sobota, 26 maja 2012

Rozdział 31

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ:  

- Halo.? - odebrałam, gdy właśnie zostałam obudzona przez dzwoniącą komórkę.
- Szybko, przyjeżdżaj do szpitala! - usłyszałam po drugiej stronie, zdenerwowanego Kubę 
- Zaraz będę.!
Wybiegłam z domu, zarzucając na siebie przypadkowe ubrania, które znalazły mi się pod ręką. Po upływie kilkunastu minut biegłam już w stronę sali w której znajduje się Radek. Gdy znalazłam się pod salą ujrzałam wiele biegających w tą i z powrotem pielęgniarek, a także nerwowych lekarzy. Powstało straszne zamieszanie. Podbiegłam pod drzwi sali, tak jak myślałam lekarze stoją i robią niewidome rzeczy przy nieprzytomnym chłopaku. Zaczęłam panikować, a ciało odmówiło jakiegokolwiek posłuszeństwa. Z całymi mokrymi od łez policzkami wbiegłam do sali pełnej pielęgniarek. Nie docierały do mnie ich prośby opuszczenia sali. Krzyczałam, by mi go nie zabierano, by go ratowali. Uporczywe pielęgniarki zaczęły mnie szarpać w stronę drzwi. Nagle pikanie jakiejś maszyny zmieniło się w ciągły pisk, co mogło oznaczać tylko jedno. Jego serce przestało bić. Zaniosłam się jeszcze większym płaczem. Nie wytrzymałam, straciłam przytomności i moje ciało wylądowało na zimnych kafelkach. Zdołałam jeszcze usłyszeć słowa starszego mężczyzny  'tracimy go' . Nie mogłam zrobić już nic, straciłam go. Chyba dobrze ze zemdlałam, nie czułam nic a zwłaszcza tego przerażającego bólu, który pulsował od serca w każdy najmniejszy kawałeczek mojego drobnego i ledwo trzymającego się ciała. 

Obudziło mnie jasne światło świecące na wprost mnie. Leżałam w szpitalnym łóżku, otulona białą kołdrą, która w ogóle nie była przyjemna lecz szorstka. Co wywołało ma moim ciele ciarki. Obok na krześle siedział Olaf, który od razu znalazł się przy mnie jak tylko dostrzegł, że się obudziłam.
- Co z nim? - pierwsze pytanie na które odpowiedź czekałam teraz najbardziej.
Ujął moją drobną dłoń w swoją nieco większą, wbił wzrok w ziemię. Dokładnie analizował każde słowo, które zamierzał zaraz wy powiedzieć.
- Miał chwilowe zatrzymanie serca, lecz lekarze opanowali sytuacje i już wszystko dobrze. Okazało się, że lekarze pomylili się w badaniach i dostał inne leki, które doprowadziły go do takiego stanu. Teraz jest już w porządku i powinien za kilka dni się wybudzić.
- dzięki bogu - słowa chłopaka uspokoiły mnie, choć zaniepokoiła mnie kwestia lekarzy, gdyby nie zaszło żadnej pomyłki pewnie dawno dochodził by już do siebie. Dobrze, że w porę się spostrzegli, choć mogło być i tak za późno.
Po godzinie wypościli mnie do domu, lecz ja wcale się tam nie wybrałam, tylko poszłam do Radka. Usiadłam obok na niskim krzesełku chwytając go za lodowatą dłoń. Ścisnęłam ją najmocniej jak tylko umiałam, miałam nadzieję, że poczuje mój gest. Oczy na sam widok jego nie ruszające go się, napełniały się słonymi łzami rozpaczy. Zaczęłam wymawiać długi monolog w nadziei, że usłyszy moje słowa i szybciej wyjdzie z tego stanu. Może to głupie, ale w tym momencie mogłam zrobić tylko tyle.
- Mam nadzieję, że mnie słyszysz. To ja Twoja.... znaczy Emily, pewnie poznajesz. Proszę Cię rusz to dupsko i wracaj tu do nas. Wszyscy za Tobą tęsknimy i z nie cierpliwością czekamy na Twój powrót tutaj, na ziemie. Miejsce zła, które wy żądza same krzywdy. Wieżę, że tam na górze jest o wiele lepiej niż tutaj bez bólu , ale wróć to jeszcze nie Twój czas. Jesteś młody i spotka cię w życiu jeszcze wiele dobrego. Masz przed sobą całe życie, które musisz w pełni wykorzystać. Masz talent, możesz zostać świetnym koszykarzem, zrobisz ogromną karierę, wiem to, czuję w sercu. Wieżę, że dasz radę, musisz... zrób to dla mnie proszę. Nie zasłużyłam na to by tak się z Tobą żegnać. Wiem, że to co zrobiłam było okropne i to przeze mnie tutaj jesteś, ale z głębi serca Cię przepraszam. Nic nie jest w stanie mnie wytłumaczyć, ale tak cholernie Cię proszę jeśli naprawdę coś dla ciebie znaczyłam to daj nawet najmniejszy znak, że mnie słyszysz i będziesz pragnął wrócić. Musisz wiedzieć, że się uda wiem, że tego chcesz. I jeszcze raz w z całego mojego bolącego serca Cię przepraszam.
Teraz pozostało mi czekać. Lecz nagle wydarzyło się coś co wywołało na mojej twarzy ogromny uśmiech. Wyczułam jak lekko poruszył palcem wskazującym, a później drugi raz.
- Doktorze.! - zawołałam, ściskając Radka i dziękując mu za ten ruch.
- Co się dzieje?
- Doktorze, poruszył dłonią, czułam to.
Podszedł do chłopaka, sprawdzając co i jak.
- To niesamowite. - mówił ze zdziwieniem dalej go badając. -  Wybudza się.
- To wspaniale.
Lekarz wykonywał swoje rutynowe czynności, a ja stałam obok nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. A może to moje słowa mu pomogły, może właśnie na nie czekał? Potrzebował ich. Miejmy nadzieje, że tak, lecz to mało ważne, ważne jest to, że odzyskuje przytomność.
- Halo, słyszysz mnie? Nie mów nic, kiwnij tylko głową na znak, że mnie rozumiesz. - lekarz zaczął swój monolog, gdy Radek tylko uchylił swoje oczy.  Długo czekał na ruch chłopaka, lecz w końcu udało mu się wykonać polecenie.
- Jesteś słaby, nie przemęczaj się nie próbuj nic mówić. Dam ci leki, znów zaśniesz by nabrać siły, a jutro poczujesz się już lepiej. - W dalszym ciągu mówił w jego kierunku, wstrzykując mu w węflon jakiś środek. Radek w ciągu kilku chwil znów zamknął oczy.
- Czy to konieczne? - zapytałam z lekkim grymasem na ustach
- Tak, jest bardzo słaby. Lepiej jak teraz będzie spał. Nie martw się, przyjść jutro na pewno będzie w stanie już rozmawiać. A teraz zmykaj do domu się wyspać, nie wyglądasz najlepiej.
- Dziękuję.
Wyszłam z sali, kierując się w stronę Olafa, który cały czas czekał na mnie na zewnątrz. Zaprowadził mnie prosto do łóżka, na które odraz padłam obdarowywując go całusem w usta, Szybko zasnęłam z uśmiechem na ustach i świadomością, że teraz będzie już tylko lepiej.

Z samego rana udałam się do szpitala. Tym razem bez Olafa, chciałam porozmawiać szczerze z Radkiem, w widok Olafa mógłby tylko pogorszyć jego sytuację. Gdy przyszłam chłopak jeszcze spał. Lekarz kazał mi natychmiast go powiadomić jeśli Radek się obudzi. Po jakiejś godzinie wrońcu zaczął się budzić. Lekarz znów wykonał swoje rutynowe czynności. Radek wyglądał już dziś o wiele lepiej, znów można było zauważyć w jego ciele życie.
- Gdzie ja jestem? - pierwsze pytanie chłopaka po przebudzeniu.
- Miałeś wypadek, jesteś w szpitalu.
Radek błędnie szukał czegoś wzrokiem po całej sali. Jego wzrok był taki zagubiony
- Kim pan jest? Kim ja jestem?..



No i co o tym myślicie? 

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 30

Do końca dnia czuwałam przy jego sali, czekając na jakikolwiek jego ruch, najdrobniejsze poruszenie ciałem. Nie doczekałam się. Ledwo trzymam się na nogach, Olaf cały czas przy mnie jest i wspiera jak tylko może. Za jego namową i prośbami wracamy teraz do domu, potrzebuję choć odrobinę snu. Przekraczając prób szpitala spotkaliśmy biegnących i zdenerwowanych rodziców Radka. Jego matka zatrzymała się przy mojej osobie, zaczęła na mnie krzyczeć przez łzy
- To twoja wina.! To dla ciebie chciał przyjechać.! A teraz leży w szpitalu, a ty zabawiasz się z innym.! - mimo, że zgadzałam się z jej zdaniem, zabolało tak cholernie. Poczułam jakby ktoś nożem zaczął walić mi w klatkę piersiową.
- To nie jej wina, Radka potrącił jakiś palant. Ona nie ma z tym nic wspólnego.! - usłyszałam za sobą, głos mojego ukochanego. Ukochanego? Czy jestem w tej chwili tego pewna? Nie wiem, lecz coś podpowiada mi tam w środku, że tak właśnie jest, lecz głowa krzyczy zupełnie co innego, sprzecznego z sercem. Al mniejsza teraz z tym. Pan Mikołaj, bo tak miał na imię ojciec Radka, odciągnął trzęsącą się kobietę w stronę szpitala, próbując ją uspokoić. Przecież to jego rodzice, mają prawo mnie tak traktować i mówić, te wszystkie wyzwiska w moją stronę.Na ich miejscu zachowałabym się pewnie tak samo.
Staliśmy już pod moim domem, Olaf odprowadził mnie do pokoju pilnując bym położyła się do łóżka. Ucałował w czoło z zamiarem wyjścia. W ostatniej chwili go zawołałam.
- Zostaniesz.?
- Oczywiście.
Zrobiłam mu miejsce obok siebie na łóżku, ten posłusznie wykonał moje polecenie i w kilka sekund leżał koło mnie, przytulając moje drobne ciało do swojego. Nie chciałam żadnych zbędnych słów, potrzebowałam tylko czyjeś bliskiej obecności.
Chłopak już dawno zasnął, a mnie męczyła bezsenność. Z braku jakichkolwiek sił zasnęłam. Śnił mi się tak, znów mogłam zobaczyć jego roześmianą twarz. Stał daleko, powoli zbliżaliśmy się do siebie. Głęboko spoglądał w moje przepełnione żalem oczy. Nawet nie wiem kiedy, odległość która nas dzieliła zmieniła się w kilku centymertowy odcinek. Chciałam złożyć na jego ustach namiętny pocałunek, lecz gdy zbliżałam usta do jego, gwałtownie się odsunął i znów dzieliła nas ogromna odległość. Wyraz twarzy zmienił się w ogromny gniew, a zarazem z wypisanym smutkiem. Jego ciało gwałtownie się zmieniało, przywierając jakieś nie stworzone kształty. Zaczął mnie gonić, zmienił się w jakiegoś okropnego potwora. Tak, to był koszmar. Swoimi krzykami obudziłam Olafa, który gwałtownie mną potrząsał bym wybudziła się z tego przerażającego snu. Ocknęłam się, podnosząc na łokciach oparłam swoje ociężałe ciało o ścianę. Moje czoło było całe z maleńkich kropelek potu. Mój towarzysz podał mi szklankę z zimną wodą i środki, które otrzymałam od pielęgniarki w razie zdenerwowania. Tłumiona kapsułkami szybko zasnęłam.
Obudziłam się koło południa, w nieco lepszym nastroju niż poprzednio. W kuchni czekało na mnie przygotowane śniadanie zrobione przez Olafa, który do tej pory przebywa w moim domu.
- Kochany jesteś.! - lekko musnęłam jego policzek
- Już wszystko dobrze? - zapytał z tą jego troską.
- Powiedzmy...
- No jedz , nie po to tak się starałem byś nic nie tknęła.
- Przepraszam, ale nie mam jakoś ochoty na jedzenie.
- Musisz coś zjeść, bo jak nie to sam cię będę karmił, więc wybieraj.
- Okej już dobra, zjem sama .
- No i to rozumiem.

Dziś nie miałam zamiaru iść do szpitala. Jego rodzice i tak by mnie do nie go nie wpuścili, zbyt się o niego martwią. Ale niech nie myślą, że nie cierpię z powodu jego wypadku, bo cierpię nawet nie zdają sobie sprawy jak bardzo. Olaf poszedł na chwilę do domu, by się przebrać i odświeżyć. Ma przyjść później ze swoją siostrzyczką, bo obiecał mamie wcześniej, że się nią zajmie. Wykorzystując chwilę jego nie obecności zadzwoniłam do Kuby, by dowiedzieć się co u Radka. Odebrał po drugim sygnale.
- Wiesz może co u Radka? - zapytałam be z zbędnych przywitań na początku rozmowy
- Bez zmian. - spodziewałam się tych słów, lecz jakaś malutka nadzieja kłębiła się w głowie i czekałam na inną wiadomość.
- Rozumiem...i dzięki.
- Za co?
- Za to, że do mnie wtedy zadzwoniłeś i poinformowałeś o wszystkim.
- Nie ma sprawy, byłaś jedyną osobą, która przyszła mi wtedy na myśl.
- Okej, muszę kończyć. Na razie.

Po jakiejś godzinie przyszedł Olaf ze swoją siostrzyczką. Pobawiliśmy się trochę z nią, po czym włączyliśmy jej bajki, by móc porozmawiać na osobności. Gdy byliśmy już w innym pomieszczeniu, zbliżył soje usta ku moich lekko je muskając. Nie odwzajemniłam pocałunku, tylko spuściłam głowę w dół.
- Co się dzieję? - zapytał, podnosząc mój podbródek w górę by mógł spojrzeć w moje zaszklone oczy.
- Nie wiem... ale...
- Ale co?
- Nie powinniśmy w tej sytuacji....
- Wybacz, ale nie rozumiem cię. Chcesz mi powiedzieć, że zmieniłaś zdanie co do nas?
- Nie...! po prostu nie mogę tak, dy on jest w szpitalu. Mimo wszystko jest dla mnie ważny.
- Nadal go kochasz... - nie zapytał, tylko tak po prostu stwierdził.
- Olaf... to nie jest rozmowa na teraz.
- A kiedy ma być czas.? Nie zaprzeczyłaś.
- Myślisz, że można od tak zapomnieć o uczuciach do osoby, która odegrała w moim życiu dużą rolę.?
- Mogłabyś przynajmniej nie kłamać.
- Nie kłamię.! Myślisz, że jest mi łatwo? Gdyby nie ja to nie doszło by do tego wypadku.! Obwiniam się rozumiesz.?!
- Przepraszam, nie powinienem tak na ciebie naskoczyć, jestem debilem, wiem.
- Już dobrze.
- Poniosło mnie, bo boję się, że znów mogę cię stracić.A zbyt długo zmuszałem cię byś w końcu przyznała się co do uczuć do mnie.
- Nie stracisz, obiecuję.


Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na nowy rozdział.
Pisany był na szybko i wyszedł trochę be z sensu, ale nie miałam ostatnio zbyt dużo czasu.
Dużo się dzieje ostatnio w moim życiu. Jest ciężko nie powiem, że nie ale muszę jakoś to przeżyć. 
Znów się zakochuje -.- Ale tym razem chyba z wzajemnością.
Jest inny od  reszty chłopców, których poznałam. 
Chociaż poznałam go w bardzo śmiesznych okolicznościach.
Jako jedyny stawił się za mnie, choć wcześniej mnie nie znał. 
Ale nie będe tu tego pisać . Mam nadziję, że coś z tego wyjdzie.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny, bo dużo czasu teraz spędzam na mieście .
Także do następnego ;)
M.<3  



czwartek, 10 maja 2012

29

- On miał wypadek... jest w szpitalu... nie wiadomo czy przeżyje. - na te słowa, których tak cholernie nie chciałam usłyszeć, telefon wypadł mi z dłoni, rozwalając się tak jak w tym momencie moje serce. Zaczęłam się cała trząść i panicznie zanosić płaczem. Olaf nie wiedział co się stało, stał zdezorientowany próbując mnie uspokoić. Bezwładnie zsunęłam się na podłogę, opierając o ścianę.
- Emi spokojnie, co się stało.?
- On... on to moja wina rozumiesz.! To przeze mnie.!
- Ale o co chodzi.?
- Radek... on miał wypadek. może nie przeżyć.! rozumiesz? może umrzeć.! przeze mnie.! - krzyczałam, dławiąc się słonymi łzami. Był zaskoczony i wstrząśnięty tak samo jak ja. Wziął mnie w ramiona.
- To nie twoja wina.! Zobaczysz wyjdzie z tego.! - próbował mnie pocieszać.
- Nie ty nic nie rozumiesz. Gdyby nas w tedy nie zobaczył, to nic by mu się nie stało.
- Cii, uspokój się , no już . Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Nigdy sobie tego nie wybaczę.! - krzyczałam jak w amoku. - Ja muszę jechać do szpitala, muszę go zobaczyć.
- Czekaj, idę z tobą.
Chwycił mnie za rękę i szybkim  krokiem ruszyliśmy w stronę szpitala. Po jakiejś pół godzinie byliśmy już na miejscu, szukając sali w której leżał chłopak. Nie lubię tego miejsca, przypomina mi ono o moich wcześniejszych poczynaniach, wiem ile to miejsce potrafi przysporzyć bólu. Prosząc o pomoc pielęgniarkę szybko znaleźliśmy się przed salą, pod którą stał Kuba - najlepszy przyjaciel Radka. Chłopak nerwowo krążył w kółko, był załamany z oddali dostrzegłam spływające łzy po jego policzku. Podbiegłam do niego, pytając co się stało. Stanęłam jak wryta, widząc jak płacze, czyli musi być źle, Boże nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Co z nim.?
- Operują go.
Poczułam jak tracę równowagę, tracę grunt pod nogami, a one same są jak z waty. Ból, ogromny ból w głowie taki jak w sercu. Bezwładnie upadłam na zimne kafelki szpitalnego korytarza. Zemdlałam. 
 Teraz mogłam go zobaczyć, uśmiechniętego i cieszącego się życiem. Wspomnienia, mnóstwo wspomnień i spędzonych razem chwil. Staliśmy w parku, żegnał się ze mną obiecywał, że będzie ze mną zawsze, będzie się mną opiekował. Brzmiało to jak ostatnie spotkanie. Ból, znów ten cholerny ból, oddalał się nie zważając na moje błagania i histeryczne ataki płaczu. Biegłam za nim, ale on znikł nigdzie go nie było, w około panowała przeraźliwa pustka. Krzyczałam... poczułam czyjąś ciepła dłoń, chyba wracam, odzyskuję przytomność. Ciepła dłoń i błagalny szept Olafa, tak budzę się z tego okropnego snu. W około mnie panuje pustka i spokój. Pielęgniarka podała mi kubek zimnej wody i jakieś tabletki na uspokojenie. Z trzęsącymi dłońmi połknęłam wszystko co mi podali.
Wciąż czekamy na koniec operacji, strasznie długo trwa. Lecz dalej nie wiem co się stało i z jakiej przyczyny się tu znalazł. To teraz mało ważne, najważniejsze jest to by wszystko się ułożyło, a jemu nic poważnego nie było. Jest z nim źle - taka jest prawda wiem to, choć wszyscy zaprzeczają próbując mi wmówić, że to nic poważnego. Zwykły stek bzdur myślą, że jestem tak głupia, że się nie zorientuje.
Nareszcie z sali wyszedł lekarz. Od razu podbiegłam, pytając o stan chłopaka.
- Jest pani kimś z rodziny? - nie myśląc długo skłamałam, inaczej nic bym się nie dowiedziała
- Tak, siostrą.
- Nie będę pani kłamał, jego stan jest ciężki. Ma poważny uraz kręgosłupa, zapadł w śpiączkę.
- Wyjdzie z tego.? - nie byłam w stanie zapytać o cokolwiek innego.
- Miejmy nadzieję, że tak. Jest młody, będzie walczył, lecz... najpierw musi wybudzić się ze śpiączki, a to może potrwać.
- Może się nie wybudzić.?
- Jest taka możliwość, a teraz przepraszam, ale śpieszę się do innego pacjenta.
Podeszłam do okna sali, leżał tam nieruchomo, podpięty do miliona wężyków prowadzących do urządzenia stojącego obok szpitalnego łóżka. Wyglądał okropnie, miał całą siną twarz, której i tak było widać tylko mały kawałek, reszta była zabandażowana. Znów zaczęło kręcić mi się w głowie, na szczęście Olaf w porę mnie złapał. Wtuliłam się w niego, nic nie mówił, spostrzegłam na jego policzku łzę, też przerosło go to całe zdarzenie, jego też to dotyczy tak samo jak mnie. Chciałam wejść do środka, chwycić za rękę i prosić, aby walczył, by się nie poddawał mimo wszystko co się wydarzyło. Ma po co żyć, jak nie dla mnie to dla jego ojca, którego bardzo cenił, a on zrobił by dla niego wszystko. Teraz kiedy nie mogłam już nic zrobić, prócz czekania, zapragnęłam dowiedzieć się prawdy i przyczyn jego wypadku.
- Kuba, ty wiesz jak do tego doszło.? - zapytałam przybitego chłopaka, siedzącego z głową schowaną w dłonie na końcu korytarza. Długo milczał, pewnie zbierał myśli, głośno przełykając ślinę, zaczął.
- To moja wina, to przeze mnie to wszystko, mogłem temu zapobiec.... Koło północy zadzwonił do mnie, już nieźle wstawiony. Żalił się, że go zdradziłaś, że okłamywałaś na każdym kroku i nigdy nie kochałaś. Przyszedłem do niego z flaszką wódki. Chciałem go pocieszyć, zresztą sam miał też swój prowiant. Zaczęliśmy pić, szybko się opił. Mówił, że teraz jego życie straciło sens, nie ma po co żyć, że bez ciebie nie może. Ledwo stał na nogach, postanowiłem że zaprowadzę go do mojego domu i przenocuję, a jutro coś wymyślimy, aby się zemścić na Olafie. Szliśmy ulicą, po drodze zachciało mi się lać, poszedłem więc w krzaki, a jego zostawiłem na poboczu. Mówił coś strasznie nie zrozumiale, że chce się zabić chyba. Krzyczałem, że zaraz przyjdę, lecz nie zdążyłem. Gdy wróciłem dostrzegłem go idącego wprost pod pędzący samochód. Ten cholerny kierowca go potrącił, nawet mu nie pomagając, odjechał a ja nie wiedziałem co robić. Jego ciało znalazło się w znacznej odległości od miejsca potrącenia, przy takiej prędkości to oczywiste.  Był cały zalany krwią, nie wiedziałem, czy jeszcze żyje. Boże gdybym go wtedy nie zostawił tam samego nic by się nie stało. Jaki ja jestem głupi. - już na początku wiedziałam, że to przeze mnie tak, chciał się zabić tylko dlatego, że jestem pieprzoną idiotką. Zraniłam go i myślałam, że wszystko będzie dobrze, że poradzi sobie z tym tak łatwo jak przyszło to mi. Jestem egoistką, cholerną samolubną egoistką dbającą tylko i wyłącznie o własny tyłek i uczucia. Nie liczyłam się z konsekwencjami i uczuciami Radka. On mnie naprawdę kochał i nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Teraz jestem pewna, za jego wypadek odpowiadam tylko i wyłącznie ja. Nigdy sobie nie wybaczę jeśli nie wybudzi się. Poczucie winy za jego krzywdę będzie towarzyszyło mi już do końca życia.

 ______________________________________________________________________________________
No i co o tym myślicie.? 


sobota, 5 maja 2012

28

Siedziałam bez ruchu, nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje. Przed moimi oczami stał mój chłopak, bo przecież jeszcze nim był. Widziałam w jego oczach potworny ból i żal, zraniłam go i to bardzo. Idiotka ze mnie, mogłam mu powiedzieć wcześniej i być z nim szczera, ale nie ja zawsze muszę komplikować sobie życie. Kątem oka spojrzałam na Olafa, był tak samo zaskoczony jego obecnością jak ja. W tym momencie każda sekunda wydawała się być wiecznością. Nikt z nas nie wykrztusił ani jednego słowa. Wzrok Radka dokładnie przeszywał każdy zakątek mojego ciała, był wściekły, wyczułam to, przecież znam go jak nikt inny. Szybkim ruchem ręki ściągnął z nadgarstka bransoletkę, którą dałam mu w dniu wyjazdu, rzucając mi ją przed nogi. Obok leżącej bransoletki znalazł się też pluszowy miś, którego trzymał w ręce.
- Najlepszego. - rzucił ozięble, wychodząc z namiotu. Otrząsnęłam się i szybko wdziałam na siebie koszulkę, którą przed momentem ściągnął ze mnie Olaf. Rzuciłam w jego stronę " Muszę mu wyjaśnić"  i wybiegłam za chłopakiem. Ujrzałam go w oddali, odchodzącego i trzymającego w ręce butelkę czystej, którą co chwile brał do ust. Biegłam za nim, krzycząc by zaczekał, lecz on jeszcze bardziej przyśpieszył. W końcu udało mi się go dogonić, chwyciłam go za rękę.
- Puszczaj.! Nie chcę cię znać, rozumiesz.?! - krzykną tak, że aż odskoczyłam od niego jak oparzona.
- Daj mi to wytłumaczyć. Proszę...
-Daj sobie spokój, nie potrzebuje twoich durnych wyjaśnień, dobrze widziałem. Zamierzałaś mi w ogóle o tym powiedzieć? Czy byłbym waszym obiektem drwin, jakim to ja debilem jestem, że nie widzę, że jego dziewczyna go zdradza.? Długo to trwa.?
- Wiem, że to co widziałeś znaczy tylko jedno, ale naprawdę to był jeden, jedyny raz. Przysięgam ci.
- Taaa, jasne. Nie spodziewałem się tego po tobie, co jak co, ale myślałem że jesteś inna. Jak widać pomyliłem się i to bardzo. A może mówiąc, że mnie kochasz też kłamałaś, co.?
- Nie jestem suką, zawsze mówiłam prawdę, nie potrafiłabym kłamać mówiąc te słowa.
- Nie wierzę ci. Boże a ja głupi robiłem wszystko, by tylko przyjechać tu dziś do ciebie, tłukłem się pół dnia pociągiem.!
- Ja... przepraszam... ale sam wiesz, że ostatnio się między nami zepsuło, czepiałeś się mnie o wszystko, każde moje słowo ci nie pasowało.
- A myślisz, dlaczego.? Tęskniłem za  tobą jak jakiś idiota, nie mogłem sobie poradzić, że nie ma cię przy mnie. Ale to już nie ważne, wszystko zepsułaś.
- Tak wiem, że to moja wina. Nie chciałam, żeby tak wyszło, ale nie potrafię tak, nie umiem być z tobą na odległość, nie mogąc cię dotknąć, pocałować. Twoje zdjęcie na ekranie telefonu czy laptopa nie wystarczało.
- Tak i to powód by lecieć do innego? Wystarczyło by jedno, jedno twoje słowo, a wróciłbym, rzucił to wszystko w cholerę.
- Nie wiedziałam...
- To koniec, przykro mi, że pokochałem taką osobę jak ty. - te słowa zabolały, ale miał racje, miał prawo po tym wszystkim tak powiedzieć. Łzy już dawno zapełniły moje oczy.
- Już zawsze pozostaniesz w moim sercu i cząstka niego zawsze będzie cię kochać.
- Daruj sobie te słowa, kolejne kłamstwa.
- Jak możesz tak mówić do cholery? Znasz mnie i dobrze wiesz, że cię kocham.
- Gdybyś mnie kochała, nie zrobiłabyś mi czegoś takiego.
- Wiem, że zachowałam się jak najzwyklejsza suka, nic mnie nie usprawiedliwia, ale proszę cię nie skreślaj mnie.
- Muszę już iść, na razie. A i jeszcze jedno zapomnij o mnie.
- Nigdy o tobie nie zapomnę.
- Ja już zapomniałem.
Zwyczajnie odszedł, zostawiając mnie tak po prostu. Ku mojemu zdziwieniu zatrzymał się i znów znalazł się tuż koło mnie. Zbliżył usta do moich, nieoczekiwanie złożył na nich pocałunek. Namiętny i zachłanny nie protestowałam sama chciałam znów poczuć ich smak, czułam, że z niechęcią odrywa się od nich.
- Tak na pożegnanie, zbyt długo na niego czekałem. Szczęścia z tym frajerem.
Teraz już odszedł, a ja nie wiedziałam co robić. Biec za nim i prosić by został, czy puścić go wolno, pozwalając żeby odszedł. Trudna decyzja, mimo wszystko nadal go kocham, ale teraz już za późno, nie ma sensu ciągnąć tego dalej. Po tym wszystkim prędzej czy później rozpadł by się nasz związek. Teraz kiedy przyznałam się z uczuciem do Olafa, coś we mnie pękło i czuję, że tak naprawdę właśnie jego kocham tak naprawdę. Szkoda tylko, że z Radkiem rozstaliśmy się w gniewie i w takich okolicznościach. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczy i ułoży sobie jakoś życie z inną dziewczyną, która na niego zasługuje i nie zrobi mu takiego świństwa jak ja.
Wróciłam do namiotu, Olaf spał, musiało mnie długo nie być. Delikatnie wtuliłam się w jego tors, cichutko łkając. Widocznie zbyt głośno, obudził się. Bez żadnych słów przytulił mnie do siebie najmocniej jak potrafił. Teraz tego potrzebowałam, jego ramion w których czułam się bezpiecznie.
- I jak.? - zapytał, gdy już trochę się uspokoiłam.
- Wkurzył się, nigdy mi nie wybaczy.
- Zrozumie spokojnie, potrzebuje tylko trochę czasu.
- Mam nadzieję.
- Jesteś pewna.? - zapytał po krótkiej chwili ciszy
- Ale czego?
- Że wybrałaś mnie?
Długo wpatrywałam się  w jego zaszklone oczy, czekające z niecierpliwością na moją odpowiedź.
- Tak - ma mojej twarzy zagościł szczery uśmiech, na jego zresztą też. Delikatnie złożył pocałunek ma moich ustach, po czym ułożyliśmy się do snu. Olaf zasnął szybko, wyczułam to, bo przestał się bawić moimi niesfornymi kosmyków włosów. Ja nie mogłam zasnąć, myślałam o Radku, mimo wszystko źle czułam się z tą sytuacją. Nie chciałam go zranić, nie chciałam, żeby był tego świadkiem. Skąd on w ogóle wiedział, gdzie jesteśmy i gdzie odbyła się impreza. Musze się tego dowiedzieć, ale to już jutro. W sumie to już dzisiaj, bo przecież jest już grubo po 4 nad ranem. Tak, to był naprawdę ciężki i szalony wieczór. Spojrzałam jeszcze na śpiącego obok mnie chłopaka, wyglądał tak niewinnie i tak słodko uśmiechał się przez sen. Aż się ciepło zrobiło mi w sercu, czułam się dobrze mimo całej tej zaistniałej sytuacji. Czuję, że to Olaf jest tym jedynym i to do niego należy moje serce, czułam od samego początku, gdy go poznałam, że odegra w moim życiu ważną rolę. Nie chciałam się tak po prostu do tego przyznać, bałam się tego uczucia.Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Gdy rano się obudziłam Olaf już nie spał. Wpatrywał się we mnie uśmiechając się przy tym.
- Co cię tak śmieszy.? - zapytałam, zakrywając ręką swoją twarz, musiałam wyglądać jak jakiś potwór.
- Nie, nic kochanie.
- No powiedź.!
- Po prostu cieszę się, że w końcu mogę spędzać z tobą ranki i noce. Czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie mogąc cię mieć.
Nie odpowiedziałam nic tylko złożyłam pocałunek na jego ustach, który mówił wszystko. Jak trochę się ogarnęliśmy to wyszliśmy na zewnątrz, jednocześnie zderzając się z widokiem znajomych śpiących gdzie popadnie. No nieźle musieli się bawić, ale to dobrze niech ta noc wejdzie do historii. Nie mogłam tylko nigdzie znaleźć Agi, pewnie poszła już do domu.
Z Olafem ruszyliśmy w stronę naszych domów oczywiście trzymając się za ręce i przytulając. Szybko wróciliśmy, a Olaf jeszcze na chwilę wstąpił do mnie. Chciał pożyczyć notatki na test z majcy, który musi zaliczyć, bo inaczej będzie z nim krucho na koniec roku, który zresztą już niedługo. Spojrzałam na komórkę, 3 nieodebrane połączenia od nieznajomego numeru. Dziwne, kto to może być? A zresztą jak to coś ważnego to ten ktoś będzie próbował się jeszcze ze mną skontaktować.
Gdy czule żegnałam się z Olafem, zadzwonił mój telefon. Ten sam numer, niepewnie nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo.?
- Emi... Radek...on - usłyszałam po drugiej stronie głos najlepszego kumpla Radka, poznałam go. Jednocześnie na jego słowa strasznie się przestraszyłam. Każde słowa wypowiadał z ogromnym smutkiem a zarazem przerażeniem.
- Co się dzieje, co z nim.?
Lecz to co usłyszałam, zatrzymało bicie mojego serca, a telefon bezwładnie opadł na ziemię, rozwalając się na parkiecie.


____________________________________________________________________________________
I jak wam się podoba.? 
Nie chciałam, by było tak kolorowo więc dałam trochę dramatu. 
Długo myślałam nad tą myślą i jednak postanowiłam ją rozwinąć. ;)
Pozdrawiam i przepraszam za błędy. ;)


środa, 2 maja 2012

27

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

No tak, przez ten felerny wyjazd Radka kompletnie zapomniałam, że dziś są moje urodziny. Ale na szczęście moi przyjaciele o nich pamiętali i w porę powiadomili. Przez co udało mi się zorganizować ognisko, na obrzeżach miasta na jakimś opustoszałym polu, ma się ono odbyć dziś wieczorem.
Radek obiecał mi, że postara się przyjechać, lecz dziś rano zadzwonił, że jednak nie da rady, bo wypadł mu jakiś ważny mecz, jak zwykle to jest ważniejsze ode mnie. Trudno, jego wybór. Dalej jesteśmy razem, ale coraz gorzej jest między nami, często się kłócimy o różne drobiazgi. Przewidywałam to, ale nie chce skreślać po dwóch tygodniach tego co budowaliśmy tyle czasu i co jest naprawdę dla nas ważne. No tak, a co z Olafem.? No właśnie podczas tej rozmowy w dzień wyjazdu Radka, próbował mnie pocałować, tym razem odsunęłam go od siebie, nie pozwalając mu na to, choć bardzo tego pragnęłam. Muszę nauczyć się nie ulegać mu, jak na razie jakoś mi to wychodzi, choć naprawdę jest trudno się powstrzymać. W dodatku powiedział, że nie odpuści, że jeszcze będę płakać przez Radka, że wybierze koszykówkę zamiast mnie. Wcale nie zaprzeczam, że może tak się stać.
Na imprezę już wszystko przygotowane czeka na nas, namioty, jedzenie i oczywiście coś mocniejszego. W końcu trzeba oblać 16-tke przyzwoicie. Zaraz wychodzę, bo za godzinę ma się zacząć melanż, Agnieszka obiecała, że wszystkiego dopilnuje, więc idę jakby na gotowe. 
Gdy wychodziłam z domu, za bramą spotkałam Olafa,więc poszliśmy razem w stronę wyznaczonego miejsca. Zaprosiłam sporo ludzi, mam nadzieję, że będzie niezła zabawa. W połowie drogi Olaf przerwał niezręczną ciszę, która towarzyszyła nam od samego początku.
- Wiesz... mam dla ciebie prezent, ale dostaniesz go dopiero później. - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Nie musiałeś mi nic kupować.
- Ale chciałem.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek. - stanęłam z niby obrażoną miną na środku polnej drogi.
Przybliżył się do mnie, wgapiając w moje oczy, delikatnie chwycił mnie za policzek i szepną słodkim głosem do ucha, tak, że ciarki przeszły po całym moim ciele.
- Polubisz, zaufaj mi.
- Mam zacząć się bać? - zapytałam, gdy już wypuścił mnie ze swoich objęć.
- Haha, spokojnie
Po kilku minutach byliśmy już na miejscu, od razu wszyscy zaczęli śpiewać " sto lat" podchodząc do mnie składając życzenia i ściskając.Wręczali mi drobne upominki, niektóre z nich były naprawdę śmieszne np, paczka prezerwatyw, którą dał mi kumpel z klasy pod pretekstem, że nie chce zostać już wujkiem. Tak, tak bardzo śmieszne, ale nie zamierzam robić nic z tych rzeczy jak na razie oczywiście. Nie zamierzam mojego pierwszego razu spędzić z byle kim, w namiocie i w dodatku pijana, o nie.
Po godzinie impreza już dobrze się rozkręciła, a niektórzy byli już dobrze wstawieni. Ja też nie byłam gorsza, chciałam się dobrze zabawić i zapomnieć o problemach z Radkiem.
Z piwem w ręce podeszłam do Olafa, który mojemu zdziwieniu nic nie pił, upił łyka i oddał mi puszkę z powrotem.
- Co w moje urodziny się nie napijesz.? - zapytałam, siadając okrakiem na jego kolanach.
- Na razie chcę być trzeźwy, a tobie już chyba wystarczy.
- Kochaniutki ja dopiero zaczynam dobrze się bawić i tobie też radzę.
- Tylko nie przesadź.
- Zobaczymy, a teraz wybacz, ale muszę już iść.
Kolejne godziny nie różniły się zbytnio od poprzednich, picie i jeszcze raz pice. Teraz już prawie wszyscy leżą pijani gdzie popadnie, inni jeszcze twardo piją, a ja już ledwo co pamiętam. Olaf też zaczął pić i dobrze się bawić. Agnieszka tylko była w miarę trzeźwa, gdyż jutro miała jechać odwiedzić Aleksa w zakładzie. Zależy jej na nim, więc nie chciała przesadzić z alkoholem by jutro dać radę do niego pojechać.
- No to do dna - Olaf podał mi kieliszek z czystą, tak wiem, że łączenie piwa z wódką to złe połączenie, ale co tam, raz się żyje.
Teraz piliśmy oddaleni od reszty, sami ze sobą. Ledwo stałam na nogach, objęłam chłopaka, by móc utrzymać równowagę. Moje ręce oplotły jego szyję, a jego powędrowały na moje pośladki, nie protestowałam, w tym momencie nie przeszkadzało mi to. Nawet nie wiem ile czasu tak staliśmy, zdążyłam już trochę wytrzeźwieć i kontaktowałam już co się dzieje wokoło.
- Przejdziemy się.? - zaproponował chłopak.
Chwyciłam go za rękę i ruszyliśmy w stronę polnej dróżki, którą ledwo było widać, gdyż było już od dawna ciemno, oświecały ją tylko płomienie z ogniska. Długo nikt z nas się nie odzywał, zdarza się to ostatnio bardzo często.
- Podobno miałeś dla mnie jakąś niespodziankę. - zapytałam z trochę plączącym się językiem.
- A tak, zapomniałem. Proszę. - wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, wręczył mi je.  - No otwórz. - powtórzył, gdy stałam bez ruchu, trzymając je w ręce i wpatrując się w jego oczy.
- Jej dziękuję, śliczny jest - moim oczom ukazał się przepiękny pierścionek, pomógł mi go włożyć na palec.
- No, to teraz proszę mi ładnie podziękować. - pokazał rząd śnieżnobiałych ząbków i wskazał palcem na usta, w geście pocałunku. Nie myśląc wbiłam się w jego usta, na początku trochę niepwenie. Z biegiem czasu zmienił się w namiętny pocałunek. Dokładnie gładził wnętrze moich ust, swoim językiem, robiąc przy tym dokładne i subtelne ruchy. Oderwał się od nich.
- To jeszcze nie wszytko, chciałem ci powiedzieć, że kocham cię jak wariat i nie wytrzymam dłużej bez twojej obecności. Zbyt długo czekam na twoją miłość, choć wiem, że czujesz to samo co ja. - moje ciało przeszły dreszcze.
- Masz racje, wmawiam sobie, że nic do ciebie nie czuje, choć tak naprawdę... - nie dokończyłam nasze usta znów złączyły się w jedną całość. Alkohol buzował w mojej głowie, zrobiło mi się strasznie gorąco. Oparł mnie o pień drzewa, dalej zachłannie całując i przyciskając się do mojego ciała. Jego dłonie subtelnie wędrowały w każdy zakamarek mojego ciała, co wywoływało u mnie jeszcze większą falę gorąca. Całował mnie tak jak zakazany owoc lub jakby nigdy nie poczuł ich smaku i delektował się każdym ich ruchem z coraz większą siłą. Przerwał pocałunek, by powiedzieć mi te dwa magiczne słowa "Kocham Cię" całując leciutko w głowę i przytulając.
- Ja ciebie też kocham. - tak powiedziałam to, nie czułam się z tym źle, wręcz przeciwnie wraz z tymi słowami odszedł ode mnie ten cały ciężar, który tkwił we mnie odkąd go poznałam. Widziałam po jego uśmiechu, że był zadowolony, że w końcu dopiął swego, "usiedlił " i ma mnie tylko dla siebie. Mam mnie całą i już nikt nie zdoła mu w tym przeszkodzić, teraz kiedy wyznałam mu swoje uczucia, będzie o mnie walczył, choć tak naprawdę już wygrał.
- Wiesz, to najpiękniejszy prezent jaki w życiu dostałam. - mówiłam wpatrując się w jego przesiąknięte szczęściem tęczówki.
- Wiem, wybierałem go dwie godziny.
- Głupku nie mówię o pierścionku, chodziło mi o to, co powiedziałeś i tym zmusiłeś mnie do przyznania się, że cię kocham.
- Też się cieszę, że w końcu cię przełamałem.
Wróciliśmy ku ognisku, od razu kierując się w stronę wolnego namiotu. Chcieliśmy zostać sam na sam, mogąc nacieszyć się chwilą. Ku mojemu zdziwieniu impreza znów ożyła i ludzie dalej się bawili. Czyli długo musiało nas nie być. Gdy tylko Agnieszka mnie ujrzała, zaczęła kierować się w moją stronę.
- Emily, czekaj.! Muszę ci coś pow.... - nie dokończyła, przerwałam jej.
- Aguś nie teraz muszę iść. - nie zważając na przyjaciółkę, weszłam do namiotu zasuwając suwak.
W środku czekał już na mnie Olaf, położyłam się na nim i zaczęłam namiętnie całować. Bez opamiętania muskałam jego miękkie usta, przesiąknięte zapachem alkoholu i nikotyny. Zapomniałam o całym świecie, liczył się tylko on. Chłopak zaczął dobierać się do mojej koszulki, szybkim ruchem ściągnął ją ze mnie i tym sposobem teraz on znalazł się na mnie. Nie zostałam mu dłużna i jego koszulka też wylądowała na ziemi. Nie rozpędzaliśmy się, oboje nie chcieliśmy dziś nic więcej, niż niewinnych pieszczot.
Nagle usłyszałam dźwięk rozsuwanego się zamka, ktoś chciał wejść do namiotu. Udało mu się a moim oczom ukazał się nikt inny jak Radek. Moje zdziwienie było nie do opisania. Pierwsza myśl jaka naszła mi do głowy było " Co on tu kurwa robi?". Dziwnie to zabrzmi, ale nie pomyślałam o nim dzisiejszego wieczoru ani razu...Możecie się domyślić co teraz nastąpi....

__________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że się podoba ;)
Pozdrawiam i przepraszam za błędy. :*