sobota, 1 grudnia 2012

Rozdział 40 - ostatni.

Dobry Boże.! 
NIE, nie dobry. Zabrałeś mi to co nadawało memu życiu największy sens. 
Więc jak możesz być dobry? Jesteś wręcz okrutny. Nienawidzę Cię.!

Piszę to by wyrazić swój niewyobrażalny ból jaki otrzymałem od tego cholernego piekła zwanego życiem.  Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta egoistyczna i nie licząca się z innymi istota , zabrał Cię do siebie. Odebrała mi cząstkę  duszy, która dawała mi siły do życia, pokonywania słabości i każdych sprzeczności losu. Mieliśmy dożyć do setki, zestarzeć się u swego boku, pobrać i mieć gromadkę wspaniałych dzieci. Wychowywać je w atmosferze miłości i poczucia bezpieczeństwa. Mieliśmy stworzyć kochającą się rodzinę jakiej jeszcze  nie widział świat. Lecz wszystkie nasze plany legły w gruzach z tym felernym dniem. Przeklinam każdą sekundę dnia 8.08.2012 roku. 
 
Już nie długo kochanie, wytrzymaj jeszcze tych kilka chwil.! 

Dziś, gdy stoję nad twoim grobem, po raz ostatni zmawiam modlitwę, po raz ostatni mogę spojrzeć na Twoje zdjęcie. Zdjęcie na którym tak słodko się uśmiechasz, jesteś taka szczęśliwa. Pamiętam jak by to było dziś, kiedy robiłem Ci tą fotografie.  Po raz ostatni zaświecę znicz na Twoim nagrobku, kładąc obok niego wielki bukiet Twoich ulubionych herbacianych róż. 
 
Wiem, że teraz uśmiechasz się do mnie. Czuję to. 
 
 Wciąż wracam myślami do TEGO dnia, w którym straciłem Cię na zawsze, w którym moje życie definitywnie straciło sens, a serce rozsypało się na milion drobnych kawałeczków, których nie można poskładać ponownie w całość. 
8.08.2012 rok. Wracaliśmy z naszych wspaniale spędzonych wakacji. Tych, które mieliśmy zapamiętać do końca życia i wspominać z każdym dniem. Mimo, że były one naszym najlepszym spędzonym razem czasem, coś musiało się zjebać. Zawiniłem po całej lini, dopuściłem do takiej tragedii. 
Z każdym kolejnym dniem bez Ciebie, ból coraz bardziej rośnie. A w głowie kręci się coraz większe poczucie winy. Mimo, że nie mogłem temu zapobiec, czuję się winny 
Twojej śmierci. Gdyby nie ja, nigdy nie doszło by to tego cholernego wypadku. A nadjeżdżająca z naprzeciwka ciężarówka nie zderzyła by się z naszym samochodem, roztrzaskując go na swojej masce. 
Pamiętam oślepiające światło, Twój przeraźliwy krzyk i dotyk Twojej dłoni na swojej. Trzymałem Cię najmocniej z całych sił, lecz to nie pomogło. Obudziłem się kilka dni później leżąc w szpitalnej sali, jeszcze niczego nie świadomy. Nie świadomy tego co wydarzyło się Tobie kochanie. 
 
8.08.2012 rok, godzina 22:08 zgon na miejscu, w wyniku wylewu krwi do mózgu.!
Sekcja zwłok wykazała, że byłaś w ciąży. Tak w ciąży.! Nosiłaś pod sercem nasze wspólne dziecko. Nie wiedzieliśmy o tym, dowiedziałem się o tym dopiero przed Twoim pogrzebem. A może Ty wiedziałaś o tym wcześniej? 
Tak bardzo pragnąłem być ojcem, z chwilą gdy dowiedziałem się o jego istnieniu. 
2 tydzień ciąży.! nie wierzę, że za jednym razem straciłem dwie najważniejsze osoby mojego życia.! To okropne.!
 
Łzy spływające po moich policzkach, są oznaką przeraźliwego bólu, który nie mieści się już w środku mego ciała, przelewa się w każdy możliwy sposób. 
Pomimo tego, że wiem, że Ty uważasz, że to nie moja wina, że to był wypadek, który może przydarzyć się każdemu. To ja wiem, że tak nie jest w rzeczywistości. 
Nie mogę poradzić sobie ze świadomością, że Ciebie już nie ma obok mnie. Że już nigdy nie poczuję Twego dotyku na moim ciele i smaku twoich ust. Nie ujrzę naszego nienarodzonego dziecka.
Wybacz mi za to co postanowiłem zrobić. Wiem, że tego nie chcesz, ale ja inaczej nie potrafię kochanie, nie potrafię żyć bez Ciebie. Byłaś moim tlenem, bez Ciebie się duszę, nie mogąc złapać tchu. Pomyśl. Jaki sens miało by życie jeśli Ciebie nie było obok mnie? Nie wybaczył bym sobie tego nigdy. 
Wciąż pytam Boga dlaczego nie zabrał mnie, dlaczego nie mógł Cię oszczędzić? Mógł zabrać mnie, tego gnoja, który i tak był już skończony.? Pozwalając Ci osiągnąć życiowy sukces? Dożyć choć trochę dłużej niż te marne 16 lat? 
 
Obiecałem Ci, że nigdy Cię nie opuszczę, że będziemy ze sobą na dobre i na złe, do końca życia. Ja tu na dole, a Ty tam na górze? Tak nie może być, muszę być obok Ciebie, przecież obiecałem Ci to kochanie. 
Daj mi tylko najmniejszy znak, że się zgadzasz, że potrzebujesz mnie. Patrząc w niebo, widzę zarys Twojej twarzy, tak to właśnie odpowiedni moment. Tydzień po Twoim pogrzebie, znów się spotkamy i będziemy razem już na zawsze mimo wszystko. Nie martw się dopilnuje by tak było. Wiedziałaś jak bardzo Cię kocham, więc zrozumiesz moją decyzje. 
Wierzę w to.
Kocham Cię najmocniej na świecie Emi, mój Ty skarbie.
I nasze dziecko równie mocno.! nasze maleństwo, owoc naszej miłości

 
 Wasz wiecznie kochający Olaf. 
 
 
JUŻ NA ZAWSZE RAZEM.!
WE TRÓJKĘ.
 
 
 
Odłożył zapisaną niezdarnym pismem kartkę pod jeden ze zniczy. Po czym napisał jeszcze jeden dla rodziny i przyjaciół z wyjaśnieniami i przeprosinami. Upijając ostatni łyk gorzkiego alkoholu ze szklanej butelki, zamachną ręką i rozbił ją na betonie. Ukląkł przed jej grobem, po raz ostatni całując Jej zdjęcie. Spojrzał w niebo i wbił ostrze noża prosto w serce. Nie czuł bólu lecz satysfakcje i szczęście, że w końcu znów będzie u kobiety swojego życia.  Jego ostatnimi słowami były " Kocham Cię Emily, kocham jak wariat." 
Następnego dnia rano odnaleziono jego zimne ciało, które bezwładnie leżało na płycie nagrobka, jego ukochanej. 
 
Tak kończy się miłosna historia Emily i Olafa. :) 
 
________________________________________________________________________
Przykro mi, że tak bez wyjaśnienia zakończyłam to opowiadanie, ale nie potrafię
już go dłużej prowadzić. Za bardzo przypomina on moje życie o którym chce zapomnieć.
Może kiedyś stworzę coś zupełnie nowego, czemu nie. :D 
Jeszcze raz przepraszam wszystkich co czytali i czekali na kolejne losy
bohaterów. Wiem, że się zawiedziecie, bo oczekiwaliście czegoś innego.
ale trudno, tak postanowiłam i zdania juz nie zzmienie. 
Po raz ostatni z tym opowiadaniem
take.me.respect