę i może laptopa, bo pewnie jeszcze tu zostanę. - poinformowałam go.
- Max...
-Tak?
- Dziękuję, kocham cię.
- Ja ciebie też siostrzyczko.
Wyszedł, a w drzwiach pojawił się on, Radek.
- Emi..

_________________________________________________________________________________
Rozdział do niczego.
Postaram się aby następny był lepszy; )
Pozdrawiam <3

2 komentarze:

  1. Genialnie. Czekam na kolejne rozdziały. No i ten.. zapraszam do mnie jeśli chcesz oczywiście ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten i tak jest świetny :)
    Pisz szybciutko, bo czekam ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń