Stoimy wtuleni w siebie pod jego domem. Jest wczesna godzina rano, nawet nie wiem o której wstałam, nie przespałam chyba ani jednej godziny, nie byłam w stanie, musiałam się nacieszyć ostatnimi chwilami z moim ukochanym. Łzy moczyły jego koszulkę, ostatni raz trzymał mnie w swoim uścisku jak małą dziewczynkę. Ostatnie słowa wyszeptane wprost do moich uszu, wypowiadane nieskładnie, z przerwami czasowymi "Kocham.... zawsze ... pamiętaj.... tęsknie.... kocham cię kochanie. " Nie stać mnie na nic innego jak tylko krótkie : " ja też " . Emocje nie pozwalają na wykonanie jakiejkolwiek innej czynności, stoję jak zahipnotyzowana. Ledwo dostrzegam jakiekolwiek obrazy, moje oczy widzą za mgłą, która powstała z nadmiaru łez. Usłyszałam klakson samochodu i krzyki taty Radka, aby już wsiadał. W końcu oderwaliśmy od siebie nasze ciała, po raz ostatni złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Po raz ostatni na długi czas nasze usta stały się jednością, a języki tańczyły swój wymarzony taniec. Trzymał mocno moje dłonie, odchodząc powoli je wypuszczał powtarzając wciąż, że kocha.
- Radek, poczekaj jeszcze. - wyszeptałam, prawie nie usłyszalnie, gdy nasze dłonie nie były już złączone. Obawiałam się, że nie usłyszy. Na szczęście usłyszał. Znów znalazł się tuż obok mnie.
- Chciałam ci to dać. - mówiłam, ściągając niezdarnie jedną z bransoletek z trzęsiącej się ręki. To zwykły czarny rzemyk z małą srebrną zawieszką w kształcie serduszka. Którą sama zrobiłam, a serduszko znalazł Radek w parku, podczas jednego z naszych spacerów. Nosiłam ją zawsze. - Chcę, aby zawsze ci o mnie przypominała, przez nią jakaś cząstka mnie będzie przy tobie. Mi towarzyszyć będzie łańcuszek, który od ciebie dostałam, a tobie właśnie ta bransoletka. - Związał ją na ręce, składając jeszcze raz pocałunek na ustach.
- Nigdy jej nie zdejmę. - powoli odchodził, wsiadając do samochodu, a ja czułam się jakby grunt załamywał mi się pod nogami. Pomachał mi jeszcze przez szybę samochodu, ruszyli. Widziałam w jego oczach łzy, lecz nie pozwalał, aby wydobyły się z kącików jego oczu. Zgrywał twardego, ale tak jak ja był słaby, nie radził sobie z tym. Tak nasza miłość się "oddalała".
Nie wiem ile czasu stałam tak jeszcze na chodniku. Trzymając w dłonie serduszko, zawieszone na srebrnym łańcuszku. Mocno je ściskałam, nie wiem dlaczego, może w ten sposób chciałam złagodzić ból, który doskwierał mi w prawdziwym sercu. Mimo wszystko to nie był ból wynikający z rozstania, przecież za niedługo się znów spotkamy. Tym bólem było przeczucie, że to wszystko nie przetrwa, nasza miłość będzie się rozpadać wraz z dzielącymi nas kilometrami. To był najgorszy ból jaki aktualnie czuję.
Wróciłam do domu z racji, że dziś niedziela położyłam się z powrotem do łóżka, które było przesiąknięte jego zapachem. Jeszcze niespełna dwie godziny temu, był tu, leżał tuż obok mnie, a teraz oddala się z każdą sekundą. Niezdarnie włożyłam na siebie jego koszulkę, którą specjalnie zostawił, dla mnie, to już kolejna do kolekcji. Ale ta była najważniejsza, o najbardziej intensywnej woni jego perfum, która przywoływała wiele wspomnień. Podeszłam do ściany, na której powstał tak jakby "kącik wspomnień". Znajdowało się tam mnóstwo zdjęć : moich, rodziców, przyjaciół, Radka, Olafa itd.Niektóre fotografie są naprawdę śmieszne . Nie obeszło się również bez różnorodnych cytatów, tekstów piosenek czy głębszych przemyśleń. Przyglądanie się temu miejscu, wywołało u mnie mały uśmiech. Zmęczona, zasnęłam.
Obudziłam się koło południa już z nieco lepszym humorem. Radek to ma wyczucie, właśnie jak się przebudziłam to zadzwonił.
- Witaj kochanie - usłyszałam jego przeszywający całe moje ciało głos.
- Cześć - odpowiedziałam, zaspanym głosem
- Obudziłem cię..? O 12 w południe.?
- Nie, sama przed chwilą wstałam.
- Dopiero co wyjechałem, a ty już się lenisz i cały czas w łóżku leżysz. - zaśmiał się
- Oj tam, i tak nie mam co robić. A jak podróż.?
- Właśnie zrobiliśmy sobie przerwę, a tu dopiero niecała połowa jazdy, a ja już mam dość. - posmutniał.
- Dasz radę, wieżę w ciebie kochanie.
- Tak wiem, wiesz muszę już kończyć, zadzwonię później. I pamiętaj kocham cię.
- Też cię kocham - cmoknęłam w słuchawkę, po czym się rozłączyłam .
Zeszłam na dół coś zjeść. Naszykowałam sobie kanapki i usiadłam na fotelu w salonie przed telewizorem. Był tam też mój kochany braciszek i jak to on zjadł moje kanapki zostawiając mi tylko jedną. Pogadałam z nim trochę, po czym postanowiłam pójść na spacer. Powolnymi ruchami zmieniłam ubrania, przecież nigdzie się nie śpieszyłam. Włożyłam słuchawki do uszu i odpłynęłam. Nie wiem czemu, ale nogi zaprowadziły mnie na górkę, którą kiedyś pokazał mi Olaf, może właśnie chciałam go spotkać.? Mimo wszystko brakowało mi go, jego uśmiechu i ogólnie całego jego. Liczyłam na to, że będzie tam siedział, na tej małej, obskurnej ławeczce spotkam jego osobę. Lecz nie było go tam, usiadłam więc i wpatrywałam się w całe miasto. Odpaliłam ostatniego papierosa jakiego znalazłam w mojej bluzie. O tym, że od czasu do czasu zapalę wie tylko Olaf, Radek nie zdołał tego zauważyć. I dobrze. Myślałam o całej tej sytuacji o tym jak będzie wyglądało moje dalsze życie, a co najważniejsze mój związek z Radkiem. A Olaf, od tamtego dnia, gdy go przenocowałam nie rozmawiałam z nim. Znaczy próbowałam, ale on mnie nie słuchał. Nie miałam czasu, żeby za nim gonić, nie chciał to nie. Ale teraz.... no właśnie teraz chciałam z nim porozmawiać i żeby było tak jak na początku naszej znajomości. Nie, ale tak jak na początku już nie będzie, zakochał się we mnie, a ja... no właśnie sama nie wiem co do niego czuję. W oddali usłyszałam czyjeś kroki, zaciągając się fajką odwróciłam głowę w tył.
- No nie spodziewałem się ciebie tutaj. - ta sylwetka, ten sposób mówienia, to mógł być tylko Olaf.
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że ja też. - usiadł koło mnie, wyciągając rękę na papierosa. Podałam mu, widocznie chce zapalić, a nie miał przy sobie. On włożył ją do ust, po czym wyrzucił.
- Ej, spokojnie starczyło by jeszcze na raz. - zbulwersowałam się jego czynem.
- Mówiłem, żebyś rzuciła to gówno.
- Mówiłeś, ale ja nie muszę cię słuchać. odpowiadałam mu całkiem spokojnie
- A powinnaś. - nie odpowiedziałam, nastała krótka, niezręczna cisza, którą przerwałam.
- Wiesz myślałam o tobie zanim przyszedłeś. - spojrzałam w jego kierunku, on tak samo skierował swój. Znów ujrzałam te jego cholerne oczy, w których widziałam iskierki.
Myślałam " Jezu, co się ze mną dzieje.? Dopiero co płakałam z wyjazdu Radka, a teraz mam ochotę pocałować Olafa i powiedzieć mu, że go kocham.? Kocham? Czy to che mu powiedzieć? Przecież przed chwilą te same słowa kierowałam w stronę Radka, przechodziły mi one przez gardło z łatwością, a teraz się zastanawiam czy wypowiedzieć je w stronę Olafa.? Kobieto opanuj się, kochasz Radka, on wyjechał, ale to jego kochasz, A Olaf, to tylko chwila słabości, nic nieznaczące zauroczenie jego osoba...chyba. "- ostatnie dwa zdania powtarzałam kilka razy ( w myślach oczywiście.)
- Hej, Emily żyjesz.? - chłopak zaczął wymachiwać mi rękoma przed oczami.
- Tak, przepraszam zamyśliłam się.
- Wszystko w porządku ?
- Tak, tak ale wiesz muszę już iść do domu. Na razie. - nie mogłam dłużej tu zostać, powiem jeszcze coś za dużo, a później mogę tego żałować.
- Ej, zaczekaj.! Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.! - krzyczał za mną.
- Jakie pytanie.? - zatrzymałam się, odwracając się ku niemu.
- Czujesz coś do mnie.? - spoważniał, nie lubiłam jak to robił.
- Tak, lubię cię, przecież to wiesz. - no, ale palłam, lepiej już nie mogłam, przecież wiem, że nie o to mu chodzi. Łudzę się, że ta odpowiedz mu wystarczy.
- Wiesz, że nie o to pytam. - a jednak, musiał drążyć dalej ten temat.
-No wiesz... muszę już iść, paa - unikałam odpowiedzi w każdy możliwy sposób. Nawet ten najbardziej, żałosny i pogrążający mnie jeszcze bardziej w jego oczach.
- Emi nie zachowuj się jak dziecko.! - znów krzyczał, nie wytrzymałam.
- A co chcesz usłyszeć, że pragnę ci powiedzieć, że cię kocham.? Tak, to proszę, kocham cię, ale kocham też Radka.! Zadowolony.?! - podszedł ku mnie i chwycił mocno w ramiona. Mimo wszystko nie opierałam się, potrzebowałam czyjegoś mocnego uścisku. Znów kolejny już dziś raz wylewałam setki słonych łez. Zastanawiam się czy mogą one kiedykolwiek się skończyć.?
- Ale jego tu nie ma, za to ja jestem. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
- Wróci, obiecał.
- Wierzysz w to.?
- Tak jestem tego pewna.... chyba.
___________________________________________________________________________________
No i jest kolejny, pisałam go kilka dni,
więc niektóre momenty mogą być trochę niezrozumiałe.
Za mną dwa dni egzaminów, poszły nawet, nawet.
Jutro niemiecki -.- podstawowy banałka, ale rozszerzony... rozszerzony się nie liczy więc luz. ;p