czwartek, 10 maja 2012

29

- On miał wypadek... jest w szpitalu... nie wiadomo czy przeżyje. - na te słowa, których tak cholernie nie chciałam usłyszeć, telefon wypadł mi z dłoni, rozwalając się tak jak w tym momencie moje serce. Zaczęłam się cała trząść i panicznie zanosić płaczem. Olaf nie wiedział co się stało, stał zdezorientowany próbując mnie uspokoić. Bezwładnie zsunęłam się na podłogę, opierając o ścianę.
- Emi spokojnie, co się stało.?
- On... on to moja wina rozumiesz.! To przeze mnie.!
- Ale o co chodzi.?
- Radek... on miał wypadek. może nie przeżyć.! rozumiesz? może umrzeć.! przeze mnie.! - krzyczałam, dławiąc się słonymi łzami. Był zaskoczony i wstrząśnięty tak samo jak ja. Wziął mnie w ramiona.
- To nie twoja wina.! Zobaczysz wyjdzie z tego.! - próbował mnie pocieszać.
- Nie ty nic nie rozumiesz. Gdyby nas w tedy nie zobaczył, to nic by mu się nie stało.
- Cii, uspokój się , no już . Będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze. Nigdy sobie tego nie wybaczę.! - krzyczałam jak w amoku. - Ja muszę jechać do szpitala, muszę go zobaczyć.
- Czekaj, idę z tobą.
Chwycił mnie za rękę i szybkim  krokiem ruszyliśmy w stronę szpitala. Po jakiejś pół godzinie byliśmy już na miejscu, szukając sali w której leżał chłopak. Nie lubię tego miejsca, przypomina mi ono o moich wcześniejszych poczynaniach, wiem ile to miejsce potrafi przysporzyć bólu. Prosząc o pomoc pielęgniarkę szybko znaleźliśmy się przed salą, pod którą stał Kuba - najlepszy przyjaciel Radka. Chłopak nerwowo krążył w kółko, był załamany z oddali dostrzegłam spływające łzy po jego policzku. Podbiegłam do niego, pytając co się stało. Stanęłam jak wryta, widząc jak płacze, czyli musi być źle, Boże nigdy sobie tego nie wybaczę.
- Co z nim.?
- Operują go.
Poczułam jak tracę równowagę, tracę grunt pod nogami, a one same są jak z waty. Ból, ogromny ból w głowie taki jak w sercu. Bezwładnie upadłam na zimne kafelki szpitalnego korytarza. Zemdlałam. 
 Teraz mogłam go zobaczyć, uśmiechniętego i cieszącego się życiem. Wspomnienia, mnóstwo wspomnień i spędzonych razem chwil. Staliśmy w parku, żegnał się ze mną obiecywał, że będzie ze mną zawsze, będzie się mną opiekował. Brzmiało to jak ostatnie spotkanie. Ból, znów ten cholerny ból, oddalał się nie zważając na moje błagania i histeryczne ataki płaczu. Biegłam za nim, ale on znikł nigdzie go nie było, w około panowała przeraźliwa pustka. Krzyczałam... poczułam czyjąś ciepła dłoń, chyba wracam, odzyskuję przytomność. Ciepła dłoń i błagalny szept Olafa, tak budzę się z tego okropnego snu. W około mnie panuje pustka i spokój. Pielęgniarka podała mi kubek zimnej wody i jakieś tabletki na uspokojenie. Z trzęsącymi dłońmi połknęłam wszystko co mi podali.
Wciąż czekamy na koniec operacji, strasznie długo trwa. Lecz dalej nie wiem co się stało i z jakiej przyczyny się tu znalazł. To teraz mało ważne, najważniejsze jest to by wszystko się ułożyło, a jemu nic poważnego nie było. Jest z nim źle - taka jest prawda wiem to, choć wszyscy zaprzeczają próbując mi wmówić, że to nic poważnego. Zwykły stek bzdur myślą, że jestem tak głupia, że się nie zorientuje.
Nareszcie z sali wyszedł lekarz. Od razu podbiegłam, pytając o stan chłopaka.
- Jest pani kimś z rodziny? - nie myśląc długo skłamałam, inaczej nic bym się nie dowiedziała
- Tak, siostrą.
- Nie będę pani kłamał, jego stan jest ciężki. Ma poważny uraz kręgosłupa, zapadł w śpiączkę.
- Wyjdzie z tego.? - nie byłam w stanie zapytać o cokolwiek innego.
- Miejmy nadzieję, że tak. Jest młody, będzie walczył, lecz... najpierw musi wybudzić się ze śpiączki, a to może potrwać.
- Może się nie wybudzić.?
- Jest taka możliwość, a teraz przepraszam, ale śpieszę się do innego pacjenta.
Podeszłam do okna sali, leżał tam nieruchomo, podpięty do miliona wężyków prowadzących do urządzenia stojącego obok szpitalnego łóżka. Wyglądał okropnie, miał całą siną twarz, której i tak było widać tylko mały kawałek, reszta była zabandażowana. Znów zaczęło kręcić mi się w głowie, na szczęście Olaf w porę mnie złapał. Wtuliłam się w niego, nic nie mówił, spostrzegłam na jego policzku łzę, też przerosło go to całe zdarzenie, jego też to dotyczy tak samo jak mnie. Chciałam wejść do środka, chwycić za rękę i prosić, aby walczył, by się nie poddawał mimo wszystko co się wydarzyło. Ma po co żyć, jak nie dla mnie to dla jego ojca, którego bardzo cenił, a on zrobił by dla niego wszystko. Teraz kiedy nie mogłam już nic zrobić, prócz czekania, zapragnęłam dowiedzieć się prawdy i przyczyn jego wypadku.
- Kuba, ty wiesz jak do tego doszło.? - zapytałam przybitego chłopaka, siedzącego z głową schowaną w dłonie na końcu korytarza. Długo milczał, pewnie zbierał myśli, głośno przełykając ślinę, zaczął.
- To moja wina, to przeze mnie to wszystko, mogłem temu zapobiec.... Koło północy zadzwonił do mnie, już nieźle wstawiony. Żalił się, że go zdradziłaś, że okłamywałaś na każdym kroku i nigdy nie kochałaś. Przyszedłem do niego z flaszką wódki. Chciałem go pocieszyć, zresztą sam miał też swój prowiant. Zaczęliśmy pić, szybko się opił. Mówił, że teraz jego życie straciło sens, nie ma po co żyć, że bez ciebie nie może. Ledwo stał na nogach, postanowiłem że zaprowadzę go do mojego domu i przenocuję, a jutro coś wymyślimy, aby się zemścić na Olafie. Szliśmy ulicą, po drodze zachciało mi się lać, poszedłem więc w krzaki, a jego zostawiłem na poboczu. Mówił coś strasznie nie zrozumiale, że chce się zabić chyba. Krzyczałem, że zaraz przyjdę, lecz nie zdążyłem. Gdy wróciłem dostrzegłem go idącego wprost pod pędzący samochód. Ten cholerny kierowca go potrącił, nawet mu nie pomagając, odjechał a ja nie wiedziałem co robić. Jego ciało znalazło się w znacznej odległości od miejsca potrącenia, przy takiej prędkości to oczywiste.  Był cały zalany krwią, nie wiedziałem, czy jeszcze żyje. Boże gdybym go wtedy nie zostawił tam samego nic by się nie stało. Jaki ja jestem głupi. - już na początku wiedziałam, że to przeze mnie tak, chciał się zabić tylko dlatego, że jestem pieprzoną idiotką. Zraniłam go i myślałam, że wszystko będzie dobrze, że poradzi sobie z tym tak łatwo jak przyszło to mi. Jestem egoistką, cholerną samolubną egoistką dbającą tylko i wyłącznie o własny tyłek i uczucia. Nie liczyłam się z konsekwencjami i uczuciami Radka. On mnie naprawdę kochał i nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił. Teraz jestem pewna, za jego wypadek odpowiadam tylko i wyłącznie ja. Nigdy sobie nie wybaczę jeśli nie wybudzi się. Poczucie winy za jego krzywdę będzie towarzyszyło mi już do końca życia.

 ______________________________________________________________________________________
No i co o tym myślicie.? 


9 komentarzy:

  1. Matkooo aż ciarkii miałam... super ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wooow, super jak zawsze! Już myślałam, że Radek umrze, jak żegnał się z Emily o.o. Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Ale w sumie z jednej strony, fajnie, że jest z Olafem, ale do Radka też pasowała.
    Pisz dalej, weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział ;)) mam nadzieję że Radek się wybudzi :D
    zapraszam do siebie ; http://fucksmiile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. super :)
    cholera, aż nie mogę się doczekać następnego ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju jaka akcja :)
    czekam na wiecej, mam nadzieję, że Radek wyjdzie z tego

    OdpowiedzUsuń
  7. Masakra!!! Mam nadzieję że Radkowi nic nie będzie!Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo przygnębiający rozdział... ale fajny:)
    Zapraszam do siebie:
    bezcelowe-marzenia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń